W naszej Łodzi zwykły człowiek nie bardzo garnie się do miasta, bo nikt nie mówi do niego znajomo i z czułością.
Mam nadzieję, Julku, że wybaczysz ten nagłówek, ale muszę uczynić użytek z języka, który mi się opatrzył i urzędniczo deprawuje mi czachę. Tym niemniej może uda się dotrzeć jego topornym brzmieniem do paru pecyn. Może pecyny zrozumieją, że w naszej Łodzi zwykły człowiek nie bardzo garnie się do miasta, bo nikt nie mówi do niego znajomo i z czułością, na jaką sobie zawsze pozwalałeś bez zbędnej kreacji. Nawet, gdy używałeś gorzkich słów, by zwrócić uwagę na opłakany stan Łodzi. Zatem pozwól, że napiszę nielirycznie, co mi w duszy uje, a nawet ujada, tak że krew zalewa człeka, gdy patrzy w zniechęcone twarze. A te parę zdań potraktuj jako inwokację albo gadkę w słusznej sprawie.
W dokumencie „Polityka Rozwoju Kultury 2020+ dla Miasta Łodzi” istniejesz z imienia i nazwiska, ale jak masz służyć swojemu miastu – nikt tego nie definiuje? Pośrednio tylko można wykoncypować, że działania kulturalne, które będą się do ciebie odnosić, animowane przez instytucje kultury, zostaną wykorzystane w kampaniach promujących miasto. (Wybacz ten mimowolny kiepski rym). Oczywiście na zewnątrz, bo trudno mówić o tym, by ktoś połączył promocję miasta z projektami rewitalizacji społecznej i skierował ją do wewnątrz, ku obywatelowi. Przecież nie istniejesz w powszechnej podświadomości bez Łodzi i twoja twórczość nie jest zrozumiała bez naszego miasta. Więc każdy łodzianin powinien odkryć, że twoje wiersze mówią o Łodzi wciąż te same prawdy, których nie potrafił wyartykułować żaden współczesny prezydent ani prezydenta, choćby przeczytali wszystkie twoje dzieła. A przecież każde dziecko w Polsce słyszało twoje wiersze i jako pierwszy poeta „sięgnąłeś bruku” w audycji radiowej, tudzież wyszedłeś do prostego człowieka z gazetą w ręku. I słusznie masz swoją ławeczkę na ulicy, bo nie dla ciebie zimne piedestały.
Zatem marką jesteś i w produktach kulturalnych ustanawiasz jakość, której można ci pozazdrościć, jeśli się myśli marketingowo lecz prospołecznie ku obywatelowi.
A że takie zdanie w języku tfu tfu, urzędniczo-marketingowym coś jednak nam wyraża, mam nadzieje, że jakowyś dyrektor od promocji miasta spotka cię rano w swoim biurze – jeśli się nie pomyli i nie trafi do innego. Że w konsekwencji zacznie poważnie o tobie myśleć, a nie sezonowo. Inne wydziały też nie mają się lepiej. A co dopiero Biuro Strategii i czegoś tam.
Bo wciąż, w niedoczytanym sensie – wybacz – kreujesz Łódź. Razem z Rubinsteinem i Strzemińskim tworzysz jego artystyczny fundament. I nie sądzę, byś musiał być tłumaczony na prosty język uczniowski. Trafisz do serca zwykłego łodzianina na gitarowym riffie, choćby je kneblowano włóczką.
Polska w budowie, Łódź w wielkim remoncie, lecz ludzi ubywa i martwię się, żebyś stąd nie wyjechał. Bo jak się tyle fasad zmienia i nowe ulice się dzierga, to łatwo jest zapomnieć o bliźnim i jego potrzebie poczucia sensu. Zresztą nikt, z Tuwimem na ustach nie ukryje łódzkiej biedy. To, co napisałeś o dawnym mieście, wiele mówi o dzisiejszej Łodzi.
To nasza tożsamość. I ty nią jesteś, nie mniej niż dziani fabrykanci i rzesze anonimowych robotników. Dlatego złości mnie fakt, że parę pecyn nie rozumie, iż nagroda Łodzi Twojego Imienia powinna promować miasto przez sławę nagrodzonego pisarza. Chcemy wybierać takich pisarzy – co niewątpliwie docenisz – którzy potrafią pochylić się nad człowiekiem. Może ten Rok Twojego Imienia przetrwa w nagrodzie, a przez nią będziemy mieć co sezon wielkie święto. Niechby to był bal w magistracie i na ulicach.
Zatem drogi Julku, pomóż nam zrewitalizować Łódź.
—
Tekst powstał w ramach projektu Tutaj Tuwim.
—
Czytaj serwis TutajTuwim.pl