Wsiadając do pociągu Kijów–Warszawa, słyszę pytanie: „Ej, młody człowieku, przekażesz coś Polakom?”. Zatrzymuję się i widzę jak najbardziej normalną osobę, która wciska mi pobazgrany drobnymi literkami papierek. „Niech to przeczytają w Warszawie”. „Ale komu mam to przekazać?”. „Wszystko jedno. Wrzuć to do dowolnej skrzynki pocztowej. A najlepiej, jeśli dasz to jakiemuś listonoszowi. On wtedy przekaże komu trzeba. Ale nie każdy potrafi. Trzeba mieć odwagę, żeby to zrobić”. Więc przekazuję.
„Państwo wie to, co wie. Szukam klubu piłkarskiego pięć (!) lat na Ukrainie. Kiedy dowiadują się, że nie jestem gejem, nie chcą mnie zatrudniać. […] Ci geje potrafią: prowokować bójkę, doprowadzić do ubóstwa, nakazać coś ustnie lub pisemnie; pomagać przyjaciołom działaniem lub brakiem działania; udawać, że są dobrymi, przyzwoitymi lub biednymi; udawać, że są wrodzy sobie nawzajem; robić krzywdę każdemu, kto jest lepszy; udawać, że są samotni”.
Od dłuższego czasu kolekcjonuję twórczość ludzi, którzy chcą się wypowiedzieć tak bardzo, że rozdają przypadkowym przechodniom własne teksty. Zauważyłem, że najczęściej używają tego samego medium: kolażu z kawałków tekstów, a czasem też obrazów, arbitralnie umieszczonych na kartkach papieru i rozmnożonych przy pomocy prymitywnych urządzeń drukarskich. Tym razem autor miał tak dużo do powiedzenia, że dla obrazów miejsca zabrakło. Możemy tylko sobie wyobrazić, jak mógłby zilustrować swoją wypowiedz.
„Ci geje potrafią: nielegalnie zmienić rozkład, nie dać nagrody, przegonić psa i potem go szukać, mnożyć 1 przez 1 za pomocą kalkulatora i potem jeszcze sprawdzać wynik, spowodować wypadek, odmówić leczenia, podpalać, bredzić, psuć sygnał wideo albo audio, drapać meble, naprawiać niezłamane; udawać, że są rodziną; przewozić dzieci-gejów w grupach”.
Mniejszości seksualne w moim kraju znalazły się w trudnej sytuacji. Do medialnej nagonki za jakiekolwiek przejawy seksualnej inności dołączyła nagonka ustawodawcza. Podobnie jak w Rosji, nad Ukrainą krąży widmo zakazu „homoseksualnej propagandy”. Zakazu absurdalnego nie tylko z tego powodu, że do owej „propagandy” można zakwalifikować jakiekolwiek wypowiedzi nienaznaczone homofobią, ale też dlatego, że na Ukrainie praktycznie nie ma osób otwarcie mówiących o swojej homoseksualności. Natomiast media są wypełnione wieściami o kolejnych sukcesach międzynarodowego spisku gejowskiego, który w ciągu paru tygodni wymierzył kilka miażdżących ciosów w umysłowy spokój postradzieckich obskurantów.
Najpierw ulegli temu spiskowi brytyjscy konserwatyści, potem francuski parlament zdominowany przez lewaków (a czego jak nie propagandy homoseksualizmu po lewakach się spodziewać?); wreszcie podał się do dymisji papież, który nie wytrzymał propagowania homoseksualizmu przez własnych biskupów (przecież ogłosił swoją abdykację dzień po wywiadzie jednego z wysoko postawionych włoskich duchowych, który poparł małżeństwa homoseksualne). Nic dziwnego, że władze Rosji (i, co za tym idzie, władze Ukrainy) ogłosiły słabiutki, praktycznie nieistniejący ruch gejowski w tym kraju swoim największym przeciwnikiem. Ten ruch potrafi przecież działać w tak podstępny, niezauważalny sposób, że nic nie uchroni nawet zajadłego autora homofobicznej ustawy przed nagłym pożądaniem do osoby tej samej płci. Skoro udało im się wymusić abdykację na papieżu, mogą naprawdę wszystko.
„Ci geje potrafią: udawać, że gaszą pożar, uwięzić niewinnych, kradnąc kwity, listy, notesy; molestować zwierzęta; być kamikadze; inscenizować zabójstwo; robić pogromy; wyrządzić sobie krzywdę, bo są wariatami”.
Władze Rosji (i, co za tym zawsze idzie, władze Ukrainy) zachowują się dokładnie jak ten wariat rozdający przechodniom kartki papieru z wyliczonymi grzechami gejów, które sprawiły, że mu się w życiu nie udało. Z tą różnicą, że publiczność, do której te wyliczenia trafiają, liczy kilkaset milionów osób.