Jak niska powinna być frekwencja, żeby dla wszystkich było jasne, że wybory w tych okolicznościach to farsa?
Czy naprawdę ktoś przy zdrowych zmysłach może uważać, że 10 maja wszystko będzie tak jak dawniej, wszyscy już będziemy hasać sobie na swobodzie, śmierć i choroba nie będą nikomu zagrażały? I może nawet nie będzie żadnego kryzysu, bo odłożony popyt podniesie gospodarkę z kolan?
Jeśli myśli tak Jarosław Kaczyński, to znaczy, że jest kompletnie odklejony od rzeczywistości. Ale może jednak nie jest.
Jak widać PiS po długim okresie chodzenia w zaparte – „nic się nie dzieje, a czemuż to mielibyśmy odkładać wybory?” – postanowił zabezpieczyć się przed zarzutem, że mogłyby one dla kogokolwiek być niebezpieczne. Trwając jednocześnie przy swoim – wybory muszą się odbyć w terminie. W sposób niezgodny z Konstytucją, w nocy i z zaskoczenia, obóz rządzący wprowadził zmiany w prawie wyborczym, dopuszczając możliwość głosownia korespondencyjnego dla osób pozostających w kwarantannie i tych po 60. roku życia. Czyli jednak wiedzą, że będą jacyś zagrożeni i jacyś uziemieni? No i w końcu wybory to nie przymus, tylko prawo, z którego można skorzystać, albo i nie, jeśli ktoś się boi. Ważne, żeby władza pozostała w dotychczasowych rękach.
A ja, jako obywatelka, mogę po prostu nie iść na wybory. I nawet mogę nazwać to bojkotem – czyli niepójściem ostentacyjnym. Pytanie, jak wielu z nas, zawsze głosujących i zaangażowanych, zdecyduje się na ten krok, tak aby był on widoczny i znaczący? Jak wielu Polaków zdecyduje się zostać w domach? I jak niska powinna być frekwencja, żeby dla wszystkich było jasne, że wybory w tych okolicznościach to farsa?
Będziemy o tym pewno przez najbliższe tygodnie intensywnie dyskutować.
Indywidualne prawo wyborcze i nasze decyzje to jedna sprawa, ale mamy też w polityce swoich reprezentantów. Przedstawicieli ugrupowań, na które głosowaliśmy, deklarujących się jako przeciwnicy PiS. I byłoby dobrze, aby brali oni pod uwagę głosy swoich elektoratów.
Co dalej z wyborami prezydenckimi? O przełożenie apelują kontrkandydaci Dudy i obywatele
czytaj także
Czego od nich oczekuję? Podobnego namysłu oraz klarownej decyzji. I uważam, że powinna to być decyzja wycofania swoich kandydatów i wezwanie wyborców do bojkotu wyborów.
Był czas, kiedy pojawiały się spekulacje, że wycofanie się innych kandydatów z wyścigu wyborczego może zmusić władze do odsunięcia terminu wyborów – gdyby nie startował nikt poza Dudą. Jednak zarejestrowali się kandydaci, którzy z pewnością tego nie zrobią. Marek Jakubiak, któremu z nieba spadło 160 tys. podpisów, i jeszcze trochę egzotycznego planktonu.
czytaj także
Jeśli ktoś przystępuje do gry, to potem powinien uznać jej rezultat. I nie bardzo potem może go podważać. Trudno, skoro Duda ma wygrać, niech wygra z Jakubiakiem. Zasada jednak jest prosta – z oszustami nie siada się do stolika.