11 lutego zaplanowano międzynarodowy dzień protestów przeciw ACTA. O wątpliwościach związanych z tą umową i trybem jej wprowadzania oraz o alternatywie wobec ACTA z Amelią Andersdotter, europosłanką z ramienia Partii Piratów, rozmawia Jakub Szafrański.
Jakub Szafrański: 26 stycznia polska ambasador i przedstawiciele innych państw członkowskich Unii Europejskiej podpisali porozumienie ACTA. W Polsce i Europie nie ustają jednak dyskusje i protesty. Jaka jest szansa, że ACTA nie wejdzie w życie?
Amelia Andersdotter: Poparcie dla ACTA wyrazili przedstawiciele 22 z 27 państw członkowskich. Nie jest pewne, że w każdym z tych krajów umowa zostanie ratyfikowana, czyli przegłosowana przez parlamenty. Musi ją również ratyfikować Parlament Europejski, głosowanie odbędzie się prawdopodobnie w czerwcu. Myślę, że bardzo pomocne w tej sprawie mogą się okazać listy do europosłów, zwłaszcza tych zasiadających w Komisji Handlu Międzynarodowego (INTA), która jest głównym organem nadzorującym porozumienie ACTA (polscy eurodeputowani w tej komisji to Paweł Zalewski, Małgorzata Handzlik czy Jarosław Wałęsa).
Na ulice polskich miast wyszły tysiące ludzi, by wyrazić swoją dezaprobatę dla ACTA. Czy widać podobną mobilizację w innych krajach Unii?
Otrzymuję bardzo dużo listów i maili od obywateli różnych państw, przede wszystkim Szwecji i Polski. Widać mobilizację i bardzo cieszy, że społeczność unijna zwraca się właśnie do swoich reprezentantów w europarlamencie. Ale reakcja Polaków jest fenomenem, ze względu na tak szerokie zainteresowanie obywateli dotychczas niezaangażowanych politycznie, a skala podjętych przez nich działań nie ma porównania z innymi krajami członkowskimi.
Partia Piratów, z której się pani wywodzi, będzie jakoś koordynować działania środowisk przeciwnych ACTA z całej Europy?
Można nawet powiedzieć, że z całego świata. Ruch ma już prężne oddziały w Australii, Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Z jednej strony działają one na lokalnym polu, pisząc listy i opinie do władz oraz organizując protesty w rodzimych miastach. Z drugiej strony porozumiewając się między sobą, są w stanie mobilizować się do konkretnych akcji, jak choćby zapowiedziany na 11 lutego międzynarodowy dzień protestu przeciw ACTA.
Jako Partia Piratów zajęliśmy się też zamknięciem serwisu MegaUpload. Pomagamy ofiarom akcji amerykańskich władz – zostali aresztowani ludzie, potrzebują pomocy prawnej. Trzeba nagłośnić ich sprawę wśród polityków i opinii publicznej.
A jak ocenia pani zaangażowanie hakerów w działania przeciw ACTA, na przykład blokowanie rządowych stron? W Polsce z jednej strony nadali sprawie rozgłos, ale z drugiej istniało ryzyko, że rząd zajmie twarde stanowisko, broniąc się przed domniemanym "szantażem".
Ataki hakerskie na pewno nie pomagają. Istnieje ryzyko, że wywołają strach i spowodują odsunięcie dyskusji od instytucji politycznych. Artykulacja swoich oczekiwań i przekucie ich na świadome wybory polityczne są znacznie skuteczniejsze niż ataki DDOS.
Wśród argumentów przeciw ACTA wymienia się przede wszystkim groźbę ograniczania wolności w internecie czy ścigania internautów przez właścicieli praw autorskich. Pani zdaniem to są właśnie największe problemy związane z tą umową?
Z perspektywy członkini Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii wymieniłabym trzy argumenty przeciwko ACTA. Po pierwsze, branża telekomunikacyjna jest jedną z najszybciej rozwijających się gałęzi przemysłu w Europie. Obowiązek kontroli własnych klientów i nadzorowania ich ruchów w ramach oferowanych usług nigdy nie wchodził i nie powinien wchodzić w zakres wymagań stawianych dostawcom internetu. ACTA wprowadza takie rozwiązanie, co byłoby znacznym utrudnieniem w planowaniu biznesu opartego na sieci – począwszy od gorszych prognoz w szacowaniu kosztów i zysków nowych firm, po trudności w pozyskiwaniu klientów, dla których priorytetem jest wiarygodność. Zmuszanie przedstawicieli przemysłu informatycznego do działań, które ograniczają ich zdolność umacniania własnej pozycji, jest sprzeczne z interesem ekonomicznym całego kontynentu względem konkurencji z Chin czy Indii.
Po drugie, wielu partnerów handlowych Unii Europejskiej, jak Chiny i Indie, jest zaniepokojonych wyłączeniem z negocjacji umowy. Te kraje obawiają się, że jeśli ustalenia ACTA wejdą w życie w UE, to de facto obejmą całą światową gospodarkę. Stanie się tak za sprawą Światowej Organizacji Handlu, która wymusza podpisywanie umów wielostronnych ujednolicających prawo. Tym samym do nowych zasad będą musiały się dostosować kraje, które nie miały wpływu na ich kształtowanie i nie będą mieć nad nimi kontroli. Komisja Europejska nie oceniła, jak ACTA wpłynie na kontakty z naszymi partnerami handlowymi. Widziałam wiele raportów, sporządzonych zarówno przez komisje parlamentarne, jak i niezależne agencje, dotyczących wolności słowa, wpływu nowych ograniczeń na środowiska twórcze czy wiarygodności dostawców internetu, ale problem relacji ze strategicznymi partnerami gospodarczymi został w dużej mierze pominięty.
