Po pierwsze, zakładam, że polskie mieszczaństwo ma duszę. I jakkolwiek byłoby „straszne” (cyt. za Julian Tuwim), warto o jego duszę walczyć. Drugie założenie – że Gowin i Palikot detronizują powolutku Tuska w duszy nowego polskiego mieszczaństwa, to chyba oczywiste. Palikot dźga związkami partnerskimi i Anną Grodzką. Gowin dźga swoją konserwatywną frakcją utwardzoną Żalkiem. Schetyna jest nieziemsko wkurzony, Tusk jest nieziemsko wkurzony, bo partia i elektorat będą im się coraz bardziej rozłazić na „skrzydła”.
Ale sprawa jest głębsza. Przepraszam was, drogie nowe polskie mieszczaństwo, ale poza tym, że jesteście wspaniali, że budujecie ten kraj, jesteście także podli, egoistyczni, chytrzy, aspołeczni. To nie wasza wina (choć czy ludzi prawie dorosłych można ze wszystkiego w ten sposób rozgrzeszać?). Takich was wychowała polska transformacja. Leszek Balcerowicz i Jeffrey Sachs (ten się już pokajał) – jej praktycy – i Janusz Korwin-Mikke jej wielki językoznawca. Dopadli was jeszcze w liceach i na świeżo powstałych bazarkach. Wtedy uformowali was nieodwracalnie. Inni już nie będziecie. Wobec tego tylko Palikot i Gowin mają dostęp do waszego miękkiego podbrzusza (no bo np. na widok Ludwika Dorna, który też was kocha, zataczacie się chyba ze śmiechu).
Katolicki thatcherysta Gowin apeluje do waszego ekonomicznego egoizmu. Ale także do waszego poczucia moralnej wyższości, do elitaryzmu, do lęku. Do waszej „rodziny na swoim”, którą chcecie ocalić przed „relatywizmem i zbydlęceniem, które nas zewsząd otacza”. Palikot także apeluje do waszej niechęci dzielenia się czymkolwiek z kimkolwiek (no chyba, że chodzi o Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy, czyli o starą dobrą publiczną jałmużnę). Ale apeluje też do waszego pragnienia wyzwolenia się spod władzy kleru. Istotnie zachowującego się w dzisiejszej Polsce coraz bardziej tak, jakby tracił rozum, który kiedyś miał. Apeluje do waszego optymizmu, do waszego pragnienia indywidualnego sukcesu. Ale także do waszej wiary w Zachód i Europę (no przyznajcie, że tli się w was jeszcze ten optymizm, a nie wyłącznie Gowinowy lęk).
Jesteście warstwą społeczną dominującą, liderującą, to wasz wybór przesądzi o wszystkim. Jeśli wybierzecie Gowina, wszystkim nam zafundujecie tu lękowy skansen. Oczywiście bardzo nowoczesny w formie, ale w treści izolujący nas od Unii, blokujący w tym kraju wszystkie modernizacyjne zmiany. Jeśli wybierzecie Palikota, no cóż, przynajmniej nic nie wiadomo. A może jego i jego ludzi ucywilizuje jednak przynależność do przyszłej europarlamentarnej frakcji Zielonych i Liberałów? Może naprawdę uwierzą w europejski federalizm? Widziałem tych ludzi, oni naprawdę chcą się ucywilizować. To ich różni od „Samoobrony”, ostatniego podobnego zaciągu nowych ludzi do polskiego Sejmu (choć może nawet i tamci chcieli się ucywilizować, tylko nie dano im szansy ani czasu?).
A dlaczego, moi drodzy i straszni mieszczanie, nie możecie już wybierać nikogo innego z Platformy? Schetyna – przykro to powiedzieć, on już nie istnieje, zabił go Tusk. A Tusk? Trwa w rozkroku na wszystkich barykadach władzy. Nie jest w stanie wykonać żadnego ruchu. Ani uznać Gowina, ani go wywalić. Ani wprowadzić nas do strefy euro, ani pozostawić na zewnątrz. Potrafi już tylko rządzić, tylko sprawować władzę („tylko” – ha, ha – jak to mało w Polsce).
Wybierajcie zatem, męczcie się intelektualnie mieszczańskie biedaki. W waszych nie do spłacenia domach pod miastem i w spłacanych plombach. Gowin mniej brutalny, bardziej konsekwentny. Palikot bardziej brutalny i mniej konsekwentny. Jednak konsekwencja Gowina doprowadziła go na naprawdę straszliwe pozycje. „Przegrałem wszystkie moje świeckie walki polityczne, nie obroniłem pierwszej «Solidarności», która była mi droga, ani pierwszego NZS-u, ani PO-PiS-u, ani Jana Rokity, zatem teraz będę w polityce wierny już nie ludziom, ale samemu Bogu, odkuję się na lesbijkach i gejach, to będzie moje nowe biograficzne i polityczne alibi, oczyszczę sumienie w grach Ori” (patrz Gwiezdne wrota, sezony ostatnie, Ori to cywilizacja wydrążonych pseudokapłanów nawracających całe galaktyki i mordujących planety, które nie chcą się nawrócić na jedyną wiarę, Ori nawet wyglądają jak dzisiejszy Gowin – przedwcześnie siwi i pomarszczeni, umarli za życia). Zatem ta konsekwencja doprowadziła łagodnego Gowina na brutalne pozycje wykluczenia i lęku. Zajmowane dziś zresztą przez tak wielu jego i moich rówieśników. Na pozycje, na których broni rozwiązań prawnych i języków odbierających godność niekatolikom, mniejszościom. Zero wrażliwości – to pozycja, na którą dotarł człowiek kiedyś naprawdę wrażliwy. Być może nawet dlatego, że był kiedyś wrażliwy. Zatem, gdybym miał wam coś radzić, drodzy straszni mieszczanie, doradzałbym wam przejście raczej na stronę Palikota, niż na stronę Gowina, który sam uśmiercony, was też może życia pozbawić.
Lewicy, jak rozumiem, szczególnie „prawdziwej”, ta mieszczańska „Myszeida” nie interesuje w ogóle. Może jednak zainteresuje ją to, że zwycięstwo Gowina w tej wojnie to kolejne dwadzieścia lat tradycjonalistycznego, represyjnego grajdołu zacementowanego całą ogromną siłą nowego polskiego mieszczaństwa. Poza tym, pomyślcie, jak bardzo ta cała gra sprzyja wszelkiej przyszłej politycznej lewicy. Oczywiście, gdyby taka polityczna lewica ewentualnie w Polsce powstała. Palikot robi wam miejsce, zabiera ze sobą Kwaśniewskiego, który także lepiej się nadaje do walki o elektorat Platformy z Gowinem, niż do walki o elektorat „wykluczonych” z Kaczyńskim (tam w ogóle nie ma szans). Już dzisiaj Palikot walczący z Gowinem o duszę nowego polskiego mieszczaństwa (i o elektorat Platformy) nie musi tak zawzięcie, morderczo dla obu, walczyć z Millerem o elektorat rzewnie wspominający PRL. Miller może efektywniej walczyć o ten elektorat z Kaczyńskim i naprawdę warto mu w tej walce także życzyć zwycięstwa. Podczas gdy o duszę nowego polskiego mieszczaństwa Miller z Gowinem z paru różnych powodów walczyć już nie może. Zatem same zyski, żadnych strat z takiej politycznej ustawki. Gdybyż tylko życie potrafiło być tak piękne i racjonalne jak literatura. Choćby felietonowa.