Nie ma już politycznej poprawności (w każdym razie efektywnie dyscyplinującej), teraz to, czy jesteś rasistą, czy emancypatorem, zależy wyłącznie od twojego indywidualnego wyboru. Oportuniści są zdezorientowani, szczerze mówiąc, zdezorientowani są także przekorni bojownicy przeciwko politycznej poprawności. Są pola hegemonii liberalnej i antyliberalnej, kaczystowskiej i antykaczystowskiej, prawicowej i „nieprawicowej” (według klasyfikacji Kingi Dunin wciąż bijącej na głowę swoją precyzją klasyfikacje wszystkich polskich politologów akademickich, którzy nie przebudzili się jeszcze w naszym „kraju bez lewicy” i używają do jego analizy kategorii wziętych z XIX-wiecznej Francji czy XX-wiecznej Anglii). Nawet nie wiadomo, kto jutro będzie rządził tym światem. Romney czy Obama, Kaczyński czy Tusk, a może Palikot (mało prawdopodobne, ale nawet i tego nie można wykluczyć). Możesz śpiewać ZChN zbliża się i możesz śpiewać Siłę i honor. I zawsze będą tacy, którzy cię nagrodzą, i tacy, którzy ci nakopią.
W tym sensie Dorota Masłowska, której bezgraniczne współczucie (będące schopenhauerowskim nawozem wszelkiej dobrej literatury) dla słabego i rozhisteryzowanego polskiego mężczyzny pozwoliło napisać dwie genialne książki (współczucie dla Silnego – Wojnę polsko-ruską pod flagą biało-czerwoną, a współczucie dla Stanisława Retro – Pawia Królowej), wciąż krąży po labiryncie komunałów, sądząc, że wydobyła się z niego idąc po śladach Kazimierza Malinowskiego (znany i niepozbawiony charyzmy alternatywny antropolog z południowo-wschodniej Polski). Ziemkiewicz nie krąży, on wie, że bycie oplutym przez jednych równa się byciu obiektem kultu tych drugich, których tamci opluli. Więc na zimno nakręca się swoją „niepoprawnością” bez żadnego ryzyka. Co do Bronisława Wildsteina, nie wiem, czy on wie, że nie jest już kontestatorem, ale po prostu obsługuje jeden z dwóch równoprawnych obiegów. Nawet jeśli ten obieg dał mu prezesurę na krótko, a Braunowi tamten drugi dał prezesurę na dłużej.
Wszystko się jeszcze może zmienić, wszechświat jest w ruchu. Kora ze swoimi dwoma gramami ma dzisiaj wobec warszawskiej prokuratury i jej rzecznika pana Ślepokury przez moment bardziej przerąbane, niż chłopcy z Młodzieży Wszechpolskiej, w których zachowaniu warszawska prokuratura i jej Ślepokura nie widzą nic zdrożnego. Pogrom w Myślenicach to dla warszawskiej prokuratury i jej Ślepokury zachowanie tak samo obojętne, jak łapanie motyli czy tatuowanie sobie symboli zodiakalnych na plecach. Nie ma w tym nic tak godnego napiętnowania, jak w posiadaniu 2 gramów trawy. Przeciwnie, pod znakiem myślenickiego pogromu można w XXI-wiecznej Warszawie poprowadzić Marsz Niepodległości, a gdybyś poszedł w Marszu Niepodległości ze skrętem, to by pan Ślepokura wszczął przeciwko tobie dochodzenie.
W tym ruchomym wszechświecie jesteśmy tak wolni, jak nigdy dotąd.