Po trzecie, brakuje nam jakichkolwiek dowodów na to, że wdrożenie mechanizmów ACTA przysłuży się twórcom. Jeśli weźmiemy do ręki raporty Komisji dotyczące Programu Twórcza Europa, to zobaczymy, że niewystarczająca egzekucja praw autorskich nie jest w ogóle wymieniana jako problem czy przeszkoda dla rozwoju europejskich artystów. Większym problemem jest dostęp do środków pochodzących z instytucji publicznych czy rozbieżności w prawodawstwie poszczególnych krajów członkowskich, które bardzo utrudniają promocję i wspieranie kultury ponadnarodowej.
A jak zmieniać prawo dotyczące własności intelektualnej, by z jednej strony autorzy mogli się utrzymywać ze swojej pracy, a z drugiej jej efekty były dostępne powszechnie i niedrogo?
Najpoważniejszą propozycją jest tak zwany ryczałt kulturalny. Jest to pomysł na wprowadzenie specjalnego abonamentu dla wszystkich użytkowników sieci na wzór abonamentu RTV. Środki zgromadzone w ten sposób trafiałby następnie do twórców udostępniających swoją pracę w internecie bezpłatnie. Podobna opłata pojawiła się ponad dwadzieścia lat temu, gdy popularnym nośnikiem stały się łatwo kopiowalne kasety. W wielu krajach do dzisiaj płacimy specjalny podatek od nośników danych, czyli pustych płyt CD i DVD, ale również odtwarzaczy MP3 i pendrive’ów.
Ryczałt kulturalny jako propozycja ustawy był bliski realizacji w Brazylii, ale ostatecznie po ostatnich wyborach prezydenckich porzucono ten projekt. W Europie za tego rodzaju rozwiązaniami opowiadają się Zieloni, ostatnio mocno lobbują na jego rzecz w Belgii i Niemczech.
Problemem pozostaje redystrybucja zgromadzonych przez państwo środków. W większości z przedstawianych dotychczas propozycji kryterium, na podstawie którego wypłacano by uposażenie artyście, była popularność jego dzieł, liczba kopii czy „ściągnięć”. To oczywiście mocno faworyzuje twórców najbogatszych, a przecież wcale nie przesądza o kulturowej wartości dzieła.
Co pani myśli o samym sposobie ze negocjowanie ACTA przez przedstawicieli UE?
Proces negocjacyjny i sposób wdrażania tej umowy budzi wątpliwości z perspektywy demokracji. Ostateczny kształt porozumienia jest bardzo niejasny i dopiero teraz, dzięki organizacjom pozarządowym, próbujemy ustalić, co ono dokładnie znaczy. Utrzymywanie dystansu między procedurą legislacyjną a obywatelami to nie jest dobry sposób na wprowadzanie ustaleń o znaczeniu międzynarodowym. Dzisiejsze procedury nie różnią się od tych z lat 60., tymczasem stopień złożoności umów i ich zasięg wzrósł nieporównywalnie. To wymaga jeszcze większej przejrzystości.
A prawdą jest, że ACTA nie zmienia nic w prawodawstwie Unii Europejskiej i krajów członkowskich? Tak twierdzą niektórzy polscy politycy.
Przedstawiciel szwedzkiego rządu, który był odpowiedzialny za przeprowadzenie negocjacji w Szwecji, przedstawiał sprawę podobnie: tamtejsze prawo już zostało dostosowane do ustaleń ACTA. I faktycznie, zmiany były niewielkie, dotyczyły głównie wytycznych dla policji w kwestii zabezpieczania dowodów przestępstw internetowych. Wydaje się to niepozorne, ale jednak jest zmianą w prawodawstwie.
Poza tym posługiwanie się przez urzędników tak zdawkowym argumentem przesłania naprawdę istotne zapisy ACTA. Niepokoi, że w żadnym z krajów członkowskich nie znalazł się sąd, który jednoznacznie opowiedziałby się za bezpieczeństwem różnych danych osobowych gromadzonych w tak wielkich skupiskach jak wyszukiwarki torrentów. Co gorsza, Trybunał Sprawiedliwości UE, orzekając w głośnej sprawie L’Oreal przeciwko eBay, opowiedział się po stronie koncernu. eBay został zobowiązany do kontrolowania swoich użytkowników pod kątem legalności i oryginalności oferowanych przez nich na aukcjach produktów, jest też odpowiedzialny za naruszanie przez użytkowników praw autorskich. To zdecydowany sygnał, który wymusi ostrożność na wszelkich nowatorskich inicjatywach biznesowych w internecie. ACTA będzie konsolidować tego typu wyroki w spójną politykę, bardzo szkodliwą dla rozwoju nowych gałęzi przemysłu.
Zamknięcie MegaUpload jest pod tym względem znamienne: wszystko odbyło się na postawie amerykańskiego prawa, ale dotknęło wielu europejskich użytkowników serwisu, który odpłatnie i w pełni legalnie korzystali z jego możliwości do promocji swojej twórczości i prowadzenia firm. Internet jest platformą ponadnarodową, co wymusza ujednolicanie rozwiązań prawnych, ale ACTA czy SOPA całkowicie odwracają dotychczasowy kierunek zmian i podważają przewidywalność technologii informatycznych jako narzędzi we własnym biznesie. To niweczy program gospodarki opartej na wiedzy i związanej z nią nowej ekonomii.
*Amelia Andersdotter – posłanka Parlamentu Europejskiego z ramienia szwedzkiej Partii Piratów. Zasiada w Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii.