Państwo polskie mówi migrantom: macie pracować, płacić podatki i ZUS, inwestować u nas wasze oszczędności, ale my wam nic nie jesteśmy winni.

Państwo polskie mówi migrantom: macie pracować, płacić podatki i ZUS, inwestować u nas wasze oszczędności, ale my wam nic nie jesteśmy winni.
Zgadnijcie, na kogo podczas lockdownu spadła „przyjemność” pucowania chaty i wyżywienia niewychodzących do zakładów pracy domowników?
W Rosji karierę zrobił termin „gejropa” na określenie zdegradowanego Zachodu, który chce zniszczyć rosyjską duchowość. Pewnie wkrótce doczekamy się polskiego odpowiednika.
Polacy, którzy dziś przylecą z Ukrainy, mogą spokojnie iść w miasto spotykać się z przyjaciółmi. W tym samym czasie Ukraińcy będą musieli odbyć kwarantannę w domu.
Rozmowa z Hołownią czy Zełenskim przypomina rozmowę z Siri: nie tyle czekasz na konkretną odpowiedź, ile uspokaja cię to, że na pewno zostaniesz zauważony.
Przez lockdown sprowadzenie ciała migranta jest skomplikowane i prawie dwa razy droższe.
Koronakryzys zmienia podejście do migracji nawet wśród konserwatywnych rządów: migranci z „tolerowanych gości” stają się „niezastąpionymi pracownikami”.
Czy zbliżający się kryzys gospodarczy stanie się szansą dla polskich i węgierskich samorządów, by wzmocnić swoją niezależność?
Pomimo dramatycznych braków kadrowych polski system ochrony zdrowia nie otworzył się na imigrantów. Epidemia koronawirusa to szansa, aby zrobić krok w kierunku poprawy tej sytuacji.
Większość migrantów, chociaż od lat płacą podatki i ZUS w Polsce, jest pozostawiona sama sobie.
Polityka rządów narodowych podczas epidemii zmusza współczesnych nomadów do szybkiego przywiązania się do ziemi.
Ludzie boją się o swoje bezpieczeństwo, bo nie wiedzą, czy informacja o dobrym stanie pobliskiego szpitala nie jest wynikiem łapówki wręczonej przez kierownika w czasie ostatniej kontroli.