Gospodarka

Bitcoin? Wynajdywanie koła na nowo

Atrakcyjność bitcoina ma wiele przyczyn – choćby taką, że ułatwia handel narkotykami i pranie pieniędzy. Ale stoi za nią coś więcej, a mianowicie marzenie Friedricha Hayeka o wolnym rynku pieniądza. Tyle że ten eksperyment mamy już za sobą.

LONDYN – Złe czasy dla gospodarki zawsze  oznaczały boom na eksperymenty monetarne. Nie inaczej było w kryzysie finansowym w latach 2008-09. Przyczyny tej prawidłowości należy szukać w instynktownym poczuciu, że katastrofy ekonomiczne muszą mieć podłoże monetarne, a więc i ratunku należy szukać w polityce monetarnej. Pieniądza jest albo za dużo, co wywołuje inflację – albo za mało, a wówczas następuje kryzys. Tak więc reformatorzy monetarni – wśród których zawsze trafia się wielu oszołomów i szarlatanów – chcą „uporządkować pieniądz”, tak by jego oscylacje nie zaburzały równowagi „realnej gospodarki”, która opiera się na produkcji i handlu.

Skidelsky: Czy po kryzysie można jeszcze uprawiać ekonomię?

Drugą motywacją dla eksperymentów monetarnych jest uniknięcie co bardziej drastycznych interwencji w ustalony porządek gospodarczy. Skoro fluktuacje pieniądza są głównym powodem fluktuacji gospodarczych, to należy zapewnić właściwą ilość pieniądza dla normalnego funkcjonowania działalności gospodarczej, a wówczas rząd nie będzie musiał się mieszać w gospodarkę. Na tym właśnie polega od dawna główne przesłanie ekonomistów zapatrzonych w wolny rynek.

Mało kto pamięta, że luzowanie ilościowe (quantitative easing, QE) było pierwszym krokiem polityki New Deal prezydenta Franklina Delano Roosevelta. Ponieważ w Stanach panował system waluty złotej, departament skarbu USA zaczął skupować złoto, by podnieść jego cenę i w ten sposób wzmocnić siłę nabywczą mocno zadłużonych farmerów. Zakupowe szaleństwo Roosevelta, które w tamtym czasie John Maynard Keynes nazywał „standardem złota po paru głębszych” powszechnie uznano za nieskuteczną politykę. Jednak w 2008 roku, chcąc zatrzymać załamanie gospodarcze, szef Banku Rezerw Federalnych, monetarysta Ben Bernanke i inni szefowie banków centralnych wrócili do dawno pogrzebanej koncepcji. Tym razem przyjęła formę skupu rządowych obligacji i papierów wartościowych.

I tak „niekonwencjonalna polityka monetarna” – Keynes pewnie nazwałby ją „luzowaniem po kilku głębszych” – stała się standardowym mechanizmem ratowania gospodarki. Chociaż nowy pieniądz trafił głównie do skarbców albo posłużył do spekulacji, to luzowanie ilościowe okazało się sukcesem w tym sensie, że pozwoliło puścić mimo uszu apele o bardziej ekspansywną politykę fiskalną (czyli zwiększanie wydatków państwa lub zmniejszanie podatków).

Oprócz reformy monetarnej, po obu załamaniach gospodarczych energicznie promowano reformę bankową. W 1933 roku uchwalono w USA ustawę Glassa-Steagalla, w myśl której właściciele banków komercyjnych nie mogli już spekulować depozytami swoich klientów. Ustawy Dodda-Franka w USA, raport Vickersa w Wielkiej Brytanii i raport Liikanena w Unii Europejskiej, które pojawiły się po 2009 roku, także miały „uodpornić banki na wstrząsy”. Chociaż wstrząsy, które odczuwał system bankowy, były konsekwencją, a nie przyczyną wstrząsów gospodarczych, całkowicie zignorowano ten fakt, uznając, że wystarczy przywrócić równowagę w systemie pieniężnym i bankowym, a żadnych turbulencji już nie będzie.

Warufakis: Bank jest jak wehikuł czasu

Właśnie w tym kontekście należy oceniać najnowszą odsłonę monetarnej manii, czyli modę na kryptowaluty. „Elektroniczne systemy gotówkowe peer-to-peer” mają uleczyć bolączki gospodarki przez mechanizmy monetarne – tyle że tym razem z całkowitym pominięciem banków. Dlaczego potrzebujemy chorych pośredników, pytają twórcy kryptowalut, skoro możemy stworzyć internetowe systemy transakcyjne i systemy przechowywania środków, które będą bezpieczne dla użytkowników i niewidzialne dla potencjalnych regulatorów?

