Wasi znajomi też zrezygnowali z wyjazdów na narty do Włoch? Nie żebym jakoś bardzo to potępiał, ale w sumie potępiam. Trudno oczekiwać od ludzi, że sami z siebie zrezygnują z bezsensownego latania, które jest do tego takie tanie. Wirus może tutaj pomóc. I pomaga – pisze w felietonie Jaś Kapela.
1. Mniejsze emisje gazów cieplarnianych
Pomimo kolejnych szczytów klimatycznych i poważnego zaniepokojenia wyrażanego już nie tylko przez naukowców i politycznych liderów, ale nawet poważnych miliarderów, emisje CO2 i innych gazów cieplarnianych ciągle rosną. Rynek handlu uprawnieniami do emisji to jakiś ponury żart smutnych kapitalistów. Zamiast ograniczać emisję, każe jedynie płacić za trucie. Czy to jest jakieś średniowiecze? Możesz zabić chłopa, ale to będzie cię kosztowało denara. Za zgwałcenie chłopki pół denara. Za wyrżnięcie całej wioski pięć denarów. W hurcie zawsze taniej.
czytaj także
Tymczasem wydaje się, że naukowcy z Wuhan opracowali pierwszą skuteczną strategię zatrzymania emisji. No, może drugą, bo wcześniej amerykańskim naukowcom udało się powstrzymać emisje w Iraku, a zbrojnym pachołkom prezydenta Asada ukrócić rozwój Syrii, tej niegdysiejszej Szwajcarii Bliskiego Wschodu. Choć warto docenić te działania, trzeba jednak pamiętać, że wojsko wywalczyło sobie, że jego emisje nie są wliczane do raportów IPCC, więc wcale nie jest pewne, czy wielkość produkcji, konsumpcji i zniszczenia towarzyszącego wojnom rzeczywiście powoduje spadek emisji. Czy tylko tak to wygląda z perspektywy krajów, w których ogniem i mieczem wprowadzano degrowth.
Koronawirus nie ma licznych wad działań wojennych, a ma prawie wszystkie ich zalety. Nie tylko w epicentrum epidemii koronawirusa, ale w całych Chinach emisje spadły o drastyczne 25 proc. Taki spadek jest absolutnie bezprecedensowy, komentują naukowcy. Emisje spadają zresztą na całym świecie. Czy to jest ta radykalna polityka, na którą czekamy? Wolałbym inną, ale jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.
Analysis: Coronavirus has temporarily reduced China’s CO2 emissions by a quarter | @laurimyllyvirta https://t.co/G96YfW0451 pic.twitter.com/tTjh1m5Fio
— Carbon Brief (@CarbonBrief) February 19, 2020
2. Mniejszy smog
Oczywiście wraz z zamykaniem fabryk i wstrzymywaniem produkcji przestają działać również węglowe elektrownie i inne kominy. Mniej też jest transportu towarów i ludzi, więc automatycznie powietrze staje się czystsze. Spójrzcie tylko na mapkę zanieczyszczenia powietrza w Chinach. W miejscach, gdzie poziom smogu był regularnie i dramatycznie przekraczany, nagle niebo zrobiło się czyste. A nuż jeszcze się to komuś spodoba?
3. Mniej bezsensownego latania i podróżowania
Wasi znajomi też zrezygnowali z wyjazdów na narty do Włoch? Nie żebym jakoś bardzo to potępiał, ale w sumie potępiam. Naprawdę w Polsce jest tyle pięknych miejsc jeszcze całkiem niezadeptanych. Podczas moich coraz częstych wycieczek do lasów czy na bagna czasami prawie przez cały dzień nikogo nie spotykam. Czy naprawdę trzeba latać na narty na topniejący lodowiec? Oczywiście może warto sobie zjechać, zanim się roztopi, ale może też warto z tego zrezygnować, żeby roztopił się trochę mniej? Niestety trudno oczekiwać od ludzi, że sami z siebie zrezygnują z bezsensownego latania, które jest do tego takie tanie. Wirus może tutaj pomóc. I pomaga. Nagle okazuje się, że nie trzeba wszędzie latać, a te same spotkania można odbyć na wideoczacie. Niby wiedzieliśmy to już wcześniej. Ale wiedza to jedno, a zmiana przyzwyczajeń jest znacznie trudniejsza. Może jednak ta zmiana zostanie z nami na stałe, bo ludzie zrozumieją, że tak też można. A może nie, bo za bardzo lubią latać po świecie bez sensu.
