Przed nami Czarny Wtorek. Musimy znowu wyjść jak najliczniej na ulice. Niestety, nie po to, żeby powspominać zeszły rok. Jest gorzej, niż było.
W Czarny Poniedziałek rok temu do Ogólnopolskiego Strajku Kobiet dołączyło ponad dwieście tysięcy osób, a drugie tyle choć nie wyszło na ulice, na znak solidarności z protestem ubrało się na czarno. Wymierzony w wolność i bezpieczeństwo kobiet fundamentalistyczny projekt całkowitego zakazu aborcji procedowany w opanowanym przez PiS Sejmie sprawił, że w ponad stu pięćdziesięciu miastach w Polsce i sześćdziesięciu za granicą kobiety poczuły się zmuszone do tego, żeby publicznie powiedzieć prawicowym ekstremistom: dosyć! PiS pod naszym wpływem zrobił krok w tył wycofując z Sejmu ekstremistyczny projekt, ale wcale nie wycofał swojego poparcia dla innych działań polskich inkwizytorów, którym marzy się pełna władza nad życiem i wolnością kobiet. Wręcz przeciwnie – prawicowy projekt przekształcenia Polski w piekło kobiet rozwija się bez przeszkód i obejmuje kolejne obszary działania państwa. Nowy barbarzyński projekt całkowitego zakazu aborcji, który znów trafił do Sejmu, to tylko jeden z elementów systemowego odbierania kobietom kolejnych praw. Dla przypomnienia poniżej kilka kluczowych faktów z ostatnich miesięcy.
1. EllaOne znów na receptę
W 2015 roku państwo polskie „zostało zmuszone”, jak to wtedy z ubolewaniem ujął wiceminister Sławomir Neumann (PO), do akceptacji faktu, że Komisja Europejska zmieniła kategorię dostępności tabletki EllaOne – dzięki czemu polskie kobiety uzyskały dostęp do awaryjnej antykoncepcji bez narażania się na upokorzenia, oceny moralne i nieuzasadnione odmowy ze strony lekarzy. Niestety, krucha to była zdobycz, nie dla nas „przywileje” innych Europejek – znany ze specyficznej pobożności minister Konstanty Radziwiłł najpierw oświadczył (przypomnijmy: wbrew prawu, bo nie można stosować klauzuli sumienia przy wypisywaniu recept), że nie dałby pigułki „dzień po” zgwałconej kobiecie, nawet gdyby to była jego córka czy wnuczka, a potem nowelizując prawo zadbał o to, żeby dostęp kobiet do antykoncepcji awaryjnej znowu był całkowicie zależny od poglądów religijnych lekarza, do którego trafią.
czytaj także
2. Klauzula sumienia w aptekach
Minister nie może liczyć na dewocję zbyt wielu lekarzy (potwierdza to choćby szlachetna inicjatywa Lekarze Kobietom), co oznacza, że część kobiet wbrew nakazom jego katolickiego sumienia otrzyma receptę na tabletkę dzień po i będzie próbowało uniknąć niechcianej ciąży. W sukurs ministrowi ruszyli niektórzy farmaceuci, którym tak jak panu ministrowi całkiem niezgodnie z doktryną chrześcijańską wydaje się, że sumienie to narzędzie do dyscyplinowania innych, a nie siebie. Postanowili także swoje apteki wyposażyć w tak pojmowane „sumienie”, którym można tak zabawnie upokarzać kobiety. Rzecznik praw obywatelskich zwrócił im co prawda uwagę na to, że w ten sposób łamią prawo farmaceutyczne (art. 95 ust. 1), które nakazuje im posiadanie produktów leczniczych i wyrobów farmaceutycznych w ilości i asortymencie niezbędnym do zaspokojenia potrzeb zdrowotnych miejscowej ludności, ale kogo obchodzi prawo. Na pewno nie aptekarzy-ekstremistów, którzy wiedzą, że nie muszą się obawiać interwencji państwa w obronie praw pacjentek.
3. Regiony Polski bez dostępu do legalnej aborcji
Kobieta, która zajdzie w niechcianą ciążę, może nie móc jej usunąć nawet, jeżeli zajdą trzy wciąż teoretycznie zgodne z prawem przesłanki – wystarczy, że pechowo mieszka w niewłaściwym regionie Polski, np. na Podkarpaciu, gdzie nie ma już ani jednego szpitala, w którym zgwałcona lub walcząca o przeżycie kobieta mogłaby otrzymać pomoc polegającą na legalnej terminacji ciąży. To także bezprawie, na które NFZ nie reaguje. W ten sposób wchodzą w życie fundamentalistyczne postulaty Wandy Półtawskiej wyrażone dwa lata temu w kuriozalnej „deklaracji wiary”, którą omawiałam na tych łamach. Zamiast zgodnie z przyrzeczeniem lekarskim nieść pomoc „chorym bez żadnych różnic, takich jak: rasa, religia, narodowość, poglądy polityczne, stan majątkowy i inne, mając na celu wyłącznie ich dobro i okazując im należny szacunek”, niektórzy lekarze bezkarnie łamią polskie prawo, zasłaniając się „nauką” Kościoła katolickiego, która stoi w sprzeczności z nauką, prawami człowieka i etyką lekarską.
czytaj także
4. Wycofywanie się z konwencji o przeciwdziałaniu przemocy
Jak wiemy m.in. z raportu Rzecznika Praw Obywatelskich etyka nie jest w Polsce zbyt popularna, lekcje tego przedmiotu są dostępne tylko w jedenastu procentach szkół. W Polsce ceni się za to tradycję, zgodnie z którą „jak się baby nie bije, to jej wątroba gnije”, a „porządny klaps jeszcze nikomu nie zaszkodził”. W związku z tym co roku w naszym kraju umiera około czterystu kobiet i około trzydzieścioro dzieci, zakatowanych na śmierć przez „panów domu” – przy bierności sąsiadów słyszących krzyki maltretowanych za ścianą i przy bierności pracowników szkół i innych instytucji państwowych, którzy odwracają wzrok od siniaków wystających spod bluzki. Osiemset tysięcy kobiet jest w Polsce regularnie bitych, trzydzieści tysięcy każdego roku pada ofiarą gwałtu.
czytaj także
Konwencja antyprzemocowa ratyfikowana przez Polskę, przy sprzeciwie Kościoła, w 2015 roku wprowadza rozwiązania, które mogą uratować życie i zdrowie części ofiar, ale prawicowi politycy nie mogą pogodzić się z zapisem o tym, że kultura, obyczaje, religia i tradycja (czyli np. stereotypy dotyczące podległej roli kobiet wobec mężczyzn) nie mogą być usprawiedliwieniem dla przemocy i robią wszystko, żeby wycofać nasz kraj z ratyfikacji. Zbigniew Ziobro, który w świetle telewizyjnych reflektorów pręży muskuły w sprawie jednego gwałtu, w tym samym czasie odmawia Polskiemu Towarzystwu Prawa Antydyskryminacyjnego dostępu do projektu wniosku wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej, który Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało pod jego kierunkiem pod koniec zeszłego roku. Niestety, wygląda na to, że stopień ochrony ofiary gwałtu zależy w Polsce od narodowości gwałciciela. Polakom wolno więcej – zgodnie z tradycją oczywiście. Trupy kobiet i dzieci nie robią też wrażenia na panu prezydencie, który swój stosunek do konwencji wyraził jakoś czas temu jasno: „ja powiem tak: nie stosować”.
5. Zabieranie funduszy organizacjom, które pomagają kobietom
Państwo PiS jest konsekwentne – rodzina to świętość, a święta tradycja nakazuje: „nie mów nikomu, co się dzieje w domu”. Organizacje pomagające ofiarom przemocy nie pasują do tego obrazka, dlatego nie mogą już liczyć na państwowe dofinansowanie. To m.in. doświadczenie działającego od dwudziestu lat Centrum Praw Kobiet, które udziela ofiarom przemocy wsparcia prawnego i psychologicznego. W styczniu działanie poradni telefonicznej i mailowej dla osób pokrzywdzonych przestępstwem musiało też z powodu braku finansowania zawiesić Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie. Na szczęście pieniądze, które nie marnują się już w rękach niszczycieli tradycji, trafiają coraz szerszym strumieniem do instytucji, która od wieków czerpie pełną garścią z publicznej kiesy i do tego bardzo skutecznie działa na rzecz utrzymywania kobiet w tradycyjnych rolach służących oraz w roli żywych inkubatorów. Sam ksiądz-biznesmen Rydzyk od początku rządów PiS otrzymał już z budżetu państwa, a więc od nas wszystkich ponad 72 miliony złotych – szczegóły znajdziecie na stronie dlugwdziecznosci.pl prowadzonej przez wspomnianego już w mniej chwalebnym kontekście posła Sławomira Neumanna.
