Długo nie rozumiałam, skąd biorą się tak liczne oczekiwania społeczeństwa wobec ofiar przemocy seksualnej. Cokolwiek zrobi pokrzywdzona, jest przedstawiana jako współwinna napaści, a jej dalsze życie staje się „dowodem” na to, że nie spotkała jej wielka krzywda. Historia Marii Goretti – i innych świętych dziewic – rzuca na to nieco światła.
Agata doświadczyła przemocy.
Agata płacze – robi to na pokaz.
Agata się śmieje – jaka ofiara przemocy się śmieje?
Agata przechodzi kryzys psychiczny – to wariatka, nie można wierzyć w żadne jej słowo.
Agata trzyma się całkiem nieźle – kłamie, po gwałcie nie mogłaby normalnie funkcjonować.
Agata nie może pracować – a może gwałt to tylko wymówka, by nic nie musieć robić?
Agata pracuje – która osoba po gwałcie mogłaby myśleć o pracy?
Problemem nie jest jednak to, jak Agata żyje.
Problemem jest to, że w ogóle żyje.
„Raczej umrzeć, niż zgrzeszyć”
Maria Goretti urodziła się w 1890 roku w małej miejscowości. Według źródeł dostępnych na poświęconej jej stronie internetowej charakteryzowały ją: ofiarność, posłuszeństwo, pobożność. „Promieniała czystością, heroicznym panowaniem nad ciekawością, wzrokiem, ruchami, żądzą sensacji”. Ucieleśnienie chrześcijańskiego ideału. Idealnej ofiary, podporządkowanej i oddanej.
Kościół nie uznaje granic. Musi podporządkować sobie wszystkich
czytaj także
Maria miała 11 lat, gdy starszy sąsiad zaczął uporczywie ją nękać. Dziewczynka, której ojciec zmarł kilka lat wcześniej, a matka ciężko pracowała w domu, była zdana na siebie. Napastnik zdawał sobie sprawę z trudnego położenia jej rodziny – i wykorzystał to. Kiedy 5 lipca 1902 roku została w domu, dwudziestoletni Alessandro Serenelli zaatakował ją i próbował zgwałcić. Dziecko wyrywało się, a on sięgnął po nóż i wielokrotnie je godził.
14 ran kłutych. Lekarze byli bezsilni.
Zmarła kolejnego dnia. Tuż przed śmiercią zdążyła wybaczyć swemu oprawcy. On, w wyniku procesu sądowego, trafił do więzienia. Wyszedł po 27 latach, trzy lata przed końcem wyroku. Był obecny na beatyfikacji i kanonizacji swojej ofiary. Żył prawie 90 lat.
Tragiczna historia próby gwałtu na dziecku i morderstwa została natychmiast wykorzystana przez Kościół. „Święty Pius X, na początku swego pontyfikatu zainteresował się tą małą ofiarą” – czytamy na katolickich portalach. Maria Goretti została okrzyknięta męczennicą czystości i patronką dziewic oraz młodzieży. Kościół wielokrotnie powtarzał jej rzekomą dewizę: „raczej umrzeć, niż zgrzeszyć” jako wskazówkę dla młodych.
Według Kościoła to gwałcone dziecko popełnia grzech.
czytaj także
„Nasza Święta była mężną dziewczyną. Ona wiedziała i rozumiała wszystko dokładnie, dlatego wolała umrzeć. Nie miała jeszcze 12 lat, kiedy została męczennicą. Lecz jakąż przenikliwość, jakąż roztropność, jakąż ostrożność wykazywała! Choć była tylko małą dziewczynką, w pełni świadoma niebezpieczeństwa czuwała dzień i noc nad obroną swego honoru, starała się nigdy nie pozostawać sama i w ciągłej modlitwie polecała lilię swej czystości Niepokalanej Matce Bożej”.
W wypowiedzi papieża nie pada choćby słowo o sprawcy. Ciężar odpowiedzialności nie spoczywa na nim. To dziecko ma być przenikliwe, roztropne i unikać zgwałcenia. A gdy zostanie zaatakowane, najwyższym wyrazem „czystości” jest jego śmierć, wychwalana przez papieża pod niebiosa.
Większość osób nie jest w stanie obronić się przed gwałtem. Często zamierają w trakcie. Nie umierają. Czy to oznacza, że są grzeszne i uległy pokusie?
Popyt na historię o męczeństwie
Rezonuje to z wypowiedziami obecnych przedstawicieli Kościoła o dzieciach, które gwałcili księża. „Dziecko lgnie, szuka. Zagubi się samo i jeszcze tego drugiego człowieka wciąga” – mówił arcybiskup Michalik.
„Życie Marii Goretti jest rzeczywiście walką, natomiast jej koniec jest wspaniały i dramatyczny zarazem” – przekonywał Paweł VI. Morderstwo dziecka to według papieża „wspaniały i dramatyczny” koniec. Pius XII w dniu kanonizacji mówił o Marii jako „małej, słodkiej męczennicy czystości”. Kolejne głowy Stolicy Apostolskiej i katolickie portale wtórują tej narracji.
„To nie gwoździe Go przebiły, lecz mój grzech”. Dziecko na Drodze Krzyżowej
czytaj także
Żaden z papieży nie nazwał czynu popełnionego przez Alessandra Serenellego aktem pedofilnym, mimo iż mowa o próbie gwałtu na jedenastolatce, dokonanej przez dwudziestoletniego chłopaka. Popyt na historię o męczeństwie Marii istniał jeszcze długo po jej śmierci. Jan Paweł II: „Maria Goretti, dziewczę zaledwie dwunastoletnie, zachowała się czysta od tego świata, jak pisze św. Jakub, za cenę samego życia; wolała umrzeć, niż obrazić Boga”. A więc zgwałcona osoba obraża Boga?
