„A ja żem jej powiedziała” Katarzyny Nosowskiej to dzieło instagramowo-książkowe, idealne do transportu publicznego na krótkich dystansach. Ale czy coś więcej?
Uczciwie przyznaję: wychowałam się na Nosowskiej. Mam pokaźną kolekcję kaset Heya z autografami, do tego segregator wycinków z „Bravo” i ksera wszystkich felietonów Kasi z „Filipinki”. W liceum byłam jej wielką fanką. Z czasem powoli odpadałam, ale płyty kupuję nadal, słucham też, no i nawet instagrama się nauczyłam, bo ktoś mi powiedział, że Nosowska wrzuca tam śmieszne filmiki.
Właśnie z tych śmiesznych filmików powstała książka A ja żem jej powiedziała. Dzieło instagramowo-książkowe, bo proporcja tekstu do obrazków jak na książkę dla dorosłych jest dość niestandardowa. Do czytania autobusie w sam raz, bo nie gubi się wątków – każdy tekst zajmuje 2-3 strony, czyli jakieś dwa przystanki. Ideał książki do transportu publicznego na krótkich dystansach.
Jeśli ktoś oglądał wideo Nosowskiej na instagramie, to zna formułę: krótkie „porady”, zabawne, z szyderą z show biznesu, współczesnych mód i trendów, z dystansem do siebie. To samo znajdziemy w książce, tylko że między „rady” typu „A ja żem jej powiedziała, Kaśka, poczekaj, aż koty z kurzu będą naprawdę duże, uformuj z nich kulkę, spryskaj lakierem do włosów i powieś pod sufitem” autorka wkłada dłuższe fragmenty, które naświetlają – mniej lub bardziej – kontekst, który za tymi radami stoi. To doświadczenie życiowe, wspomnienia z młodości, obserwacje współczesnego życia społecznego. Pada więc trochę nazwisk ekspertek-celebrytek w rodzaju Anny Lewandowskiej, pojawiają się programy telewizyjne typu Kuchenne rewolucje Magdy Gessler, uwagi o telewizji śniadaniowej, lajkach i bardzo dużo o wadze, odchudzaniu i czerni, która nie wyszczupla.
No właśnie – temat tuszy i żarcia wraca tu non stop. A to jest rozdział o tym, że pani na bazarku kupuje tak dużo, że sprzedawcy gotowi pomyśleć, że prowadzi „punkt zbiorowego żywienia”; a to przy okazji rozważań o paleniu czytamy: „jestem chodzącym dowodem na to, że palenie nie zmniejsza apetytu!”, wreszcie przy okazji porad, jak zaistnieć, dowiadujemy się, że „kolejny sposób to metamorfoza. Możesz spektakularnie schudnąć. To się klika. Byle nie za bardzo, bo powiedzą, że jesteś chora, a przecież chcesz uwielbienia, a nie litości (ja wzięłabym litość z rozkoszą, byle dotyczyła utraty wagi)”. Itp. itd.
Waga jest obsesją… podmiotu lirycznego tej książki, ale chyba też ostatnio kanału instagramowego Nosowskiej.
Tak jak nie rozumiem trendu na ćwiczenia z Ewą Chodakowską, nie łapię czegoś odwrotnego, czyli tłumaczenia się z niećwiczenia z Katarzyną Nosowską.
Wspaniałe są za to fragmenty o erotyce, no i te o zdradach i facetach, co biją żony. Kilka z porad warto wziąć sobie do serca, choć niestety wiem, że samo poradzenie „odejdź” od chłopa, jak cię tłucze, często można o kant dupy potłuc w sytuacji, gdy kobieta jest od niego uzależniona ekonomicznie.
I tu widać chyba największy problem z książką Nosowskiej. Zabawne krótkie filmiki nagrane przez filtr zniekształcający twarz, tworzący w ten sposób nową instagramową postać, były naprawdę fajne. Po rozwinięciu do objętości książki, z napisem „Katarzyna Nosowska” na okładce, trudno nie oczekiwać czegoś bardziej znaczącego. A niestety pod tym względem spotyka nas rozczarowanie.
Jasne, że to nie miał być sieriozny poradnik pt. Jak żyć, ale jednak, siadając do książki Nosowskiej, tej samej, którą wielbiłam w czasach nastoletnich i wciąż podziwiam jako artystkę, nie mogłam czytać A ja żem jej powiedziała jak zbioru złotych myśli. Zwłaszcza że czasem te myśli sprawiają wrażenie papierowego złotka z nie do końca ciekawą zawartością.
Fakt, Nosowska mówi o świecie show biznesu z dystansem, często to, czego się głośno nie mówi. Próbuje też przyszpilić fetysze współczesnej kultury, jak kult młodości i „seksowności”, dzieli się osobistymi doświadczeniami, niekiedy mocno się odsłaniająć. Usłyszane w wyśmiewanej przez Nosowską telewizji śniadaniowej mogłoby się to wydawać ożywcze, czytane w tej kolorowej, starannie zaprojektowanej książce, trąci banałem, każe myśleć o przeroście formy nad treścią, a czasem wzdychać głośno: zdelegalizować coaching i rozwój osobisty!
Zetknięcie z twórczością Nosowskiej w formie pisanej nie pozwala też zapomnieć o innych jej tekstach pisanych, a potem śpiewanych. Tam też pojawiały się wątki, które wracają teraz w książce, jak: „obraziłam się na świat, nie mieszkam tam, gdzie dawniej, od miesiąca mym domem jest lodówka. Lubię jeść, więc mało jest miejsc, gdzie mogłabym czuć się szczęśliwsza” czy „z zainteresowań ja wymienić mogę przyrodę, urodę, modę, wygodę, Kubę, snowboard, tao, kino, I Ching, Feng Shui, Sushi Ying Yang, drum and bass, Buena Vista Social Club”. Wracają też inne – alkohol, niechęć do polityki, ucieczka w prywatność. Gdybym była na studiach polonistycznych, napisałabym pracę roczną Podmiot liryczny w piosenkach Heya i podmiot liryczny w książce Nosowskiej – analiza porównawcza.
Tyle że nie jestem już na studiach polonistycznych. Liceum skończyłam 18 lat temu. Robię to, co robię, i zapewne dlatego, kiedy czytam o protestach i demonstracjach, że łatwiej wejść w tłum i „obrać wspólny cel, krzyczeć hasła głosem silnym, tysiącem gardeł złożonych w jedno”, to jednak trudno mi się z tym pogodzić. „Maszeruje się po wyrzut adrenaliny, który wytrąci na chwilę z codziennego stuporu. Dostajesz iluzję bliskości, złudne przeświadczenie o własnej sprawczości” – czytam dalej. Może na Marszu Niepodległości, albo kiedy demolujesz miasto po zwycięskim Pucharze Polski – ale ja czytałam te słowa w drodze pod Sejm na protest wspierający osoby z niepełnosprawnościami. No i jakoś nie czułam, że jadę po wyrzut adrenaliny, raczej po wyrzut sumienia.
Protestuję w tej sprawie już od 12 lat. Na ulicach, w Sejmie, gdzie się da
czytaj także
Podobno jak się porównuje ekranizacje książek z literackimi pierwowzorami, to zawsze książki na tym zyskują. Tu zaszedł proces odwrotny. Nie taki nowy, bo książki pisane na podstawie popularnych filmów i seriali znamy od lat. Tylko jakoś nie słyszałam, żeby uksiążkowienie serialu bywało lepsze od pierwowzoru.
*
Katarzyna Nosowska, A ja żem jej powiedziała, Wielka Litera 2018