Gospodarka

Rosyjski FaceApp wie o nas wszystko? I tak wiedział już cały internet!

Przez sieć przetacza się właśnie tzw. gównoburza dotycząca aplikacji FaceApp, która pozwala w błyskawiczny sposób postarzyć własną twarz. Emocjonalnemu wzmożeniu jak zwykle towarzyszy mnóstwo szumu informacyjnego: spróbujmy więc sytuację w skrócie omówić i podsumować.

Po pierwsze, uprawnienia, których FaceApp żąda na smartfonie, są stosunkowo skromne. W czasach, gdy aplikacja typu latarka żąda dostępu do książki telefonicznej i ostatnich rozmów, uprawnienia wymagane do postarzenia twarzy są uzasadnione: FaceApp żąda dostępu do pamięci, aparatu i… niczego więcej.

Po drugie, licencja. Tak, licencja FaceApp wymaga, abyśmy oddali firmie wieczystą, nieodwołalną, transferowalną et cetera, et cetera licencję na zdjęcia, które jej prześlemy. Może je sprzedawać, przerabiać, wykorzystywać w reklamie itd. Treść i charakter licencji może dowolnie rozszerzać, wedle własnego widzimisię. Straszne? Dlaczego, przecież podobne warunki licencyjne ma Google, Instagram oraz Facebook!

Big Brother spotyka Big Data. Oto najbardziej totalna technologia władzy w historii ludzkości

Po trzecie, Rosjanie. Tak, aplikacja została napisana przez rosyjską firmę. Podobnie jak wiele innych znakomitych aplikacji i serwisów: oprogramowanie do zamiany grafiki na tekst (ABBYY), sieć społecznościowa VK, wyszukiwarka Yandex, algorytm kompresji i aplikacja 7z, serwis Chatroulette i mnóstwo innych produktów software’owych. Jest to kraj, który ma dobre uniwersytety, i w konsekwencji wielu utalentowanych informatyków potrafi robić znakomite produkty, także w dziedzinie sztucznej inteligencji – takie jak FaceApp. W Rosji istnieje i działa wiele centrów rozwoju oprogramowania światowych firm. Jest właściwie pewne, że czytając ten tekst, korzystasz z urządzenia lub kodu stworzonego przez Rosjan.

Big data szansą dla demokracji?

Po czwarte, służby specjalne. Tak, to realny problem. W rosyjskim państwie, gdzie rząd i prawo są de facto ekspozyturą i przedłużeniem służb specjalnych, każda firma musi udostępnić im każdą informację. Według rosyjskiego prawa każdy operator telekomunikacyjny musi zainstalować u siebie urządzenia szpiegowskie, które przekazują cały ruch do centrów analitycznych FSB (specyfikacja SORM-3). Jednocześnie nie ma prawa do anonimowości: we wszystkich hotspotach WiFi trzeba się logować imieniem i nazwiskiem, nie można mieć kont anonimowych w sieciach społecznościowych, aplikacje do prywatnej komunikacji (Telegram, Signal) są zabronione, podobnie jak programy szyfrujące ruch (VPN), a dane na temat rosyjskich obywateli mogą być składowane tylko w Rosji.

 

Ugięły się liczne serwisy, m.in. LinkedIn, ale Facebook i Twitter ciągle nie – ryzykując odcięciem rosyjskich użytkowników albo gigantycznymi karami finansowymi.

W konsekwencji tak, jeśli udostępniłaś lub udostępniłaś swoje zdjęcie aplikacji FaceApp, to najprawdopodobniej ma je już FSB, wraz z numerem twojego telefonu, IP, z którego zostało wysłane, i kilkoma innymi danymi. Autorów aplikacji nikt nawet nie zapytał o zgodę – bo nie musiał.

A teraz proszę, zastanów się, czy wcześniej wszystkich tych informacji nie udostępniłeś lub nie udostępniłaś publicznie w internecie. Bo jeśli tak – to nie ma o czym mówić. Twoje dane były i są publiczne, i FaceApp niczego nie zmienił.

Znacznie bardziej należy się martwić tym, co robią tzw. ciasteczka w przeglądarkach albo sam Facebook, który poprzez kody zawarte w zdjęciach odwzorowuje nasze sieci społeczne. Albo – gdy poprzez tag #tenyearchallenge trenował własne algorytmy rozpoznawania twarzy w procesach starzenia.

Autor gównoburzy przeprasza, a dla wszystkich niech to będzie ważna lekcja i prośba, aby trzy razy się zastanowili, zanim udostępnią własny wizerunek wraz z personaliami w internecie. W rosyjskiej lub jakiejkolwiek innej aplikacji.

Karmienie cyfrowego smoka może się kiedyś odbić nam wszystkim nieprzyjemną czkawką.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Chabik
Jakub Chabik
Informatyk, menedżer, wykładowca
Jakub Chabik (1971) – informatyk i doktor zarządzania, od ćwierćwiecza zarządza wdrożeniami w sektorze nowoczesnych technologii. Pisuje do „Krytyki Politycznej” i miesięcznika „Wiedza i Życie”; w przeszłości publikował w „Harvard Business Review Polska”. Wykłada na Politechnice Gdańskiej. Mieszka i pracuje w Gdańsku.
Zamknij