Bitcoiny są pierwszą globalną, wirtualną bańką spekulacyjną

O ile techniczne szczegóły tych nowych systemów generowania gotówki są trudne do zrozumienia, to inspiracje przyświecające stworzeniu całej koncepcji już takie nie są. Pojawienie się bitcoina w styczniu 2009 roku zbiegło się w czasie z kryzysem bankowym. Instytucje finansowe bankrutowały albo były ratowane od niewypłacalności przez podatników. Obywatele poszukiwali więc sposobu na to, by upadające banki i nienasycony fiskus trzymały ręce z dala od ich pieniędzy i transakcji pieniężnych. Rozwiązanie podsunęły kryptowaluty.

Atrakcyjność bitcoina ma wiele przyczyn – choćby taką, że ułatwia spekulacje, handel narkotykami i pranie pieniędzy. Ale za tymi bardziej zdrożnymi pożytkami z kryptowaluty stoi coś więcej, a mianowicie marzenie Friedricha Hayeka o wolnym rynku pieniądza. W połowie lat 70., w szczycie inflacji, którą Hayek uważał za konsekwencję nadmiernej kreacji pieniądza przez banki centralne, ekonomista ten wysunął propozycję, by podmioty prywatne mogły na zasadach wolnej konkurencji emitować własny pieniądz. „Jeśli chcemy, by swoboda działalności gospodarczej nie przepadła, to nie mamy innego wyjścia niż tylko zastąpić rządowy monopol monetarny i systemy walut narodowych wolną konkurencją” – przekonywał. Jego zdaniem nie da się powstrzymać rządu przed psuciem pieniądza. „ Jak dotąd rząd nie zdołał zapewnić nam dobrego pieniądza, bo nie jest i nigdy nie będzie w stanie tego zrobić” – pisał Hayek.

Grela: Nie tylko bitcoin. Faircoiny, solarcoiny, bananacoiny i inne kryptowaluty

Bitcoin można traktować jako próbę powstrzymania gorszego pieniądza przed wypieraniem lepszego.  Na przykład jego całkowita podaż jest sztywno ustalona, mniej-więcej tak jak byłoby w przypadku waluty opartej na parytecie złota. Paradoksalnie, chociaż bitcoiny powstają z niczego, to nie dają możliwości „kreacji” pieniądza. Będą wydobywane w coraz mniejszych ilościach, aż w 2040 roku ich zasoby się wyczerpią, a całkowita liczba cyfrowych monet wyniesie 21 milionów. Innymi słowy, ta waluta nie jest w ogóle elastyczna. Oznacza to, że na długo przed wyczerpaniem się kopalni bitcoin natknie się na ten sam problem, który miał standard złota: zabraknie pieniędzy do obsłużenia rosnącej gospodarki i populacji. Problem będzie tym poważniejszy, im więcej podmiotów będzie trzymać zapasy bitcoinów i nie puszczać ich w obieg.

Jednocześnie kryptowaluty nie zapewniają ochrony przed inflacją. Hayek sądził, że jego system konkurencyjnych walut doprowadzi w końcu do wykształcenia się monopolu tego, kto będzie oferował walutę najlepszej wartości. Ale oczywiście dokładnie taki proces odsiewania osłabionych inflacją walut przeszliśmy już w historii. Właśnie dzięki niemu mamy teraz banki centralne. Niewiarygodne, że ktoś uznał za konieczne pokonać jeszcze raz tę samą drogę tylko po to, by znaleźć się w tym samym miejscu.

Fakt jest taki, że nie odkryliśmy lepszego sposobu na utrzymanie wartości pieniądza na mniej-więcej stałym poziomie niż powierzenie kontroli nad tą sprawą bankom centralnym, zdolnym bezpośrednio lub pośrednio wpływać na wolumen kredytów udzielanych przez banki komercyjne. Hayekowska diagnoza ostatniego kryzysu (czyli że winę za niego ponosi nadmiar kredytów udzielonych przez banki) jest sama w sobie trafna. Trzeba jednak zadać pytanie, dlaczego stało się to, co się stało, by zrozumieć, że odpowiedź nie kryje się w mechanizmach. Nie ma też mechanicznych rozwiązań problemu. Stwierdzenie „zatroszczmy się o gospodarkę, a kwestie monetarne same się uporządkują” nie jest do końca prawdziwe. Ale jest bliższe prawdy niż przekonanie, że sama reforma monetarna rozwiąże problemy chorej gospodarki.

Brus i Łaski: zapomniani wizjonerzy socjalizmu rynkowego

**
Copyright: Project Syndicate, 2018. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Skidelsky
Robert Skidelsky
Ekonomista, członek brytyjskiej Izby Lordów
Członek brytyjskiej Izby Lordów, emerytowany profesor ekonomii politycznej Uniwersytetu Warwick.
Zamknij