Od pewnego czasu mam ochotę zapisywać oderwane spostrzeżenia. Krótkie myśli. Uwagi o charakterze bardziej ogólnym. Oczywiście, wiąże się z tym ryzyko. Podając się za aforystę, myśliciela lub o zgrozo, filozofa, można się nieźle wygłupić. Kapuściński, kiedy przestał pisać swoje repowieści i fafikcje (reportażowe powieści i faktopochodne fikcje), a zaczął się mądrzyć w Lapidarium, stał się nieznośnie nadęty i sztywny. Wszedł do lapidarium i skamieniał. O, proszę – coś w rodzaju małego aforyzmu właśnie sformułowałem. Pod warunkiem, że wiemy, co to lapidarium. Teraz można mi wytknąć, że oto ja naśmiewam się z Kapuścińskiego i niedouczonych magistrów, jakbym był lepszy i w ogóle jestem niesmacznym pyszałkiem, skoro uważam, że moje myśli mogą mieć wartość.
Proszę Państwa, jest jeszcze gorzej: ja uważam, że myśl w ogóle ma wartość, a w naszych czasach to herezja (nie liczy się myśl, liczy się siła, która za nią stoi – pisze „Polityka”). Jestem nie na czasie. Ale nie wstydzę się. Wziąłem sobie do serca Siłę bezwstydnych Sławomira Sierakowskiego. Nie wstydzę się czytać w metrze starych książek, drukowanych w PRL-u na szarym papierze. Nie wstydzę się myśleć w epoce, w której myśl jest równie wykluczona jak ci, którzy wygrzebują ją ze śmietników i sprzedają na bazarku po dwa złote za egzemplarz. Nie wstydzę się swoich myśli, choćby miały być głupie. Nie dowiem się, czy są głupie, jeśli nie skonfrontuję się ich z cudzymi myślami. Mówienie głupot z taką intencją pomnaża mądrość:
Nie wiem czemu, za liberałów podają się ludzie, którzy mówią: „Słabi muszą zginąć”. Prawdziwy liberał wie, że kiedy ktoś ginie, razem z nim ginie jedna wolność.
Kiedy ktoś ginie, razem z nim ginie jedna wolność. Chyba, że ginie jedna niewola.
Gdy ktoś ci mówi: „Nie ma darmowych obiadów”, zwykle to znaczy, że chce, abyś zapłacił za swój obiad podwójną cenę.
„Myślą nie zatrzymasz pały. Pałą nie zatrzymasz myśli”. W czasach komunizmu przeczytałem takie grafitti na murze. Zdaje się, że Pascal powiedział kiedyś coś podobnego. Pascal uliczny miał rację. Myśl wygrała z komuną.
Myśl wygrała i odeszła w stan spoczynku. Spoczęła na laurach. A dokładnie na łagrach, bo to myśl antykomunistyczna była. Przeżarła ją starcza łagra-pelagra-podagra-pogarda. Gdy proponujesz pacjentowi zrzutkę na wspólne cele, krzyczy: ratunku, łagry!
Ludzie dzielą się na posiadaczy i leni. Lenie to ci, co pracują.
Z poprzedniego zdania można wywnioskować następne: im ciężej pracujesz, tym bardziej jesteś leniem.
Kim jest leń, który czegoś chce. Kim Dzong Dud.
Kim Dzong Dudem nazwał przywódcę związkowego Dudę pewien zamożny senator, ponieważ Duda wykonał swoją pracę: czegoś zażądał.
Jeśli jesteś leniem, jesteś potencjalnym Leninem. I tak też będziesz traktowany.
Jak wy tak, to ja tak: kreatywny-aktywny-przedsiębiorczy-obrotny. W skrócie kapo.
Jeśli jesteś leniem, który myśli, to znaczy, że już nie jesteś leniem, a Leninem. Na szczęście kapo czuwa.
Kapo: człowiek, który myśli, żeby inni nie myśleli.
Antymyśliciele. Producenci antymyśli. Ludzie, którzy całymi dniami myślą, aby tworzyć przekaz antymyślowy, antyinformacyjny, antykulturalny i antyrozrywkowy. Tak, również antyrozrywkowy.
