W niedzielę liderzy i liderki partii lewicowych (SLD, Wiosny i Lewicy Razem) zorganizowali w Białymstoku demonstrację „Polska bez przemocy”. Była to odpowiedź na ataki, z jakimi tydzień wcześniej spotkał się pierwszy w tym mieście Marsz Równości. Manifestację można nazwać sukcesem – organizatorzy mieli bowiem i trochę szczęścia, i trochę rozumu.
Szczęścia, bo w demonstrację prawie nikt nie rzucał kamieniami. Pseudokibice i skrajni prawicowcy, którzy na Marsz odpowiedzieli agresją, tym razem postanowili siać swą nienawiść gdzie indziej, zresztą część z nich została wcześniej aresztowana. Gdyby stało się inaczej, białostoccy aktywiści i aktywistki mieliby słuszne prawo do irytacji desantem trzech podburzających nastroje panów z Warszawy. Ale atmosfera w Białymstoku – jak zapewniają uczestnicy niedzielnego wydarzenia – była pełna nadziei i solidarności; dopisała też frekwencja.
Starczyło też rozumu, bo lewica jako jedyna siła polityczna (no dobrze, nieokreślona jeszcze hybryda) zdecydowała się jednoznacznie potępić eskalację homofobicznej przemocy, do której doszło w Białymstoku, oraz polityków, którzy do niej doprowadzili, odgrywając dla wyborców kolejny odcinek przedstawienia pt. Polska – oblężona twierdza.
Przemówienie Adriana Zandberga – Białystok, 28.07.2019
Polska to piękny i różnorodny kraj. Każdy ma prawo kochać i być kochaną. Nikt nie zasługuje na agresję, nienawiść i przemoc. O tym wczoraj mówiliśmy w Białymstoku, solidaryzując się m.in. z pobitymi na Marszu Równości osobami. #PolskaPrzeciwPrzemocy
Opublikowany przez Razem Poniedziałek, 29 lipca 2019
PO jak zwykle była za, a nawet przeciw – nie wzięła udziału w niedzielnej demonstracji, choć niektórzy jej członkowie, jak poseł Michał Szczerba czy Rafał Grupiński, zjawili się na manifestacjach solidarności z Białymstokiem, które odbyły się w kilkunastu miastach kraju. Grzegorz Schetyna zorganizował natomiast konferencję prasową, na której wygłosił ogólnikowe tezy o tym, że przemoc jest zła, a PiS nie chce mówić o drożyźnie.
PSL z kolei wybrało drogę kopiowania klasycznej postawy PiS-u, który w aktywizmie LGBT+ dopatruje się prowokacji. W specjalnym oświadczeniu przygotowanym przez ludowców czytamy, że „radykalne demonstracje stają się w Polsce miejscem eskalacji sporów światopoglądowych i częstokroć forum do prowokacji oraz obrażania uczuć religijnych osób wierzących”. Trudno nie odebrać tego jako relatywizowania przemocy i próby bycia bardziej PiS-owskim niż PiS – bo przecież akty agresji w Białymstoku potępiła nawet szefowa MSW Elżbieta Witek.
czytaj także
Lewica w sprawie przemocy wobec osób LGBT+ jako jedyna nie kluczy ani nie przemilcza ideologicznych motywacji sprawców – to bardzo ważne w atmosferze niemal pogromowej, jaka zapanowała w Polsce po Białymstoku. Jak zauważył na naszych łamach Michał Sutowski, na przemoc w ostatnich dniach narażone były nie tylko osoby LGBT+, ale również te „omyłkowo wzięte za geja”, a nawet krytykujące homofobiczne hasła – vide brutalne pobicie dziennikarza Przemysława Witkowskiego.
Przemoc wobec osób LGBT+ to w Polsce nic nowego; bezprecedensowa jest natomiast homofobiczna kampania, którą prowadzą członkowie partii rządzącej i przychylne jej media od dobrych kilku miesięcy. Zrównywanie osób LGBT+ z pedofilami, wykorzystywanie antysemickich kalk (straszenie seksualizacją dzieci przez „obcy element”) i narracja o „antypolskiej ideologii LGBT+” podsycają uprzedzenia i niewiedzę części społeczeństwa, które zresztą nie dziwią, zważywszy choćby na brak rzetelnej edukacji seksualnej w polskich szkołach.
Szczucie na mniejszości wymyka się władzy spod kontroli [Sutowski rozmawia z Witkowskim]
czytaj także
PO i PSL nie mają jaj, by się temu w jednoznaczny sposób przeciwstawić, działają defensywnie lub – jak w przypadku pobiałostockich wypowiedzi polityków PSL – niemal w ogóle nie działają. Tym samym oddają PiS pole do kreowania i pogłębiania negatywnego wizerunku osób LGBT+. Czynią tak mimo faktu, że nie mają większych szans – z pewnością nie ma ich Platforma – na pozyskanie poparcia Kościoła katolickiego w kampanii wyborczej. I mimo dynamicznej liberalizacji – również w kwestii praw osób LGBT+ – oraz sekularyzacji polskiego społeczeństwa.
Ale to na szczęście już wyłącznie ich problem. Reakcje polskich polityków na wydarzenia w Białymstoku pokazują, że wyborcy i wyborczynie lewicy mogą z czystym sumieniem cieszyć się ze wspólnego startu SLD, Wiosny i Razem w jesiennych wyborach – nawet jeśli mają do tego miksu jakieś zastrzeżenia. O ile do niego dojdzie – i o ile partie pójdą na kompromisy potrzebne do ogłoszenia wspólnego programu – lewica ma ogromną szansę na reprezentację w parlamencie.
Leder: Po wydarzeniach w Białymstoku potrzebujemy „rajdów wolności”
czytaj także
A to po wyborach poskutkuje nie tylko zwiększeniem widzialności lewicowych postulatów czy zablokowaniem potencjalnej większości konstytucyjnej PiS, ale również gwarancją, że w Sejmie RP IX kadencji znajdą się osoby, które w żadnych okolicznościach nie zapomną o podstawowych prawach człowieka i obywatela.