Agnieszka Wiśniewska komentuje orędzie Andrzeja Dudy wygłoszone przed Zgromadzeniem Narodowym.
Andrzej Duda wygłosił orędzie przed Zgromadzeniem Narodowym. Okazją była 150. rocznica urodzin marszałka Józefa Piłsudskiego, ale nikt nie miał wątpliwości, że nie tylko o historii była mowa.
„Fałszywy wstyd dotyczący narodowej tożsamości”
– Odrzućmy wpajany nam od lat fałszywy wstyd dotyczący naszej narodowej historii i tożsamości – mówił Andrzej Duda.
Słuchałam tego zazdroszcząc prezydentowi, widocznie miał więcej szczęścia niż ja. Chodził pewnie do szkół, gdzie nie uczono o świętej martyrologii narodu polskiego, gdzie nie było wiecznych akademii ku czci kolejnych powstań, a Sienkiewicz Sienkiewicza Sienkiewiczem nie poganiał.
Pewnie z multikulturalizmu też go ciągle złośliwie odpytywali i dlatego zapewne uważa, że żyjemy dziś w kraju, w którym ktoś (kto? Państwo? Szkoła? Bo przecież nie księża) wbija Polkom i Polakom do głów, że mają się wstydzić własnej historii, odcinać od przodków, szydzić z religii i chwalić kosmopolityzmem.
Kościół, który się panoszy, czyli szkoła nie jest miejscem kultu!
czytaj także
Ja w każdym razie żyję w kraju, w którym narodowe wartości są odmieniane przez wszystkie przypadki w szkole, w życiu publicznym, w mediach (nie tylko publicznych), na plakatach, w reklamach, z ambony i na YouTube.
Choć muszę przyznać rację prezydentowi, czasem czuję wstyd „dotyczący narodowej tożsamości”. Zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś mnie pyta, czemu w Polsce spalono kukłę Żyda, pobito w komunikacji miejskiej wykładowcę za to, że mówił w języku niemieckim, albo pod hotelem za to, że w arabskim.
Wolna od Żydów, katolicka, militarna, męska – to faszystowski ideał, który spełnia się w Polsce
czytaj także
Jeśli mówiąc o odrzuceniu „fałszywego wstydu” z narodowej tożsamości prezydent sugeruje Polakom, by robili parady, machali flagami i wieszczów cytowali (bez zrozumienia, ale to nic) na potęgę, to pragnę go zapewnić, że to wszystko się dzieje od lat, także za publiczne pieniądze i głowa państwa nie musi w tej sprawie interweniować. Jeśli zaś mówi o odrzuceniu fałszywego wstydu dotyczącego tej części historii tożsamości narodowej, której elementami są antysemityzm, rasizm i szowinizm, to trochę się boję. Bo widziałam już kilka marszy, na których „odrzucono wstyd” i wykrzykiwano antysemickie i rasistowskie hasła. Panie prezydencie, to nie są fajne marsze.
Kochające Polskę rodziny z dziećmi, czyli jak oswoiliśmy faszyzm
czytaj także
Dzieli i rządzi
Co jeszcze mówił Andrzej Duda?
– Nadeszła pora, aby istotą naszego życia publicznego przestało być nieustanne, wyniszczające starcie wrogich plemion – wspominał.
Aha. Ale to jednak Pan wywodzi się z obozu politycznego, który budował swoją pozycję na definiowaniu konfliktu politycznego jako starcia plemion, lepszego sortu z gorszym, tych, co stali w Stoczni, z tymi, co po stronie ZOMO (w luźnym związku z realnymi biografiami). Czy jest Pan gotów teraz się z niego wypisać? Czy może powtarza Pan farmazony pod – od lipca słuchającą Pana z nieco większym zainteresowaniem – publiczkę? Czy widział Pan prezydent ludzi protestujących pod parlamentem dokładnie wtedy, kiedy wygłaszał Pan swoje orędzie?
Władysław Kosiniak-Kamysz podsumował to orędzie krótko: – Jeżeli pan prezydent traktuje poważnie to orędzie, to niech wpłynie na swoją partię polityczną, z której się wywodzi, żeby przestała dzielić Polaków.
Obserwujemy znikanie przestrzeni, w których działania obywatelskie mogą być sprawcze
czytaj także
Sądy, wybory
Prezydent Duda przemawiał w czasie, kiedy toczą się pracę nad zmianami w sądownictwie. I ten wątek u niego wybrzmiał, ale trudno nie odnieść wrażenia, że to zasłona dymna, podobnie jak wspomniane wcześniej opowieści starciu wrogich sobie w Polsce plemion.
– Pora na trwałe, dobre i wreszcie sprawiedliwe prawo. Na ład ustrojowy, w którym kompetencje władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej będą jasno rozgraniczone – mówił.
Ten fragment opozycja na pewno zapamięta. Zarówno opozycja w Sejmie, jak i ta, która od miesięcy protestuje na ulicach sprzeciwiając się zmianom w kolejnych ustawach o wymiarze sprawiedliwości. Przypomnijmy. Duda dwie z trzech zawetował, po czym napisał własne, też niekonstytucyjne, a teraz opowiada przed Zgromadzeniem Narodowym o trójpodziale władzy. Serio? Przecież w to naprawdę trudno uwierzyć. I nie sposób nie zapytać znowu: czy jest Pan wreszcie gotów wypisać się z obozu PiS i zapisać do obozu Polska?
Nic dziwnego, że kiedy prezydent mówił: – Zadbajmy też o to, aby procedury wyborcze były bardziej transparentne, w pełni godne zaufania. Od tego właśnie w wielkim stopniu zależy jakość naszej demokracji w przyszłości – radości na sali było, co niemiara.
Orędzie Andrzeja Dudy wpisuje się w model jego prezydentury. Od początku miałam wrażenie, że to prezydent ludowo-narodowy, który lepiej się czuje rozmawiając wyłącznie ze swoim elektoratem i opowiadając o narodowej dumie. Kiedy prezydent ma mówić do polityków, nie jest zbyt przekonujący. Na jego niekorzyść działa też to, że słowa prezydenta o trójpodziale władzy czy transparentności wyborów brzmią chwilami jak tezy z demonstracji KOD-u. Kiedy się je słyszy, można odnieść wrażenie, że Duda chce wpłynąć na swój obóz (ale coś mu to nie idzie), uspokoić wyborców i być prezydentem wszystkich Polek i Polaków (ale w to chyba trudno uwierzyć wyborcom, którzy na niego nie głosowali, a ci, którzy głosowali, nie potrzebują, żeby ich przekonywać).
Duda usiłuje stworzyć wrażenie, że działa ponad obozem, z którego się wywodzi. Nic w tym wyjątkowego, taka jest konstytucyjna rola prezydenta – a Andrzej Duda cieszy się w dodatku duże zaufaniem społecznym. A zatem do bycia prezydentem wszystkich Polaków brakuje mu już tylko tego, żeby jego słowa zmieniały się w działania, żeby miały jakąkolwiek sprawczość.
czytaj także
Prezydent rozpoczął wystąpienie od przywołania historii, potem przeszedł do teraźniejszości, a kiedy przyszłą pora na przyszłość, wspomniał o Polsce wielkiej, z której będziemy dumni. Na koniec użył pełnej inwokacji: – Boże, błogosław Polsce wolnej, suwerennej i niepodległej! Boże, błogosław Polakom w Polsce i na całym świecie!
Mówią, że jak trwoga, to do Boga. Czyżby ze skutecznością przechodzenia od słów do czynów przez prezydenta tego kraju było tak źle, że tylko na Boga może dziś liczyć Andrzej Duda?