Zaleca się, aby programy rozrywkowe były nudne. Muszą mieć wystarczająco atrakcyjny temat, tytuł i zwiastun, żeby przyciągnąć ludzi przed ekran. Ale potem mają ich rozczarować. Bo jeśli program telewizyjny jest zbyt atrakcyjny, to ludzie w przerwach na reklamę rozmawiają o programie, zamiast oglądać reklamy.
W ten sposób także reklamy nie muszą być atrakcyjne. Jeśli będą nudne, to dodatkowo obniży się poziom programu rozrywkowego, żeby się wyrównało. W ten sposób przemysł antyrozrywkowy stymuluje przemysł antyreklamowy, a przemysł antyreklamowy stymuluje przemysł antyrozrywkowy, żeby był jeszcze bardziej antyrozrywkowy.
Tomasz Lis dziwi się, jak lud może być taki głupi, że głosuje na PiS. Tomasz Lis przez wiele lat pracował w telewizji.
Myślą nie zatrzymasz pały. Pałą nie zatrzymasz myśli.
Myślą nie zatrzymasz kasy. Kasą zatrzymasz myśl.
Myślenie ma kolosalną przeszłość.
Dobra wiadomość ostatniego ćwierćwiecza: marchewka wygrała nad kijem.
Zła wiadomość ostatniego ćwierćwiecza: nie ma marchewki.
Być może dla myślenia ta zła wiadomość to dobra wiadomość. Nie ma marchewki, nie ma kasy, więc pewnie ludzie znowu zaczną myśleć. Wtedy albo marchewka się znajdzie, albo pała. A że pałą nie zatrzymasz myśli, myśl wygra. Należałoby przypilnować, żeby tym razem nie spoczęła na laurach, lagrach, łagrach czy sweatshopach. Ale zwycięzcy mają to do siebie, że padają na ryj. A ich dowódcy na puchowe łóżko.
Jaka jest najnowocześniejsza definicja modernizacji? Powrót do XIX wieku.
To ostatnie zdanie powiedziała moja mama, kiedy zobaczyła w telewizji, jak wielki przedsiębiorca (niestety ewangelik) mówi: „Modernizujemy się, mamy nowe czasy, ludzie muszą elastycznie podchodzić do pracy”. Czyli elastycznie rozciągać czas pracy, jeśli wielki przedsiębiorca każe. I miękko dać się wylać bez żadnej odprawy.
Człowiek rozumny jest chyba jedynym gatunkiem, w którym u wielu osobników pojawia się to dziwne zjawisko: silniejsze odruchy altruistyczne wobec przedstawicieli innych gatunków, niż wobec własnego.
Pracuję obok domu, w którym są mieszkania zastępcze. Mieszkają w nich eksmitowani. Tym ludziom kamienicznik podniósł opłaty, ośmiokrotnie i nagle. Żeby wyrzucić ich z domu, odcinał im wodę i gaz, nasyłał na nich bandytów, parę osób pobito. Większość eksmitowanych to ludzie biedni od pokoleń, zaniedbani przez rodziców, opuszczeni przez pseudoszkołę, wychowywani przez wódkę. Nikt im nigdy nie pokazał, jak coś ze sobą zrobić, więc tego nie wiedzą. Strach, wstyd, rozpacz i półanalfabetyzm czynią ich bezradnymi wobec świata. Nie wystartują w wyścigu o sukces i samorealizację, bo na starcie połamano im nogi. Najbardziej zniszczony z nich w ogóle nogi nie ma (fizycznie, nie metaforycznie). Jedynym mieszkańcem tego domu, który budzi współczucie w okolicy, jest pies.
Nie mówmy dobroczynność. Mówmy obywatelskie samoopodatkowanie.
Nie wie, czy jeszcze pisze książkę, czy już na ścianie w sraczu: literat w dobie internetu.
Czemu tyle tu piszę o myśli, skoro widzę jej agonię? A może to sowa Minerwy wyleciała o zmierzchu?
Sowa Minerwy wyleciała o zmierzchu i nasrała mi na łeb. W końcu to felieton, ma być śmiesznie.