Cezary Michalski

Muza zrzędząca pośród szczęku broni

Zdumiewająca jest czasem łatwość grania przez Polaków ukraińskimi trupami, jeśli już opanuje nas wizja „jagiellońskiej polityki wschodniej”.

Inter arma silent musae, czyli, kiedy „do tańca grają nam/ granaty, stenów szczęk” (cyt. za pewną znaną piosenką), milkną muzy, nawet muza historii (także tej najnowszej) Klio. Tak przynajmniej twierdzili Rzymianie, ponieważ jednak Rzymian nie lubię za niewolnictwo i gladiatorstwo, ponieważ wolę wywrotowe judeochrześcijaństwo razem z jego zsekularyzowaną kontynuacją w postaci Uniwersalnej Religii Etycznej i Oświecenia, chrzanię zatem także i rzymskie maksymy. W felietonie „Hitler i Putin – dwa błędy Zachodu”, zamiast szczękać orężem wywodziłem dzisiejsze nasze problemy z epoki brązu i pieriestrojki. Dziś wywiodę je z epoki piramid i porozumienia kijowskiego (w przypadku porozumienia kijowskiego Zachód usiłował akurat błędu uniknąć, tyle że bez skutku).

A tak na marginesie, muza historii to nie jest jakaś Miss World. Klio to upierdliwa belfrzyca o skrzeczącym głosie. Długo mógłbym ją portretować, bo to z nią straciłem najpiękniejsze poranki i wieczory mojego życia. Trzyma w ręku pergamin (gadżet podniecający tylko dla takich perwertów jak ja), nikt jej nie lubi i nikt słuchać nie chce. Wymykamy się z jej lekcji mając nadzieję, że trója (dziś dwója) na szynach z tego przedmiotu wystarczy. Kapłani Klio w Polsce, krakowska szkoła historyczna, byli nielubiani powszechnie. Tak, jak ich patronka, o ile oczywiście każe myśleć, a nie „wysławia” (to także jedna z jej mitycznych funkcji, jednak tej nie wybrali sobie Stańczycy, ale Muzealnicy).

Kiedy krytykuje, zrzędzi i pyta: „co zrobiliście, aby historia nie była jedynie wiecznym powrotem, krwawym rytuałem powtarzanym bez końca, co zrobiliście, aby uczyć się na własnych błędach?”.

Ale chrzańmy już mitologię i wróćmy do tematu. Pewien ciekawy polski autor analiz radzieckiej, a potem rosyjskiej transformacji ustrojowej, przechodzący jednak coraz bardziej na prawo w swoich diagnozach polskiej polityki wschodniej, w dniu, kiedy na Majdanie zginęło najwięcej ludzi, a trzech unijnych ministrów rozpoczynało negocjacje z Janukowyczem, wyraził na falach TVN 24 BiS satysfakcję, że z powodu „rozwoju sytuacji” w Kijowie nie przyjedzie tam przynajmniej rosyjski wicepremier Rogozin. Inaczej miałby okazję negocjować z szefem niemieckiej dyplomacji Steinmeierem, co uczyniłoby z Ukrainy „niemiecko-rosyjskie kondominium” i mogło „zatrzymać ukraińską rewolucję”. Z tego samego powodu („bo może zatrzymać ukraińską rewolucję”) ów ekspert skrytykował też ostro samą inicjatywę ministrów UE, a szczególnie udział w niej Sikorskiego. Zdumiewająca jest czasem łatwość grania przez Polaków ukraińskimi trupami, jeśli już opanuje nas wizja „jagiellońskiej polityki wschodniej”. 

W rzeczywistości bowiem porozumienie kijowskie było ostatnią być może szansą – fakt, że minimalną – na bezkrwawe zachowanie integralności Ukrainy (krwawe też się może nie udać). Gdyby przestrzegali je Janukowycz i Majdan (liderzy Majdanu chcieli je przestrzegać, głos ludu był inny), minimalny państwowy konsensus wciąż obowiązywałby i zachodnią Ukrainę, i wschodnią. Nie znaczy to, że Rosjanie nie próbowaliby go rozbić albo znów przydusić Ukrainę w całości tak, jak próbowali wcześniej. Ale musieliby to robić bardziej pośrednio, metodami bardziej „ekonomicznymi”, a nie tak, jak robią to dziś. 

W momencie negocjowania porozumienia kijowskiego sprawy zaszły już tak daleko, że gdyby to Janukowycz spacyfikował wówczas Majdan, wobec „władzy w Kijowie” wypowiedziałby lojalność Zachód Ukrainy. Kiedy natomiast „rewolucja została doprowadzona do końca” przez Majdan, przynajmniej w Kijowie, państwowy konsensus wypowiedział Wschód. Nie cały Wschód, w nieznanej nam w istocie proporcji, może dałoby się tę obywatelską nieufność spacyfikować, ale uniemożliwia to Putin, który już wcześniej zainwestował w walkę o całą Ukrainę miliardy rubli, a dziś w zniszczenie Ukrainy, która mu się wymknęła, „inwestuje” broń, żołnierzy, media, a wreszcie kolejne dziesiątki miliardów rubli, może już setki, które uciekły z rosyjskiej gospodarki od momentu zajęcia Krymu i dalej uciekają w miarę zaostrzania się przy udziale Rosji sytuacji na innych obszarach Ukrainy. 

Kiedy jednak wojna rzeczywiście zaczyna być brana pod uwagę jako inny środek prowadzenia polityki, wówczas zamiast hasła „gospodarka, głupku!” głośniej brzmi hasło „chrzań, głupku, gospodarkę, tym bardziej, jeśli wcześniej i tak nie umiałeś dawać sobie z nią rady!”. Właśnie dlatego premier Miedwiediew (kiedyś ten „lepszy” z dwóch policjantów), stwierdził właśnie publicznie, że przyspieszająca ucieczka kapitału z Rosji i postępująca dewaluacja rubla to „czyjś spisek przeciwko nam”. 

Jeszcze w 1913 roku wychodziły w Europie książki, których autorzy „udowadniali”, że wobec intensywności kontaktów handlowych pomiędzy europejskimi krajami wojna na kontynencie jest po prostu niemożliwa, „bo nikt nie zainwestuje w nią swoich pieniędzy”. Wojna poradziła sobie bez tych inwestycji. Podobnie może sobie poradzić i dzisiaj. Wszystko jest możliwe, kiedy światowi przywódcy za dużo oglądają „House of Cards” i „Gry o Tron” dochodząc w końcu do wniosku, że ich własny zawód jest tylko makiawelizmem za trzy grosze albo jeszcze gorzej – baśnią. Zapominając, że jedynym ludzkim celem polityki jest zachowywanie pokoju i budowanie dobrobytu obywateli/poddanych. A nie godnościowa walka o dominację, która może być co najwyżej jednym z koniecznych narzędzi polityki, ale nigdy jej celem. Jak znów staje się dzisiaj.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij