Nie spodziewaliśmy się tego, choć w dzisiejszym świecie nie powinno nas dziwić już nic. Książka dla dzieci opowiadająca o przygodach ślimaka wkurzyła kuratorium oświaty.
Jak pisze Aleksandra Pezda, Szkołę Podstawową nr 13 w Olsztynie, w której bibliotece znalazła się książka Kim jest ślimak Sam?, odwiedziło już 10 kuratoryjnych kontroli. O co tyle szumu?
Książka Kim jest ślimak Sam? Marii Pawłowskiej i Jakuba Szamałka trafiła do szkolnej biblioteki, do której przynieśli ją rodzice. W darze. Uznali, że to dobra lektura budująca zrozumienie różnorodności. A co jest w ślimaku takiego wyjątkowego? Ano to, że kiedy trafia do szkoły, na pierwszej lekcji ma problem z odpowiedzią na pytanie, czy jest chłopcem czy dziewczynką. Nauczycielka prosi dzieci, żeby podzieliły się na takie dwie grupy, a ślimak, obojnak, totalnie nie wie, do której ma dołączyć.
Na szczęście w jego nowej Szkole Podstawowej nr 120 imienia Straceńczej walki o Wolny Las jest mądra psycholożka, która daje mu specjalne zadanie. Ma napisać reportaż z wczorajszej burzy, a żeby to zrobić, musi odwiedzić kilkoro mieszkańców lasu. Z tą pracą domową to trochę ściema, bo psycholożce zależy po prostu, żeby Sam poznał kilka innych zwierząt. Spotyka więc panią Marmozetową i jej dwóch mężów, panią Henrykę Wargacz, która teraz jest już panem Henrykiem, małżeństwo dwóch panów Łabędziów, panią burmistrzynię Lucynę Wiewiórkę (która ma w biurze zdjęcie żony i córki). To wszystko literacka fikcja, ale oparta na biologicznych faktach.
Biologia, jak widać, może być wywrotowa. Książka dla dzieci, napisana przez biolożkę oraz scenarzystę gier komputerowych i autora kryminałów, ma pokazać, że zwierzęta żyją w różnych związkach i że same są różne. Banał, ale, jak widać, szokujący dla niektórych, szczególnie dla władz oświatowych.
W tym miejscu chciałam z całego serca podziękować i temu zszokowanemu nauczycielowi, którego książka o ślimaku Samie oburzyła, i kuratorium, które podjęło interwencję, i wreszcie tym wszystkim, którzy sprawę nagłośnili. O takiej promocji czytelnictwa i dorobku współczesnej biologii mogliśmy tylko pomarzyć.
Co prawda, już wcześniej książka została wyróżniona w VIII Konkursie Literatury Dziecięcej im. Haliny Skrobiszewskiej, znalazła się też na Liście Skarbów Muzeum Książki Dziecięcej, a nawet została przetłumaczona i ukazała się na rynkach austriackim i tajwańskim – no ale przecież nic tak nie pomaga w dotarciu pod strzechy jak skandal.
czytaj także
Inna sprawa, że w Polsce pod koniec drugiej dekady XXI wieku skandal wywołała dość elementarna wiedza o tym, że wśród czarnych łabędzi, podobnie jak u ponad 130 innych gatunków ptaków, występują pary jednopłciowe. Niedawno „Fakt” donosił o parze samców pingwina z zoo w Syndey, które postanowiły wysiadywać porzucone jaja i zostały rodzicami (podobna historia zresztą już kiedyś została opisana w książce dla dzieci – kto pamięta Z Tango jest nas troje?). Może dobrze, że pingwiny nie trafiły do polskiego zoo? W Polsce nadal bulwersującą rewelacją jest wiedza o tym, że wargacze, podobnie jak wiele innych gatunków ryb, w pewnym momencie swojego życia zmieniają płeć albo że u małp marmozet i tamaryn występuje poliandria. A już w głowie się nie mieści, że swojski działkowy ślimak jest obojnakiem.
czytaj także
Kuratorium, chcąc nie chcąc (raczej to drugie), bardzo wsparło promowanie tej skandalicznej wiedzy z podstaw biologii. Do redakcji Krytyki Politycznej przychodzi codziennie kilkanaście osób, które chcą kupić skandaliczną książkę o ślimaku obojnaku.
Oczywiście piszę te słowa z przekory, bo wolałabym, żeby biologię i czytanie książek promowano w inny sposób – choćby w ramach normalnego planu lekcji. Niestety, wygląda na to, że ślimak Sam padł ofiarą przedziwnej nagonki na wszystko, co nie wpisuje się w model tradycyjnej, heteroseksualnej rodziny. Wyrazem tej nagonki są tweety małopolskiej kurator oświaty twierdzącej, że „LGBT to propagowanie między innymi pedofilii”, wypowiedzi ministry edukacji Anny Zalewskiej ostrzegającej przed Tęczowym Piątkiem czy ataki na Rafała Trzaskowskiego za podpisanie Deklaracji LGBT+.
Wiem, że władza będzie nas straszyć LGBT, jak kiedyś genderem i uchodźcami. I że usłyszymy jeszcze wiele obraźliwych i głupich słów na temat różnorodności. Ślimaka jednak, panie i panowie, nie pokonacie. Będzie taki, jakim się urodził. A łabędzie i pingwiny będą żyć, jak chcą. My też.