„Jakież to aktualne przesłanie! Dziś wywyższa się często przyjemności, egoizm i niemoralność w imię fałszywych ideałów wolności i szczęścia. Trzeba ponownie jasno stwierdzić, że konieczna jest obrona czystości duszy i ciała, gdyż jest ona ostoją autentycznej miłości” – głosił Jan Paweł II, wykorzystując morderstwo dziecka do indoktrynowania młodzieży.
Czy duchowni zakładają, że gwałt to dla ofiary przyjemność, a niemożność obrony przed nim i ujście z życiem jest uleganiem pokusom?
Może Kościół w ten sposób daje do zrozumienia, co ma zrobić dziecko, gdy zostanie wykorzystane przez pedofila w sutannie? Latami zamiatano te sprawy pod dywan. Właściwie dla instytucji najwygodniej by było, żeby ofiary zniknęły. Zaniemówiły, umarły. Aby to Kościół wypowiadał się za nie.
czytaj także
„W heroicznym świadectwie Świętej z Ferriere na szczególną uwagę zasługuje fakt przebaczenia przez nią swemu zabójcy i pragnienie, aby spotkać go pewnego dnia w raju” – zapewnia Marek Paweł Tomaszewski w książce Święta Maria Goretti. Życie i modlitwy. Rzeczywiście, to wspaniała wizja dla dzieci i młodzieży – w raju możesz spotkać swojego gwałciciela i mordercę.
Morderca Marii nie dostał dożywocia, bo według prawa jako dwudziestolatek był „młodociany”. Dziecko nigdy nie jest za młode, by obwiniać je o „grzeszność”, gdy ktoś próbuje je zgwałcić.
W trakcie kanonizacji dziewczynki jej morderca zajmował honorowe miejsce. Dożył późnej starości, był wychwalany jako nawrócony.
Gdyby Maria Goretti została zgwałcona, nie byłaby świętą, a jej historii nikt by dziś nie pamiętał. Gdyby nie została zamordowana – nikogo by nie obchodziła.
Stanisław Michalkiewicz, felietonista Radia Maryja i pracownik Telewizji TRWAM, wprost porównał Katarzynę Nowak – jako dziecko latami więzioną, torturowaną i gwałconą przez księdza pedofila – do pracownicy seksualnej. „Dostać milion złotych za molestowanie, że tam kiedyś, ktoś tam wsadził rękę pod spódniczkę, no któż by nie chciał. Miliona złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie może nie zarobić, a tutaj za jednego sztosa. No to żadne kurwy nie są tak wysoko wynagradzane na całym świecie”.
„Winą” Katarzyny jest to, że przeżyła – i jeszcze postanowiła o siebie zawalczyć. Stanęła naprzeciwko instytucji Kościoła. Dlatego próbowano ją za wszelką cenę uciszyć.
Życie jako akt oporu
Wróćmy do Agaty, która doświadczyła gwałtu.
Długo nie rozumiałam, skąd biorą się tak liczne oczekiwania społeczeństwa wobec ofiar przemocy seksualnej. Cokolwiek zrobi pokrzywdzona, jest przedstawiana jako współwinna napaści, a jej dalsze życie staje się „dowodem” na to, że nie spotkała jej wielka krzywda. Historia Marii Goretti – i innych świętych dziewic – rzuca na to nieco światła.
Kościół od stuleci gloryfikuje tylko te ofiary przemocy, które nie przeżyły. Żyjąca kobieta po gwałcie jest w tej narracji kimś nieczystym, kimś, kto zawiódł – przecież powinna była woleć śmierć niż „hańbę”.
Nic dziwnego, że księża dopuszczający się przemocy wciąż mogą liczyć na wyrozumiałość hierarchów, a w ogromnej mierze także społeczeństwa. Wystarczy spowiedź, pokuta, nawrócenie. Ofiara natomiast, jeśli w ogóle odważy się mówić, musi udowadniać, że nie prowokowała, że cierpiała wystarczająco, że nie czerpała przyjemności z „grzechu”.
Agata nie może wygrać. Jeśli płacze – przesadza. Jeśli milczy – coś ukrywa. Jeśli się śmieje – znaczy, że nie było tak źle. Kościół nauczył nas, że dobra ofiara to martwa ofiara. Tylko taką można w pełni kontrolować, dopasować do swoich wyobrażeń i wykorzystać wedle uznania.
Brudne morderczynie: przemyślenia Wyszyńskiego o kobietach i aborcji
czytaj także
Agata żyje. To jej największa siła – i największe przewinienie w oczach tych, którzy woleliby, żeby umarła. Żyjąca ofiara to niewygodny świadek. To ktoś, kto przypomina, że gwałt nie kończy się w momencie jego popełnienia – trwa w każdej ocenie, w każdym podejrzliwym spojrzeniu, w każdej próbie zakwestionowania jej cierpienia. Trwa w pytaniach: „Dlaczego nie broniłaś się mocniej?”, „Dlaczego nie zgłosiłaś tego od razu?”, „Na pewno nie wysyłałaś mylnych sygnałów?”.
Agata żyje – i to jest aktem oporu. Każdy jej oddech to cichy bunt przeciwko kulturze, która woli martwe bohaterki niż żywe kobiety z prawem do złości, smutku i radości. Nie jest świętą z obrazka. Jest człowiekiem, który nosi w sobie ból, ale także życie.
**
Doświadczył_ś przemocy? Wsparcie znajdziesz tutaj:
– Fundacja Feminoteka (kobiety i osoby niebinarne)
– Fundacja Fortior (mężczyźni)
– Niebieska Linia (przemoc w związku)