Biejat: Będę walczyła o ten elektorat, który nie chce wybierać między Polską silną a Polską otwartą [rozmowa]

Rozmowa z Magdaleną Biejat, kandydatką Lewicy na prezydentkę.
Magdalena Biejat. Fot. Monika Bryk

Oczywiście, moim naturalnym przeciwnikiem jest Sławomir Mentzen, który chce obcinać pieniądze na usługi publiczne, popiera politykę ksenofobiczną, antyeuropejską – mówi w rozmowie z Krytyka Polityczną Magdalena Biejat.

Katarzyna Przyborska: Czy po inauguracji Donalda Trumpa lewicy będzie jeszcze bliżej do liberałów niż wtedy, gdy zawiązywała się Koalicja 15 października?

Magdalena Biejat: Po inauguracji Trumpa cała klasa polityczna, również liberałowie, skręcają w prawo. Silny głos lewicy jest dziś potrzebny jak nigdy wcześniej. Jestem gotowa iść pod prąd i odważnie mówić o lewicowych postulatach, nawet jeśli wszyscy inni kandydaci będą robić politykę na modłę Trumpa. Ja w tej licytacji na prawicowy populizm nie będę brać udziału.

A jak Polska szykuje się na nowe relacje z „obrażonym hegemonem” na poziomie międzynarodowym?

Reaktywowaliśmy Trójkąt Weimarski, ale potrzebujemy też silnej współpracy z krajami Morza Bałtyckiego, z którymi łączy nas najwięcej interesów geopolitycznych. To moment, w którym powinniśmy mocniej zorientować się na Europę, nie tylko w zakresie wspólnych polityk, ale też wspólnego rynku, europejskiej armii i rozwoju przemysłu zbrojeniowego.

Szumlewicz: Jestem przeciwnikiem renty wdowiej, babciowego i 800 plus

Poza zakupami broni od USA czy Korei Południowej Europa ma jakiś plan na rozwój?

Mario Draghi w swoim głośnym raporcie pisał wyraźnie, że Unia Europejska nie jest dzisiaj rynkiem konkurencyjnym. I to jest kluczowe wyzwanie na najbliższe lata. Wzmocnić polski i europejski rynek, by mogły konkurować na arenie międzynarodowej, być samowystarczalne, mogły inwestować w nowe technologie.

Wiceprzewodnicząca KE Kaja Kallas mówi, że zbrojenia muszą się odbywać nawet kosztem opieki zdrowotnej czy edukacji.

Zbrojenia są ważnym elementem bezpieczeństwa narodowego, ale musimy pamiętać, że prawdziwe bezpieczeństwo zaczyna się od zdrowego, wykształconego i stabilnego społeczeństwa. Jeśli zaniedbamy opiekę zdrowotną, politykę społeczną, mieszkaniówkę czy edukację, koszty społeczne będą nie do odrobienia, a potencjał naszego kraju osłabiony.

Tymczasem ostatnio naciskowi skrajnej prawicy ulegli wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz i premier Donald Tusk, którzy zdecydowali o wycofaniu obowiązkowej edukacji zdrowotnej, mimo że jest ona dzieciakom potrzebna.

Kilka dni temu okazało się, że Polska znalazła się w grupie krajów o ograniczonej możliwości importu najbardziej zaawansowanych chipów AI z USA. Czy jesteśmy w stanie budować suwerenność technologiczną bez Europy?

Decyzja dotycząca chipów została podjęta jako jedna z ostatnich przez ustępującą administrację prezydenta Bidena, to nie była decyzja Trumpa. Co prawda to ograniczenie w żaden sposób nie zagrozi naszemu obecnemu zapotrzebowaniu, ale pokazuje, że nie możemy już więcej być tak bardzo zależni od dostaw z zewnątrz. Musimy te dostawy dywersyfikować i mieć oparcie w rodzimej produkcji.

My jako państwo czy my jako UE? Może czas na federalizację?