6. „Dziecko poczęte” w podstawie programowej
Skuteczność Kościoła w dyscyplinowaniu kobiet i ogólnej agitacji z ambon została też przez ekipę „dobrej zmiany” nagrodzona na polu edukacji. Od tego roku Kościół przejmuje kolejny przedmiot w szkole – nowa podstawa programowa „Wychowania do życia w rodzinie” to wykładnia doktryny katolickiej w najbardziej radykalnej wersji. Uczniowie nie dowiedzą się, jak unikać „złego dotyku”, chorób wenerycznych i niechcianej ciąży. Dowiedzą się za to, że masturbacja to straszliwy grzech, antykoncepcja to morderstwo, a dziewczynka powinna zachować dziewictwo do ślubu, bo chłopcu zależy „by jego żoną została taka dziewczyna, która wcześniej «nie próbowała»”. Terminy „zarodek” i „płód” zastępuje „dziecko poczęte”. W ten sposób pojęcie ściśle religijne stojące w jawnej sprzeczności z nauką zostaje kolejnym oknem bez żenady wepchnięte do (teoretycznie) świeckiego systemu edukacyjnego. Kobieta jako człowiek, który ma prawo do suwerennych decyzji życiowych, właściwie nie istnieje. W tym kontekście dziwi tylko brak ćwiczeń praktycznych z podpalania stosów.
7. Adwokat dziecka nienarodzonego
Pogląd, że ubezwłasnowolnienie i uprzedmiotowienie kobiet to remedium na problemy społeczne przemówił także do rzecznika praw dziecka, który postanowił w nowatorski sposób rozwiązać problem polskiego alkoholizmu. Nie chodzi o rzetelną edukację w szkołach na temat szkodliwości picia alkoholu (nie tylko w ciąży) ani o wzmożenie opieki socjalnej nad rodzinami z problemem alkoholowym np. przez podniesienie pensji pracowników socjalnych, tak żeby podejmowanie tej trudnej i odpowiedzialnej pracy łączyło się z godną gratyfikacją. Kobieta, która napije się alkoholu w ciąży, będzie po prostu pozbawiona wolności, a między nią a jej brzuchem stanie „adwokat dziecka nienarodzonego”. Funkcja „adwokata kobiety ciężarnej”, który reprezentowałby jej prawa, nie jest oczywiście przewidziana.
Szczuka: Powinnyśmy domagać się dymisji Rzecznika Praw Dziecka
czytaj także
8. Obniżenie rangi prawnej standardów opieki okołoporodowej
Minister bardzo interesuje się dobrem zarodków tj. przepraszam, „dzieci poczętych”, ale najwyraźniej niestety nie darzy podobną estymą prawdziwych dzieci, bo w innym wypadku zapewne nie obniżałby rangi prawnej wypracowywanych przez wiele lat standardów okołoporodowych – a jednak to zrobił. Dzięki jego aktywności legislacyjnej szpitale nie muszą już stosować standardów, a dobrostan kobiety i noworodka znów, jak w starych dobrych czasach, zależy tylko od widzimisię lekarza. Wieloletni sensowny i wspierający dzietność w Polsce wysiłek ekspertek i ekspertów realizujących akcję „Rodzić po ludzku” wyrzucono do śmietnika.
9. Szlaban na in vitro
Wycofanie się z finansowania in vitro i plan karania samorządów, które wspierają niepłodnych Polaków, to kolejny powód do wkurzenia. Ta akcja ministra Radziwiłła najdobitniej pokazuje, że tu nie o żadne dzieci chodzi, tylko o władzę kontrolowania i upokarzania ludzi – i to ogromnej grupy ludzi, bo na niepłodność cierpi co piąta para w Polsce. Projekt bezwzględnego odebrania obywatelom, którzy pragną dziecka, szansy na posiadanie go, pokazuje też dobitnie, gdzie ekipa „dobrej zmiany” ma suwerena – bo trzy czwarte Polaków i Polek popiera dostęp do in vitro dla potrzebujących.
Państwo w wersji PiS stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa, zdrowia i wolności polskich kobiet – bez względu na ich poglądy, wiarę i wiek – bo zasady, którym wszystkie i wszyscy mamy podlegać, wyznaczają fundamentaliści. Jak już pisałam nie raz – kiedy religię wyznaje całe państwo, to upaństwowione sumienie staje się młotem na czarownice. A czarownicą może stać się każda i każdy, komu nie po drodze z władzą. Fundamentaliści wiedzą, że to ich czas – i wykorzystują go do cna zmieniając prawo i programy szkolne, obezwładniając lub przejmując organizacje i instytucje strzegące praw człowieka w Polsce. Możemy ich powstrzymać tylko własną aktywnością – podpisując projekt ustawy Ratujmy Kobiety i wychodząc na ulice na tyle licznie, żeby nasze NIE było dobrze słyszalne nawet przez szczelnie zamknięte drzwi i okna władzy. W Czarny Wtorek Wielka Zbiórka obejmie kilkadziesiąt polskich miast i miasteczek – chodźcie z nami!