Twój koszyk jest obecnie pusty!
Kiedy wyjść zza kamery?
Starajmy się słuchać i rozumieć innych. Czy jednak nie pojawia się taki moment, kiedy trzeba powiedzieć: „dosyć!”?

W naszym dzienniku jednego dnia Kaja Puto, broniąc reportażu Magdy Ruty o „narodowych dziewczynach”, namawia nas, żebyśmy słuchali nacjonalistów, a właściwie nacjonalistek, a następnego Przemek Witkowski oprowadza po prawicowym gabinecie osobliwości.
Czy są to dwa różne podejścia do podobnego tematu, czy to te nacjonalizmy aż tak się od siebie różnią? Jak to w narracjach bywa, jedno splecione jest z drugim. Witkowski pokazuje nam aberracyjne, antysemickie i spiskowe teorie promowane przez niezbyt przyjemnych panów w wieku ponad średnim. Jednak panów bliżej nie poznajemy. Może są miłymi sąsiadami? Umieją opiekować się wnukami? Coś w życiu poza tym zrobili pożytecznego? Czyż poza wszystkim nie są ludźmi tak jak my?
Na pewno nie do tego stopnia co bohaterki reportażu Ruty. W nim widzimy młode, ładne i dobrze ogarnięte dziewczyny, które studiują, pracują, działają społecznie. Trochę feministki, trochę ekolożki i sierotkom z domu dziecka też pomogą. Ładnie wyglądają na zdjęciach, co w warunkach ageistowskiej popkultury też nie jest bez znaczenia. Jaś Kapela mógłby umówić się z każdą z nich na kawę. Poza tym mają raczej niefajne nacjonalistyczne i rasistowskie poglądy, ale w końcu ludzie mają prawo do różnych poglądów. I oczywiście nie musimy się z nimi zgadzać. Jak przekonuje nas Kaja Puto, powinniśmy je zrozumieć. W porównaniu z nacjonalizmem „szurów”, jak nazywa swoich bohaterów Witkowski, ten kobiecy nacjonalizm już jest nowocześniejszy, opatrzony pewnymi zastrzeżeniami i ma świeżą twarzyczkę atrakcyjnej blondynki. Słowem, dobry pijar i, jak to się mówi, ocieplenie wizerunku.
Czy – jak zaleca Puto – dzięki temu lepiej zrozumiemy, czemu nacjonalizm rośnie w siłę? Ja zrozumiałam, że również dzięki takim tekstom, które go normalizują i dostrzegamy w nim twarze zwykłych ludzi, a nie poważne zagrożenie. Czy taka normalizacja może prowadzić też do ucywilizowania prawicowego ekstremizmu? Może to jest właściwa droga – grzecznie słuchajmy, nie piętnujmy i infiltrujmy feminizmem, ekologią, lewicowymi ideami społecznymi? O tym można by nawet podyskutować zamiast prawić morały o tym, jaka zła jest mowa nienawiści.
Jakiś czas temu pisałam o czeskim filmie dokumentalnym Biały świat według Daliborka. Zatytułowałam tę recenzje Daliborek – wzruszający naziol, bo ten naziol miał też bardzo ludzkie oblicze, chociaż może nie takie ładne jak bohaterki reportażu. I reżyser je pokazywał. Ale postawił także Daliborka twarzą w twarz z konsekwencjami jego poglądów, zawiózł go do Auschwitz, a kiedy Daliborek dalej bredził jak ci szurnięci panowie, złamał zasady rozumiejącego dokumentalisty, wyszedł zza kamery i powiedział: dosyć!
I to jest pytanie, które chciałam postawić. Owszem, starajmy się słuchać i rozumieć innych, ale czy jednak nie pojawia się taki moment, kiedy trzeba powiedzieć: „dosyć!”? Na przykład kiedy w szeroko czytanym medium ktoś mówi, że dziecko Polki i czarnego, wychowane od kołyski w Polsce, nigdy w pełni nie będzie Polakiem.

