Polska powinna być silnym partnerem dla innych krajów Unii Europejskiej, dlatego powinniśmy inwestować w nowe technologie na miejscu. Dzięki pracy Lewicy w rządzie już niedługo powstanie pierwsza fabryka AI w Polsce. Musimy być ambitni i odważni w myśleniu rozwojowym. Stać nas na wielkie inwestycje w infrastrukturę technologiczną, dlatego w naszej strategii cyfryzacji, wyznaczyliśmy cele takie jak choćby wysłanie na orbitę państwowego satelity komunikacyjnego czy pierwszy komputer kwantowy w Polsce. Ten program realizuje premier Gawkowski z Lewicy i ma moje pełne wsparcie. Mamy naprawdę świetnych naukowców, specjalistów, którzy kształcą się w Polsce, ale niestety często wyjeżdżają do innych krajów. Będę walczyć o tworzenie warunków, by mogli tutaj zostawać i budować naszą odporność i gospodarkę.

Majmurek: Ile ugra Mentzen? Od tego może zależeć przyszły Sejm

Na zbrojenia wydajemy niemal 5 proc. PKB, na naukę 1. Czy nowy minister nauki z Lewicy będzie w stanie zachęcić naukowców, żeby zostawali w Polsce albo wracali do kraju? Czy przekona rząd, by budżet na naukę badania i rozwój wzrastał?

Nauka w Polsce jest w fatalnym stanie w wyniku wielu lat zaniedbań. Brakuje dofinansowania, dobrego systemu grantowego, jasnych ścieżek awansu dla młodych naukowców.

Donald Trump od początku swoich rządów pokazuje skuteczność. Robi to, co obiecał, podpisuje kolejne dekrety. PiS też tak działał, pokazywał sprawczość. A Koalicja 15 października doszła do władzy, po czym odwróciła się od swoich wyborczyń i wyborców. Postawiła na rozliczenia i ciągnące się miesiącami komisje, a z głośnych reform – jak te zapowiadane przez ministrę Nowacką – się wycofuje. To może być obciążenie dla kandydatów na fotel prezydencki z obozu demokratycznego.

Uważam, że Polska zasługuje wreszcie na prezydenta, który będzie stawiał człowieka w centrum, a nie zajmował się doraźnym politykierstwem i oglądał się na sondaże. Nie będę się cofać przed skrajną prawicą czy udawać, że jestem kimś innym, niż jestem, po to, żeby się przypodobać temu czy owemu. Jeśli dzieciaki potrzebują dobrej edukacji zdrowotnej, to należy im ją zapewnić.

Rząd jednak lubi się przypodobać „temu czy owemu”, z dość konserwatywnego klucza.

Niektórzy przedstawiciele koalicji, jak PSL, zajmują się głównie blokowaniem zmian. Ja jestem dumna z tego, że mogę wspierać Lewicę, która wprowadziła wolną Wigilię, rentę wdowią czy urlopy dla wcześniaków. Naprawdę mamy się czym pochwalić w rządzie, w koalicji, która jest niełatwa. I dobrze by było, gdyby inni członkowie tego rządu również skupili się na produktywnym proponowaniu rzeczy, a nie blokowaniu projektów, na które ludzie czekają.

PSL chce zabezpieczać interesy lobby myśliwskiego, rolników i Kościoła. To jest spójny wizerunek, można ich za to nie lubić, ale jest to ich wyraźna linia polityczna. A kim są wyborcy Lewicy?

W tej chwili to przede wszystkim przedstawiciele klasy średniej z dużych miast. Tak to się rozkłada w badaniach.

Obiad z Zenkiem Martyniukiem to żaden problem

Do kogo będzie skierowana twoja kampania?

Na pewno nie tylko do dotychczasowych wyborców. Rośnie dziś grupa osób niezdecydowanych, rozczarowanych skrętem w prawo kandydatów liberalnych, którzy szukają kogoś, kto będzie spełniał ich oczekiwania. Tak widzę swoją rolę w tej kampanii, żeby zachęcić tych wszystkich, którzy w ostatnich wyborach byli zmęczeni i rozczarowani.

Koalicja 15 października wygrała dzięki temu, że zaktywizowały się grupy młodych ludzi oraz „normalsów”, którzy mieli dość skandali za rządów PiS. Młodzi są rozczarowani i zniechęceni. Zmarginalizowano tematy, które przyciągnęły ich do polityki, jak prawo do aborcji i katastrofę klimatyczną. Część z nich, nie tylko mężczyzn, ale i kobiet, co pokazują badania Przemysława Sadury, zaczęła popierać Konfederację. Co może powiedzieć im lewicowa kandydatka? Jakie ma dla nich hasła na 18 maja?

Na spotkaniu w Legnicy rozmawiałam z młodymi ludźmi, którzy mówili o tym rozczarowaniu w swoim pokoleniu, o poczuciu braku zainteresowania ich problemami ze strony rządzących. Będąc wicemarszałkinią Senatu, blisko współpracuję z młodzieżą. Robiliśmy w Senacie kilka wspólnych wydarzeń dotyczących zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, ich sytuacji w szkole i na uczelniach, ich sytuacji na rynku pracy, poświęciliśmy temu całą konferencję.

A co mówią młodzi na senackich konferencjach?

Że zmagają się z kryzysem zdrowia psychicznego, nie czują wsparcia, nie czują się w szkołach dobrze, nie uczą się, jak współpracować, nie mogą spędzać wspólnie czasu, bo ciągle odrabiają prace domowe albo chodzą na korepetycje. Albo zaczynają dorabiać na studiach. Kiedy wchodzą na rynek pracy, proponowane są im śmieciowe umowy, bezpłatne staże i praktyki. To sprawy, które są teraz na tapecie. I oczywiście prawa reprodukcyjne kobiet. Ja z kobietami stałam, odkąd jestem parlamentarzystką, zawsze po ich stronie i będę walczyć do upadłego o to, żeby ta sprawa została załatwiona.

Nie ma szans, by przed wyborami ustawa liberalizująca prawo aborcyjne trafiła do podpisu prezydenta? Kampania to, jak wiemy, nie czas na „światopoglądowe” spory.

W tej chwili na drodze do legalizacji aborcji w takim kształcie, o jaki walczyłyśmy w poprzedniej kadencji: do 12. tygodnia, z wprowadzeniem aborcji farmakologicznej i nowoczesnych metod przerywania ciąży do curriculum na studiach i na zajęciach praktycznych dla studentów – stoi niestety PSL. Ja nie składam broni.

Czy Rafał Trzaskowski udźwignie lodówkę? Tak, ale tylko pełną

I będzie tak stać do 18 maja?

Cały czas rozmawiamy z naszymi kolegami i koleżankami i zachęcam do tego, żeby rozejrzeli się trochę wokół i porozmawiali z kobietami, również z ich wyborczyniami, o tym, dlaczego dostęp do aborcji jest ważny. Przekłada się to na nasze bezpieczeństwo reprodukcyjne, dostęp do dobrej ochrony zdrowia. Może panowie przestaną wreszcie robić z tego problem – jak to wreszcie załatwimy, to będą mogli przestać się zajmować aborcją. A dopóki tego nie załatwimy, to ona będzie na tapecie. I nie damy im spokoju.

To, że PSL blokuje aborcję, sugeruje, że nie wie, kto wygra wybory prezydenckie. Jeszcze nie postawił na demokrację, jest gotów grać ze zwycięzcą, niezależnie, kim on będzie. Ale od tego, czy ta ustawa pojawi się przed wyborami prezydenckimi, może zależeć to, czy uda się zmobilizować te grupy, które zagłosują na demokratę czy demokratkę. Może więc nie z PSL-em trzeba rozmawiać…

Niewątpliwie jest to kalkulacja polityczna ze strony PSL-u i niestety nie jest to też jedyny przypadek, że prezydent Duda jest traktowany jako wymówka, żeby nic nie robić – skoro zawetuje, to nie ma co się wysilać. Zawsze stałam na stanowisku, że prezydent Duda powinien dostawać od nas jak najwięcej ustaw, żeby miał okazję pokazać, po czyjej stronie stoi.

Dlatego tak ważne jest, żeby w tych wyborach prezydenckich kobiety zagłosowały na kogoś, kto zawsze będzie stał wyraźnie po ich stronie. Bez względu na to, na co będzie akurat wskazywała ta czy inna koniunktura polityczna, kto zdoła przejąć inicjatywę.

