Nie będzie wieców wyborczych, spotkań z kandydatami. Jedyny temat, który kogokolwiek interesuje, to koronawirus. W tej sytuacji nie da się prowadzić kampanii.
Wszystko wskazuje na to, że nie tyle będziemy mieli specyficzną kampanię wyborczą, ile nie będziemy jej mieć wcale. Trudno bowiem wyobrazić sobie organizację wieców wyborczych (nawet niewielkich, bo masowych na razie nie można i nie powinno się robić), spotkań z kandydatami, a powoli nawet debat telewizyjnych. Ba, w tej chwili trudno wyobrazić sobie w ogóle jakąkolwiek dyskusję na tematy inne niż koronawirus.
Wszelkie kampanijne plany przygotowane przez sztaby są spalone. Jeśli kandydaci nie mówią o koronawirusie, ich wypowiedzi nie mają absolutnie żadnej siły, żeby przebić się medialnie. Lądują na odległym miejscu w gazetach, na portalach wrzucane są tak nisko, że mało kto się do nich doskroluje. Dlatego też PO zachowuje się jak PiS w czasach tużposmoleńskich, a Lewica z PSL próbują grać wujka dobra rada dla rządu. Nie ma bowiem innych opozycyjnych strategii politycznych w przypadku zarządzania kryzysowego – możesz albo grzać temat nieudolności rządzących, albo grzać temat własnej politycznej dojrzałości. Obie strategie są raczej mało skuteczne, ale lepsze takie niż żadne.
Rzecz jasna w zupełnie innej sytuacji jest kandydat wywodzący się z obozu rządzącego, szczególnie kiedy obóz ten ma Sejm, urzędy i prezydenta, który teraz stara się o reelekcję. Po pierwsze Duda będzie grał przywódcę Polaków, który z zatroskaną miną non stop będzie odwiedzał te wszystkie pokazowe punkty kontrolne na granicach. Kupił sobie już nawet okolicznościowy wojskowy sweterek. Ja oczywiście zupełnie nie rozumiem, czemu opozycja głośno nie wzywa prezydenta do zostania w domu i zaprzestania odwiedzania miejsc zagrożonych i przywożenia wirusa z powrotem do Warszawy. Skoro wszyscy powinni w miarę możliwości siedzieć w domu, to chyba głowa państwa także.
Po drugie, ważniejsze, teraz każdy pomysł rządowy będzie najpierw oficjalnie ogłaszany przez prezydenta Dudę. Zaczęło się z frankowiczami, których od lat rząd PiS po prostu wysyła do wieloletnich batalii sądowych. Teraz Duda rzekomo ma pomysł, aby im pomóc. Takich pomysłów będzie więcej. Niższe podatki? Pomoc dla przedsiębiorców? Niższy ZUS? Wszystko tak, tak i jeszcze raz tak, bo się pan prezydent o nas troszczy w tak ważnej chwili. Odłóżmy spory na bok, Polacy, zjednoczmy się wokół przywódcy.
czytaj także
W takim scenariuszu powstaje pytanie nie o to, czy Duda wygra wybory prezydenckie, ale czy wygra je już w pierwszej turze. Dlatego opozycja powinna jak najszybciej wezwać do przeniesienia wyborów na jesień. Pojawiają się pierwsze apele w tej sprawie. „W tym momencie kampania schodzi na dalsze tory – mówił w Polsacie Władysław Kosiniak-Kamysz. – Odwołaliśmy spotkania masowe, kampania zupełnie się zmieniła. Jeśli trzeba będzie przesunąć termin wyborów, taka decyzja powinna być podjęta. Święte jest życie i zdrowie Polaków, a nie termin wyborów – dodawał lider PSL.
Kosiniak-Kamysz nie musi wygrać z Dudą, by zrealizować swoje polityczne cele
czytaj także
Szymon Hołownia mówi, że „przesuwanie daty wyborów prezydenckich w związku z wystąpieniem koronawirusa to «broń atomowa»”, ale nie wyklucza, że taka opcja będzie konieczna.
czytaj także
Apel w sprawie przesunięcia terminu wyborów prezydenckich miałby siłę tylko wtedy, gdyby był apelem wspólnym opozycji. Zauważmy, że razem kandydaci opozycyjni reprezentują 60% wyborców. Mało tego, taki apel, gdyby wspólnie wystąpili w jednym filmiku wyborczym, trudno byłoby zlekceważyć. Co ważne, rząd musiałby stanąć w rozkroku, z jednej strony strasząc zgonami i zamykając wszystko, a z drugiej lekceważąc zagrożenie w lokalach wyborczych.
Wreszcie, sytuacja Dudy, mimo oczywistych zalet wskazanych powyżej, ma jedną, a właściwie dwie zasadnicze wady. W przypadku gwałtownego wzrostu zachorowań to władza będzie się musiała tłumaczyć, w tym prezydent Duda. Podczas debaty naskoczą na niego wszyscy i będą bili jak w bęben. W przypadku zaś prowadzenia wyborów w czasie trwania epidemii, nawet jej schyłkowej fazie, to wyborcy opozycyjni mogą się liczniej stawić w lokalach wyborczych. Oni są bowiem bardziej zdeterminowani niż letni wyborcy Dudy, których głos przeważa w sondażach. W maju może się więc powtórzyć scenariusz znany z wyborów do Senatu, a tego Duda powinien obawiać się najbardziej.
Byłoby dobrze, gdyby koronawirus przyniósł lewicowy zwrot polityczny