„Przeniesiemy obligacje z powrotem do filaru kapitałowego”? Jakie obligacje? Czyżby pan Schetyna nie wiedział, że w OFE nie ma żadnych obligacji. Felieton Piotra Kuczyńskiego.
O dwóch sprawach muszę napisać, proteście lekarzy i konwencji Platformy Obywatelskiej.
Zdrowie
Nie jestem specjalistą w dziedzinie ochrony zdrowia, ale patrzę nań oczami pacjenta i uważam, że z tego punktu widzenia lekarze mają rację żądając szybkiego zwiększenia finansowania ochrony zdrowia.
czytaj także
Zaniedbania w tym obszarze obciążają wszystkie ekipy rządzące po 1989 roku. Wszyscy politycy śmiertelnie boją się poinformować społeczeństwo, że niezbędna jest podwyżka składki zdrowotnej. Może po prostu należałoby przeprowadzić w tej, jakże ważnej sprawie, referendum? Teoretycznie płacimy 9% naszych pensji na ochronę zdrowia, ale tak naprawdę płacimy poza PIT tylko 1,25%. Reszta, czyli 7,75% pochodzi z tego, co i tak płacimy w PIT.
Pamiętać trzeba, że ponad 90% wydatków państwa na ochronę zdrowia pochodzi z naszych składek. Tak więc to, że zwiększyły się znacznie wydatki na ochronę zdrowia, wynika bezpośrednio z wzrostu wpływów ze składki zdrowotnej. Inaczej mówiąc, dzięki dobrej koniunkturze gospodarczej i niskiej stopie bezrobocia, sami sobie zawdzięczamy wzrost wydatków. Nie ma w tym wielkiego udziału rządu.
Podwyżkę składki (z naszej części) zapowiadał zarówno premier Donald Tusk jak i minister Zbigniew Religa, ale nic z tego nie wyszło, mimo tego, że wszyscy wiedzą, iż żadna reforma nie uratuje ochrony zdrowia, jeśli nie zwiększy się wysokości finasowania i nie zmieni systemu tak, żeby był maksymalnie efektywny.
„Protestuję, bo to jedyna droga, żeby sytuacja w służbie zdrowia się poprawiła”
czytaj także
Pamiętać trzeba o tym, że co prawda olbrzymią większość wydatków na ochronę zdrowia ponosi się w ostatnich latach życia człowieka (z oczywistych powodów), ale to nie znaczy, że zwiększenie wydatków ma pomóc tylko seniorom. Zaznaczam to wyraźnie, bo spotkałem się z zarzutem, że kosztem młodych dbam tylko o swoje pokolenie. Tak, seniorzy najbardziej potrzebują dobrej ochrony zdrowia, ale pieniądze wydane na zdrowie zwracają się błyskawicznie, z dużym zyskiem.
Można sobie wyobrazić, ile oszczędziłoby się dzięki wczesnej profilaktyce, lepszym i szybszym dostępem do specjalistów i możliwością kupna dobrych i tanich leków. Po prostu dzięki dobrej opiece zdrowotnej od urodzenia do wieku senioralnego chorowalibyśmy rzadziej, poważne choroby byłyby szybciej diagnozowane i taniej leczone, a w starość wchodzilibyśmy zdrowsi i mniej obciążalibyśmy system. Polska oszczędziłaby krocie.
Podobno najlepsza jest holenderska ochrona zdrowia, chociaż jeśli chodzi o efektywność, to jest w drugiej dziesiątce wśród 191 państw (klasyfikacja Światowej Organizacji Zdrowia, WHO – niestety ostatnia z roku 2000, bo była niedoskonała i mocno krytykowana). Najdroższy jest system amerykański – kosztuje kilkadziesiąt procent drożej (na głowę ludności) niż kolejny w tabeli, ale jeśli chodzi o efektywność, to lokuje się w czwartej dziesiątce.
Polska jest na miejscu 50, a na ochronę zdrowia wydaje w systemie państwowym około 4,5% PKB. Kraje rozwinięte (nie dajmy się wprowadzić w błąd FTSE Russell zakwalifikował Polskę do krajów rozwiniętych tylko, jeśli chodzi o rynek finansowy) wydają ponad 10% PKB, a USA nawet ponad 17%. Jeśli spojrzy się wyłącznie na Europę, to według Euro Health Consumer Index 2016 nasz kraj plasuje się gdzieś przed Albanią, Holendrom naprawdę można bardzo zazdrościć.
Nawiasem mówiąc, ciągle to powtarzam i powtórzę jeszcze raz, gdyby dodać budżetowe wydatki na 500+ (około 25 mld złotych) do kosztów obniżenia wieku emerytalnego (około 10 mld i będzie rosło) to w sumie te 35+ miliardy dałyby wydatki bliskie pożądanym i zalecanym przez WHO 6,8% PKB. Tyle, że skutki takiego zwiększenia wydatków (i przy okazji zwiększenia efektywności ich wydatkowania) odczulibyśmy nie natychmiast, a 500+ i obniżenie wieku emerytalnego działa natychmiast i daje wyraźne skutki polityczne, a w zasadzie wyborcze.
To jednak jest już płakanie nad rozlanym mlekiem. Nie da się tego odwrócić. Żaden polityk już się na to nie odważy. Ostrzegam jednak: sukces polityczny 500+ i obniżenie wieku emerytalnego podniosły szlaban prowadzący na drogę bez powrotu. Każda partia polityczna chcąca wygrać wybory będzie składała propozycje będące hojnymi prezentami dla wyborców (o tym niżej). Ten przymus poprowadzi Polskę drogą, którą przed nią szły Grecja i Węgry. Węgrzy jakoś wygrzebali się z problemów, ale to, co się działo i dzieje w Grecji, powinno być dla nas potężną przestrogą…
czytaj także
W programie Platformy Obywatelskiej jest na temat ochrony zdrowia dość niepoważny akapit. W uzupełnieniu tego programu PO zaproponowała dojście do wydatków na ochronę zdrowia w wysokości 6,8% PKB w ciągu 4 lat, bez zwiększania składki zdrowotnej i podatków. Jak ma się ziścić ten cud? Mają być użyte dochody z akcyzy od alkoholu i papierosów. Doskonale, ale kołdra jest krótka – jeśli z budżetu zabierze się tę akcyzę, to przecież gdzieś tych pieniędzy zabraknie.
Potwierdza się teza mówiąca o tym, że politycy boją się powiedzieć Polakom to, co powiedziane być musi: trzeba zwiększyć składkę zdrowotną. W końcu października NFZ opowiedział się za stopniowym podniesieniem składki z 9 na 11%, ale rząd (oczywiście) się sprzeciwia. Mam jednak nadzieję, że sprzeciw zostanie przełamany.
PO i emerytury
Wspomniałem o Platformie Obywatelskiej. Niedawno odbyła się konwencja partii. PO przedstawiła tam przytoczony wyżej program samorządowy, a przewodniczący Grzegorz Schetyna pokazał kierunki, w których chce iść jego partia po wyborach. Zwrócił moją uwagę przede wszystkim fragment, w którym przewodniczący Schetyna mówił o systemie emerytalnym (jednak znowu never ending story – znowu, bo o systemie emerytalnym pisałem też miesiąc wcześniej).
czytaj także
Otóż, ku mojemu zdumieniu przewodniczący powiedział, że „błędem było przeniesienie obligacji skarbowych z filara kapitałowego do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych”. W ten sposób skrytykował zarówno premiera Tuska jak i ministra Rostowskiego. Jego sprawa, żyjemy w wolnym kraju. Jednak ja nadal uważam, że zadłużanie państwa po to, żeby w OFE leżały obligacje, z których fundusze dostawałyby odsetki dodatkowo zwiększające dług państwa, to był pomysł katastrofalny i likwidacja tej aberracji była słusznym ruchem.
Nie ma jednak sensu na ten temat dłużej dyskutować, bo to już zamierzchła przeszłość. Skupię się na tym, co przewodniczący powiedział o przyszłości. Powiedział dokładnie: „Błędy trzeba umieć naprawiać. Dlatego Platforma odbuduje filar kapitałowy w systemie emerytalnym, a wszystkie zgromadzone w nim środki będą zapisaną prawnie własnością oszczędzających. Tym, którzy zechcą, przeniesiemy obligacje z powrotem do filaru kapitałowego, obniżając wszystkie opłaty, lub zamienimy na akcje spółek Skarbu Państwa.” I to, co powiedział, jest istnym kuriozum.
„Przeniesiemy obligacje z powrotem do filaru kapitałowego”? Jakie obligacje? Czyżby pan przewodniczący nie wiedział, że w OFE nie ma żadnych obligacji, a są jedynie zapisy na kontach równe wartości umorzonych obligacji, które zostały zabrane z OFE? Powtarzam: tych obligacji już nie ma, więc nie ma co przenosić. Można jedynie wyemitować nowe obligacje i przekazać je OFE. W ten sposób zwiększając oczywiście zadłużenie Polski.
Zakładam, że 90% ludzi zechciałoby wziąć obiecywane obligacje, szczególnie, że przewodniczący twierdzi, że one „będą zapisaną prawnie własnością oszczędzających”, czyli że z systemu państwowego zrobi się prywatny. Skoro tak, to trzeba będzie wyemitować jakieś 130 mld złotych w obligacjach i o tyle zwiększyć dług Polski. To jest około 7% PKB. Po dodaniu do obecnego zadłużenia Polski dług przekroczyłby 60% PKB, czego zabrania nam Konstytucja… Doszłoby do pięknej katastrofy, której pozazdrościłby nam Grek Zorba.
A może chodzi o to, że jednak to nie my decydowalibyśmy o tym, co trafi do tych nowych OFE? Może część będzie w obligacjach, a część w akcjach? Bo przecież o tym też („lub zamienimy na akcje spółek Skarbu Państwa”) mówi pan Schetyna. Twierdzi również, że „akcje firm zasilą prywatne konta emerytalne. W ten sposób odbudujemy drugi filar polskiego systemu emerytalnego.” A to przecież jest nic innego jak projekt wicepremiera Mateusza Morawieckiego. Tylko w nim nie ma karkołomnych pomysłów na potężne zwiększenie ilości obligacji. I może lepiej na projekcie Morawieckiego (o tym w poprzednim moim felietonie) poprzestańmy.