Po zmianach w Białym Domu widać, że prawa człowieka to cywilizacyjne osiągnięcie, którego trzeba bronić. Ale w Polsce prawa kobiet to niejedyny problem z obszaru praw człowieka: nie ma równości małżeńskiej, rząd chce zawiesić prawo do azylu, gwarantuje za to bezpieczeństwo człowiekowi ściganemu przez Międzynarodowy Trybunał Karny za zbrodnie wojenne.

Polacy nie oczekują wcale tak drastycznego skrętu w prawo, jaki serwują nam teraz politycy. Widać to chociażby po reakcjach na uchwałę rządu w sprawie Benjamina Netanjahu, która gwarantuje mu nietykalność, jeśli przyjedzie do Polski na obchody 80-lecia wyzwolenia Auschwitz. Polska ratyfikowała umowy, na mocy których mamy przestrzegać wyroków i nakazów aresztowania Międzynarodowego Trybunału Karnego, ta uchwała je podważa.

Czy Lewica zaprotestowała?

Ja zaprotestowałam. Stanowisko zabrał też klub Lewicy, przedstawialiśmy je w debacie publicznej. Skoro godzimy się, żeby Netanjahu przyjechał do Polski i nie był tutaj aresztowany, równie dobrze możemy zaprosić Władimira Putina, na którego został wydany dokładnie taki sam nakaz. I nie miejmy pretensji, jeśli zrobi to Viktor Orbán. To jest perfidne kłamstwo, że w imię bezpieczeństwa musimy rezygnować z naszych podstawowych wartości.

Ruszyła twoja trasa kampanijna. Byłaś już w Chojnicach. Jaki problem dotyka to miasto?

To południe województwa pomorskiego, Kaszuby. Do Chojnic przyjeżdżają ludzie z mniejszych miejscowości do pracy i do szkoły, a ich mieszkańcy chcieliby móc dojeżdżać do pracy i na studia do Trójmiasta. Bez dobrego transportu kolejowego, wzmocnionego przez transport autobusowy, to miasto nie będzie się mogło rozwijać, bo mieszkańcy będą uciekać z regionu do dużych metropolii. Kolej jest gałęzią strategiczną dla rozwoju i bezpieczeństwa państwa. Ważne jest też rozwijanie transportu cargo.

Jak Magdalena Biejat wybrała nam prezydenta

Sytuację w PKP Cargo Piotr Wójcik opisał jako „powrót taniego państwa”. Odpowiedzialność za ten powrót spada na rząd.

Jestem w kontakcie z pracownikami PKP Cargo, z przedstawicielami związków zawodowych, którzy są głęboko zaniepokojeni cięciami w zatrudnieniu. To jest gałąź strategiczna, na którą stawia teraz Europa Zachodnia – i my też powinniśmy, nie czekając, aż jakaś inna spółka, na przykład z Niemiec, przejmie nasz rynek. Nie zapominajmy jednak też, że odpowiedzialność za lata zaniedbań w tej spółce ponosi PiS.

Jakie jeszcze miejscowości odwiedzisz?

Przede mną w najbliższym czasie między innymi Radom, Podkarpacie, Wisła, Żywiec – ale też duże miasta. Byłam we Wrocławiu, odwiedzę Bydgoszcz. Jeździmy wszędzie.

Sławomir Mentzen tylko do końca grudnia odwiedził jakieś 70 miejscowości, a plan na styczeń to 40 kolejnych. Poparcie dla niego rośnie, już jest dwucyfrowe. Jaka jest strategia, kto będzie głównym rywalem? Rafał Trzaskowski czy Sławomir Mentzen?

To nie jest kwestia ani sojuszy, ani ich braku. Będę walczyła po prostu o ten elektorat, który nie chce wybierać między Polską silną a Polską otwartą. Oczywiście, moim naturalnym przeciwnikiem jest Sławomir Mentzen, który chce obcinać pieniądze na usługi publiczne, popiera politykę ksenofobiczną, antyeuropejską, mamy bardzo różne pomysły na politykę mieszkaniową.

Sytuacja mieszkaniowa od wielu miesięcy wybija się w lewicowej agendzie.

Potrzebujemy wreszcie ustalenia, jaki rząd ma pomysł na politykę mieszkaniową, bo nadal jasno nie usłyszeliśmy od premiera, czy stawiamy na kredyt 0 proc., czy stawiamy na propozycję Lewicy. My mamy jasny plan na naprawę sytuacji na rynku, to wdrożenie naszej strategii mieszkaniowej. Budownictwo społeczne, uruchomienie pustostanów, walka ze spekulacją, regeneracja spółdzielni mieszkaniowych i uregulowania najmu krótkoterminowego.

Majmurek: Biejat i Zandberg powalczą o lewicowy mikrotorcik

To w ogóle rusza wasz elektorat? Może neoliberalizm ukształtował społeczeństwo do tego stopnia, że wynajem kawalerki za średnią krajową jest problemem drugorzędnym…

Myślę, że neoliberałowie chcą, żeby ludzie przyzwyczaili się do kryzysu mieszkaniowego jak do oddychania. My im nie ustąpimy. Wiedeń czy nasz rodzimy Włocławek pokazują, że są alternatywy. Dziś żyjemy w modelu „pół na pół”, albo pół pensji na wynajem, albo pół życia na kredyt. Czas z tym skończyć i mamy na to recepty.

Przyjrzyjmy się innym twoim postulatom. Proponujesz obniżenie wieku emerytalnego dla mężczyzn do 60. roku życia. W czasie debaty ekonomistek towarzyszącej powstaniu stowarzyszenia Wspólne Jutro sugestie były odwrotne.

Stoję na stanowisku, że wiek dla kobiet i mężczyzn powinien być zrównany.

Tylko dlaczego w dół?

Bo uważam, że państwo nie powinno ludzi zmuszać do pracy, tylko tworzyć dla nich zachęty. Człowiek, który jest jeszcze w stanie pracować i może pracować, najczęściej wybierze pracę, a nie głodową emeryturę – wiemy to i z badań, i z rozmów z ludźmi.

Chyba że pracodawca skorzysta i zamieni go na kogoś młodszego, mniej wymagającego.

Dla kobiet ten problem zaczyna się już około 55. roku życia. Trzeba nauczyć pracodawców, żeby doceniali starszych pracowników, również jako tych, którzy mogą uczyć młodszych, zapewnić ciągłość przekazywania wiedzy w ramach instytucji. Uelastycznienie czasu pracy dla osób starszych, zmniejszenie liczby godzin, dostosowanie do sił i możliwości – to rozwiązania, nad którymi już pracuje Ministerstwo Pracy.

Co z umową z Mercosur i z rolnikami, którzy przeciwko temu protestują?

Stoimy na stanowisku, że ta umowa, w takim kształcie nie jest dobra dla naszych rolników przez zbyt dużą konkurencyjność towarów z Ameryki Południowej. Ona jest oczywiście bardzo korzystna dla takich krajów jak Niemcy, które mają duży eksport do Ameryki Południowej, ale musimy pamiętać o naszym rynku.

Czy Wspólne Jutro stanie się drugim motorem lewicy?

Jaki jest twój stosunek do Zielonego Ładu?

Oczywiście uważam, że Zielony Ład powinien zostać wprowadzony. Europa jest najszybciej nagrzewającym się kontynentem. Mamy do czynienia z anomaliami pogodowymi, które utrudniają nam produkcję żywności w Europie. Zielony Ład i polityka Unii Europejskiej mająca na celu obniżenie emisji mają temu zapobiegać. Ale rozumiem też obawy rolników, że nie będą mogli konkurować z produktami, które docierają do Europy z innych krajów.

A jaka jest propozycja?

To, co jest potrzebne, to znowu system zachęt i dodatkowego dofinansowania.

Razem powstało, bo doszliście do wniosku, że organizacje pozarządowe to za mało, żeby zmienić świat, potrzebna jest polityka. Powołanie stowarzyszenia to powrót do trzeciego sektora? Polityka rozczarowała?

