W momencie gdy sytuacja Ukrainy jest chyba najgorsza od początku wojny, film Oksany Karpovych, w którym rozmowy telefoniczne rosyjskich żołnierzy są zestawione z obrazami miejsc po bitwie, wybrzmiewa szczególnie mocno.
Film Przechwycone opiera się na bardzo prostym pomyśle. Przechwycone przez ukraińskie służby rozmowy telefoniczne biorących udział w pełnoskalowej inwazji na Ukrainę żołnierzy Federacji Rosyjskiej zostają zestawione ze statycznymi obrazami z miejsc, przez które przeszedł front. Pochodzą one z 2022 roku, z pierwszego okresu wojny, same rozmowy to pierwszy miesiąc inwazji.
Ukraińsko-kanadyjska reżyserka Oksana Karpovych buduje na tym jednym pomyśle pełny metraż, ponad 90 minut. Choć zabieg staje się miejscami nużący, to jednocześnie to znużenie widza jest wpisane w projekt i działa na jego korzyść. Obrazy wojennego zniszczenia i słowa stanowiące zapis świadomości najeźdźców mają nas zmęczyć, pokazać wojnę w jej nużącej redundancji.
Można powiedzieć, że wojna przysłużyła się promocji ukraińskiego kina [rozmowa]
czytaj także
Ukraiński zasób
Tym, co od samego początku zwraca naszą uwagę, są słowa rosyjskich żołnierzy. Słuchamy banalnych rozmów rosyjskich najeźdźców z ich bliskimi w Rosji. Ponieważ Rosja jest od jakiegoś czasu państwem, gdzie praktycznie nie ma wolnych mediów, bez przestrzeni, gdzie Rosjanie mogliby powiedzieć, co realnie myślą o wojnie, swoim kraju i rządzącej nim elicie, to Przechwycone są jedną z nielicznych okazji, by zapoznać się z rosyjskim punktem widzenia na wojnę.
Miłość i konsumpcja. Jak socrealizm krytykował tradycyjny romans
czytaj także
To, co słyszymy, przeraża. Nie tylko żołnierze, ale też ich rodziny w Rosji są zupełnie ogłupieni nienawistną i antyukraińską propagandą. Rodziny telefonujący do swoich bliskich na froncie mówią o Ukraińcach w dehumanizujący, pełen obelg sposób, kupują najwyraźniej opowieść o „specjalnej operacji denazyfikacyjnej” i największe bzdury rosyjskiej propagandy. Zabawne – a przy tym przerażające – są fragmenty, gdy rodzina dzwoniąca do żołnierza na froncie pyta go o to, czy znalazł już tajne bazy NATO. Żołnierz nie bardzo wie, o czym mówią, najwyraźniej w konfrontacji z doświadczeniem frontu pomału zaczyna do niego docierać, że rzeczywistość wygląda inaczej, niż przedstawia to dowództwo i władza w Moskwie.
Jednocześnie w rozmowach nie słyszymy żadnej krytycznej refleksji ze strony żołnierzy. A jeśli już, to raczej na temat tego, że Ukraińcy żyją na wyższym materialnie poziomie niż rosyjscy rekruci. W rozmowach telefonicznych ciągle przejawia się wątek tego, że wbrew swoim oczekiwaniom Rosjanie przyjeżdżają do kraju bogatszego, reprezentującego wyższy poziom materialnej kultury.
To bogactwo traktowane jest przez Rosjan jako zasób do szabru. W rozmowach bez poczucia zażenowania rekruci mówią o dobrach, jakie zabiorą ze sobą do Rosji, w tym o najprostszych przedmiotach konsumpcyjnych, które trudno uznać za oznakę statusu czy luksusu.
Bez kontekstu i komentarza
Oczywiście, temu, jak Karpovych wykorzystuje nagrania pozyskane przez ukraińskie służby, można postawić szereg pytań. Czy dokumentalistka powinna polegać na pracy służb? Jakie kryterium doboru nagrań przyjąć? Czy zadbać o kontekst? Czy można zostawić bez komentarza powtarzaną w rozmowach rosyjską propagandę?
„Brutalista” toruje drogę powrotowi długich filmów. I bardzo dobrze
czytaj także
Film dobrze radzi sobie z tymi wszystkimi wyzwaniami. Broni się strategiczna decyzja, by po prostu pozwolić przemówić nagraniom, by w żaden sposób ich nie komentować, nie podejmować polemiki, nie dostarczać kontekstu – bo wszystko, co najciekawsze i najbardziej istotne, dzieje się w nich na powierzchni, przy otwartej przyłbicy.
Nie mamy też wrażenia, że jesteśmy manipulowani, że dostajemy materiał skrojony pod tezę. Obraz rosyjskiego społeczeństwa, jaki wyłania się z nagrań – ogłupionego przez władzę, pijanego wojną, w której nie obowiązują żadne reguły, miotającego się między poczuciem imperialnej wyższości a kompleksem niższości wobec zamożniejszego, lepiej urządzonego Zachodu, którym dla Rosjan jest już najwyraźniej Ukraina – jest zgodny z tym wszystkim, co wiemy o rosyjskim społeczeństwie. Oglądając film, pojawia się czasami myśl, że Rosjanie też są tu ofiarami – własnego państwa, jego politycznej elity i kilkuset lat jego politycznej tradycji – choć jednocześnie ponoszą też odpowiedzialność za to, jak ono wygląda, i za wybory, jakich dokonują w jego służbie.
Wojenny pejzaż
Wojna w Ukrainie generuje dramatyczne, pełne przemocy i zniszczenia obrazy, zalewające nas ze strony wszelkich kanałów, od mediów społecznościowych, przez telewizyjne wiadomości, po wysokoartystyczne kino dokumentalne. Karpovych unika pokusy, by słowa rosyjskich żołnierzy zestawić z szokującą brutalnością obrazów. W warstwie wizualnej Przechwycone są filmem zaskakująco spokojnym i wyciszonym.
Kamera cały czas pozostaje statyczna. Oglądamy serię kręconych w długich ujęciach obrazów pokazujących obszary, z których Ukraińcy wyparli Rosjan. Widzimy puste mieszkania, wyludnione wioski, place w centrum blokowisk. Reżyserka anonimizuje zarówno bohaterów wypowiedzi, jak i miejsca, które pokazuje – są one jednak na tyle generyczne, że mogłyby się znajdować w dowolnym miejscu europejskiej poradziecji.
Oscary 2025: Ocieplanie wizerunku Rosjan czy pracownic seksualnych?
czytaj także
Pejzaż naznaczony jest wojną, ale często dostrzeżenie jej śladów wymaga uwagi widza. Czasem o tym, że jesteśmy na terenie, gdzie niedawno trwały walki, świadczą tylko okna, w których nie ma szyb. Dopiero w kolejnych scenach w puste przestrzenie zaczynają ponownie wkraczać postaci ludzkie, widzimy, jak pomału, z wahaniem po przejściu frontu Ukraińcy próbują odbudować coś, co przypominałoby normalne życie. Spokój tych kadrów, banalność pofrontowej rzeczywistości tym bardziej kontrastuje z tym, co wiemy o wojnie, i ze słowami rosyjskich żołnierzy.
Ten film ma premierę w momencie, gdy sytuacja Ukrainy jest chyba najgorsza od początku wojny. Stany Zjednoczone wstrzymały pomoc i jak wszystko wskazuje, przygotowują reset w relacjach z Rosją, za który cenę zapłaci Kijów. Kandydaci w wyborach prezydenckich – z trzema może wyjątkami – licytują się na podkręcanie antyukraińskich nastrojów. Coraz głośnie rozbrzmiewają bezsensownie symetryzujące głosy przekonujące, że Rosjanie i Ukraińcy powinni po prostu usiąść do stołu i się porozumieć. W tej sytuacji ten film, pokazujący, z czym dokładnie walczy Ukraina, wybrzmiewa tym mocniej.