Co się dzieje, kiedy obywatele nie ufają państwu: ukraińska panika wokół koronawirusa
czytaj także
4. Zmiany w łańcuchach dostaw
Też was śmieszy, że najbardziej amerykańskie auta, symbole american dream i american way of life, produkowane są w Chinach? Ameryka może i jest wielka, ale mocno siedzi na plecach chińskiego olbrzyma. Choćby Donald Trump mocno wierzgał i pluł, to i tak tego nie zmieni. Ale może koronawirus już tak! Nagle się okazuje, że oddawanie całej produkcji do rejonów, z których może już ona potem do nas nie wrócić, prawdopodobnie nie jest takim najmądrzejszym pomysłem. Oczywiście tak ciągle jest taniej. Ale może w życiu (i produkcji) nie chodzi tylko o to, żeby było taniej? Nagle zaczynają to rozumieć nawet najwięksi zwolennicy wolnego rynku. Wolny rynek się kończy, gdy razem z nim rozprzestrzenia się wirus. Trochę socjalizmu okazuje się przydatne, gdy w grę wchodzą zabójcze choroby.
czytaj także
5. Lepiej dla polskiej gospodarki
Oczywiście ministra rozwoju Jadwiga Emilewicz zaszokowała opinię publiczną twierdzeniem, że epidemia koronawirusa może być szansą dla polskich przedsiębiorców. Ale opinię publiczną generalnie łatwo szokować. Choć może nawet nie tyle opinię publiczną, ile co żwawych publicystów pilnujących politycznej poprawności? Opinia publiczna trochę chyba jednak mądrzejsza jest niż jej publiczni przedstawiciele. Emilewicz szybko przeprosiła, ale szansa dla polskich przedsiębiorców wcale nie zmalała. Ostatecznie koszty pracy w Polsce nie są wcale dużo większe niż w Chinach, a za to wciąż znacznie mniejsze niż w Niemczech. Nie sposób nie przyznać racji ministrze rozwoju: „Polska gospodarka oparta na małych i średnich firmach, które nie miały swoich parków produkcyjnych ulokowanych w Chinach, paradoksalnie na tego typu kryzysie może skorzystać”.
6. Czystsze ręce
Ludzie w końcu zaczynają dbać o higienę. Czytają instrukcje, jak prawidłowo myć ręce. Częściej ubierają maseczki. Chorzy nie przychodzą do pracy. Wykupują ze sklepów i aptek środki antyseptyczne. Co nie jest może dobre, bo ceny tych akcesoriów, niezbędnych jednak w ochronie przed koronawirusem, poszybują w górę. Ludzie ustawiają się w kolejkach do lekarzy. To akurat może też nie tak znowu dobrze, bo z powodu szwadronów hipochondryków okupujących lekarzy na wizytę nie dostaną się naprawdę chorzy pacjenci. Ale cóż, takie koszty siania paniki. Może jednak fakt, że ludzie będą stać w kolejkach do lekarzy zamiast pracować, również będzie dobry dla polskiej gospodarki, która będzie musiała się na serio skonfrontować z ideą postwzrostu.
7. Spadek popularności piwa Corona
Też mnie oczywiście cieszy, bo jest ohydne. W ogóle nazywanie tego soczku piwem jest obrazą dla piwa. Co prawda firma zaprzecza, że sprzedaż Corony spada, ale bardziej wierzę YouGov i badaniu pokazującemu, że 38 proc. konsumentów nie kupi tego niby-piwa. Powodem jest panika wokół wirusa. Szesnaście proc. badanych wyraża jakiś niepokój, że niby-piwo Corona jest związane z koronawirusem.