Nie do końca. Ja się wywodzę z organizacji pozarządowych, pracowałam w nich całe moje życie zawodowe. I zaczęłam być aktywna w polityce, bo miałam poczucie, że doszłam do ściany, że w ramach tego systemu zmieniłam tyle, ile mogłam. Ale żeby móc zrobić więcej, trzeba zacząć zmieniać system. I jestem w polityce dlatego, że nadal uważam, że to jest możliwe. Może też dzięki temu, że otaczam się ludźmi, którzy podzielają tę wiarę i razem ze mną robią wszystko, żeby chociaż na naszym poletku coś zmienić.

Co chce osiągnąć wasze stowarzyszenie?

Wspólne Jutro powstało po to, żeby otworzyć środowiska lewicowe na tych, którzy niekoniecznie chcą się zapisywać do partii, a którzy chcieliby działać na rzecz progresywnych polityk, działać lokalnie, współpracować z politykami, ale potrzebowali innej platformy niż ta stricte partyjna. Widzimy już, że to spotyka się z bardzo dużym zainteresowaniem.

Były już podobne ruchy. Szymon Hołownia zaczął od ruchu społecznego, z którego wyrosła partia. Podobny manewr wykonał też Rafał Trzaskowski, który 10 milionów głosów w 2020 roku przekuł w Campus Polska. Czy Wspólne Jutro ma w planach takie wydarzenie, zbierające lewicowych wyborców?

Stowarzyszenie będzie zbierać podpisy, ale poza tym nie ma takiego planu, żeby wpisywać jego działania w kampanię. Natomiast ja we władzach nie jestem i nie biorę udziału w opracowywaniu najbliższych planów.

Czy to dobrze, że Razem się podzieliło? Po najbliższych wyborach twoja była partia może po prostu przestać istnieć.

Nie, to nie jest dobrze. Razem jest partią, z którą zaczynałam moją przygodę z polityką, spędziłam w niej prawie 10 lat. Kiedy się zapisywałam, mój syn nie miał jeszcze roku, a teraz poszedł do czwartej klasy. Poznałam tam wspaniałych ludzi, część z nich razem ze mną odeszła z partii. Niestety przyszedł taki moment, kiedy nasze drogi musiały się rozejść, bo fundamentalnie nie zgadzałam się z częścią liderów Razem, którzy uważali, że powinniśmy odejść z klubu Lewicy i przejść do opozycji. Ja uważam, że nie można czekać na idealne warunki, na rząd, który w stu procentach będzie realizował lewicową politykę. Uważam, że naszym zadaniem jako polityków jest walka tu i teraz, żeby postulaty przekuwać w rzeczywistość. I naprawdę wolę wspierać w tym rządzie Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk czy Krzyśka Gawkowskiego, zamiast stać z boku i komentować.

Łachecki: Lewica parlamentarna to najbardziej bezideowe środowisko polityczne w Polsce

Czy ta kampania będzie decydująca dla tego, co się wydarzy po wyborach? Zapewne dojdzie do rekonstrukcji rządu. Czy – jeśli wynik Lewicy będzie skromny – partia znajdzie się w rządzie? Tort jest niewielki, a kandydatów aż pięciu.

Kandydatów w tym sezonie namnożyło się i z prawej, i z lewej. Kto ostatecznie będzie kandydował, zobaczymy, gdy przyjdzie termin rejestracji podpisów. Ja będę walczyć o to, żeby ten wynik był jak najlepszy. Żeby nasze postulaty wybrzmiały i miały szansę realizacji w pałacu prezydenckim.

A jaki jest twój cel minimum w tej kampanii?

Oczywiście walczę o drugą turę. Wiem, że dzisiaj te sondaże pozostawiają jeszcze wiele do życzenia, ale przed nami cztery miesiące kampanii, w czasie której będę jeździć po całym kraju, będę starała się dotrzeć do największej liczby osób, również przez media społecznościowe, przez wszystkie możliwe kanały, jakie tylko są w naszym zasięgu. W tej kampanii wiele się może wydarzyć.

**

Magdalena Biejat – wicemarszałkini Senatu,  do października 2024 roku współprzewodnicząca Razem, współzałożycielka stowarzyszenia Wspólne Jutro. Kandydatka Nowej Lewicy na urząd prezydenta RP.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij