Gospodarka

YouTube i TikTok podzielą się zyskami? Flandria chce to wymusić

Ekspansja globalnych serwisów streamingowych i społecznościowych przekształciła konsumpcję treści wideo, osłabiając siłę przebicia lokalnych przemysłów filmowych. Aby ratować swoich producentów, niektóre europejskie państwa wzięły się za Netflixa. Flandria idzie dalej, planując objęcie podatkiem również platformy społecznościowe.

Portale opierające się na udostępnianych przez użytkowników materiałach wideo wciąż rozszerzają swoje zasięgi i osiągają rekordowe zyski. Dotyczy to zarówno „starego” YouTube’a, jak i nowszego TikToka. Ten ostatni od lutego 2022 roku do sierpnia zeszłego roku zarobił w Polsce blisko 8 mln dolarów – dosyć mało, jeśli porównać to z globalnymi zyskami TikToka w analogicznym okresie, liczonymi już w miliardach.

Tiktokerki walczą o jawność zarobków. Pracodawcom też powinno na niej zależeć

Rosnąca popularność międzynarodowych platform wywołuje niepokój lokalnych twórców i tradycyjnych mediów. Telewizji i producentom filmowym z Europy trudno rywalizować na warunkach narzucanych przez nowych konkurentów, do których należą serwisy VOD oraz media społecznościowe. Te ostatnie dotychczas umykały specjalnemu opodatkowaniu, ale wkrótce może się to zmienić. Jako wzór służą uchwalone w ostatniej dekadzie prawa dotyczące właśnie platform streamingowych.

Giganci streamingowi pod lupą europejskich legislatorów

Symbolem całej branży VOD stał się Netflix, pierwszy serwis o takim zasięgu, wciąż popularniejszy niż którykolwiek z rywali. Z tego powodu w kontekście nowych regulacji i zobowiązań nakładanych na platformy z filmami oraz serialami, potocznie mówi się o „podatkach od Netflixa”. Zwykle przyjmują one formę podatku od przychodów firm świadczących usługi audiowizualne – we Francji i Niemczech postanowiono, że 2 proc. ich obrotów ma zasilać fundusze wspierające rodzime przemysły filmowe.

https://krytykapolityczna.pl/swiat/nawet-logan-roy-chce-wyzszych-podatkow-dla-bogaczy/

W podobnym duchu zostało skonstruowane polskie prawo, zgodnie z którym od 2020 roku platformy w rodzaju Netflixa przekazują 1,5 proc. przychodów Polskiemu Instytutowi Sztuki Filmowej. W ten sposób co kwartał do PISF trafia kilka milionów złotych, wykorzystywanych następnie do finansowania polskich produkcji, festiwali filmowych czy projektów edukacyjnych. W bardzo ograniczonym stopniu serwisy VOD poprzez ten podatek sponsorują własną konkurencję.

Istnieją też alternatywne sposoby postępowania z międzynarodowymi gigantami. We Włoszech Netflix musi przeznaczać ok. 20 proc. dochodu na inwestycje w lokalne produkcje filmowe i telewizyjne. W tym przypadku wsparcie dla miejscowych twórców ma bardziej bezpośredni charakter. Na zagranicznych firmach wymusza się w ten sposób rozwijanie włoskiego przemysłu kulturalnego, splatając interesy jednych i drugich. Ewentualny sukces koprodukcji przyniesie korzyści finansowe Netflixowi, a włoskim aktorom oraz filmowcom zapewni oprócz tego również reklamę na rynku międzynarodowym.

https://krytykapolityczna.pl/kraj/kto-za-to-zaplaci-oby-bogaci/

Drogę pośrednią wybrała Flandria, która daje platformom VOD wybór – mogą albo płacić podatek od obrotów, albo przeznaczać należne pieniądze na koprodukcje z flandryjskimi wytwórniami. Ta ostatnia opcja jest wybierana dosyć często. Dzięki niej powstało już kilka całkiem udanych projektów, ale belgijscy producenci od dawna zachęcają władze do wykonania następnego kroku, jakim byłoby objęcie istniejącym prawem również społecznościowych serwisów wideo. Wygląda na to, że dopięli swego.

Przyszedł czas na TikToka i YouTube’a?

Rząd Flandrii zapowiedział, że w niedalekiej przyszłości media społecznościowe zaczną płacić podatki od zysków z materiałów wideo. Oznacza to, że YouTube i TikTok będą musiały przeznaczyć od 2 do 4 proc. swoich lokalnych dochodów na flandryjski fundusz audiowizualny lub zainwestować w regionalne produkcje filmowe i telewizyjne. Byłoby to pierwsze takie prawo na świecie, ale niewykluczone, że szybko znajdzie naśladowców, podobnie jak swego czasu „podatek od Netflixa”.

Pomysłodawcy argumentują, że skoro przykładowy YouTube zarabia na treściach wideo powstających lub publikowanych we Flandrii, to nie powinien być wyłączony z opłat, którymi obciążeni są inni producenci oraz dystrybutorzy. Zwłaszcza w sytuacji, gdy zyski są ogromne i dotychczas w dużej mierze umykały opodatkowaniu. Chodzi tu też oczywiście o obronę rodzimego przemysłu filmowego tudzież uczynienie go bardziej konkurencyjnym na zglobalizowanym rynku audiowizualnym, czemu służą próby włączania gigantów w koprodukcje – jeśli nie możesz pokonać rywala, to połącz z nim siły.

Mamy tu pewien paradoks. Z jednej strony nakładanie kolejnych podatków i zobowiązań na globalne platformy medialne stanowi odpowiedź na drażliwą dla państw kontynentalnej Europy anglosaską dominację kulturową. Lokalni twórcy straszą postępującą homogenizacją, która stawia na przegranej pozycji produkcje powstające w innych językach niż angielski. Jednocześnie europejscy producenci usiłują zapewnić sobie miejsce w ofercie najpopularniejszych serwisów VOD. Po części za sprawą państwowych legislacji Netflix w ostatnich latach sporo inwestował w liczne seriale współtworzone razem z miejscowymi partnerami.

W przypadku mediów społecznościowych regulacja jest znacznie trudniejsza. Władze nie wpłyną na popularność lokalnych użytkowników TikToka czy youtube’owych kanałów – mogą za to sprawić, że korporacje zarabiające na treściach wideo podzielą się zyskami. Zyskają na tym miejscowi twórcy i przemysł filmowy, którym zastrzyk funduszy pomoże w tworzeniu wartościowych i globalnie konkurencyjnych produkcji. Przynajmniej taki jest zamysł flandryjskich legislatorów. Na efekty będziemy musieli poczekać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Artur Troost
Artur Troost
Doktorant UW, publicysta Krytyki Politycznej
Doktorant na Uniwersytecie Warszawskim, publicysta Krytyki Politycznej.
Zamknij