Rządzący nie radzą sobie ze zwykłym dialogiem z ludźmi i tworzeniem czegokolwiek, co nie jest daniem gotówki do ręki – tak wybory i słaby wynik PiS-u komentuje poseł Franek Sterczewski z Koalicji Obywatelskiej.
Paulina Januszewska: Najważniejsza wyborcza lekcja dla opozycji to…
Franek Sterczewski: Po pierwsze – dzięki temu, że nie było jednej listy, mieliśmy wysoką frekwencję. Nie doszło do polaryzacji, czyli podziału na obozy – rządowy i opozycyjny, co wzbudzało nasze obawy, bo mogło spowodować rezygnację jakiejś części wyborców z udziału w głosowaniu przez poczucie, że nie ma dla nich żadnej oferty. Wszystko wskazuje, że będzie to historyczny wynik frekwencyjny – lepszy niż w 1989 roku.
A po drugie?
Widzimy pokoleniowe przebudzenie. Frekwencja wśród najmłodszych wyborców i trzydziestolatków była bardzo wysoka. Ci pierwsi stawili się w lokalach wyborczych liczniej niż 60-latkowie. Polityka musi ich wreszcie zauważać.
czytaj także
Co przesądziło o nie najlepszym wyniku PiS-u? Czy może fakt, że zwycięstwa rozleniwiły rządzących, a pycha przesłoniła kroczący upadek?
PiS we wszystkich swoich kampaniach grał na dwie nóżki, ale w tym roku obie były osadzone w przeszłości. Pierwsza opierała się na rasistowskiej opowieści o uchodźcach, którą słyszeliśmy w 2015 roku. O ile jednak wtedy przeciwwagę stanowiła wizja naprawy polityki społecznej i modernizacji państwa w różnych jego aspektach, z symbolicznym 500 plus na czele, o tyle teraz nie zaproponowano niczego pozytywnego, co faktycznie mogłoby trafić do ludzi i rozwiązać ich realne problemy. Byłem wręcz w szoku, że – poza referendum wymierzonym przeciwko osobom migranckim – PiS potrafiło tylko straszyć Tuskiem. Zapętlili się w tym, snując scenariusze, które nie mają zbyt wiele wspólnego z XXI wiekiem.
Jaki na przykład?
Budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego, który PiS przedstawia jak wielki projekt i powód do dumy, tymczasem to opowieść o centralizacji, przeskalowaniu inwestycji i takim myśleniu o państwie, które jest nieaktualne od 100 lat. Dziś myśli się siecią, regionami, całym krajem, a nie tym, żeby wszystko skupić w jednym punkcie, bo to jest niefunkcjonalne, drogie i tak naprawdę pogłębiające wykluczenie komunikacyjne. Widać więc, że nawet gdy PiS próbował zaproponować coś pozytywnego, i tak szybko zmieniało się to w karykaturę lub budziło konflikty społeczne i obawy, jak wywłaszczenia pod budowę CPK. Uczestniczymy w pseudokonsultacjach dotyczących tego przedsięwzięcia i widzimy, jak rządzący nie radzą sobie ze zwykłym dialogiem z ludźmi i tworzeniem czegokolwiek, co nie jest daniem gotówki do ręki.
czytaj także
A Koalicja Obywatelska nie grała anty-PiS-em?
Nie tylko nim. W tym kontekście cieszę się, że przyjęła – tak jak pozostałe demokratyczne partie – bardzo pozytywną narrację, co szczególnie wzmocniło się w czerwcu na wspólnym marszu i tym powtórzonym w październiku przy zaskakująco wysokiej frekwencji. Przyjęcie przez opozycję kojarzącego się trochę z WOŚP-em serca na sztandar było ważnym gestem, jedną z sekwencji wielu pozytywnych emocji, skojarzeń i dowodów na to, że idziemy po przyszłość. To robiło wrażenie jako demonstracja siły, ale nie opresji. Wydaje mi się, że Platforma Obywatelska wyciągnęła wnioski z poprzednich kampanii, w czasie których skupiona była wyłącznie na tzw. anty-PiS-ie.
Wspomniałeś o rasizmie, który był istotnym bohaterem tej kampanii. Czy skutecznym, biorąc pod uwagę niskie wyniki uczestnictwa w referendum?
Wstrzymałbym się z formułowaniem jednoznacznych wniosków z referendum. Odwiedziłem różne lokale wyborcze w Poznaniu i byłem tam świadkiem sytuacji, w których panie z komisji wręczały pakiet referendalny wyborcom, nawet gdy ci odmawiali przyjęcia, albo tego nie protokołowały. Dopiero po mojej interwencji dopilnowano wszystkich formalności. Widziałem co najmniej kilka takich przypadków, a mówimy o jednym mieście. Stąd moje przekonanie, że może być ich znacznie więcej i że frekwencja nie odzwierciedla prawdziwych nastrojów społecznych. Nie wiem wprawdzie, czy to wynikało z braku świadomości osób pracujących w komisjach, czy z tego, że zależało im na wysokiej frekwencji i dlatego chciały trochę tych kart przemycić. Faktem jest jednak, że nie informowały wyborców o ich prawie do rezygnacji z kart i nie odnotowywały korzystania z tego prawa.
Czyli możemy się pocieszać, że ksenofobia w społeczeństwie jest niższa, niż zakładano?
Na pewno możemy stwierdzić, że PiS zapędziło się w kozi róg ze swoim rasistowskim hejtem i antyczłowieczą narracją. Cieszy mnie to, zwłaszcza gdy pomyślę, że nie udało im się rozpętać tej okropnej kampanii mimo płynących ze spółek skarbu państwa milionów i nachalnych reklam w tzw. mediach publicznych. To świadczy o minięciu się z nastrojami społecznymi. Okazuje się, że nie da się wykreować wroga czystą i tępą propagandą. Niski udział w referendum jest dowodem na dojrzałość obywatelską naszego społeczeństwa.
**
Franek Sterczewski – poseł na Sejm XI kadencji z ramienia Koalicji Obywatelskiej, poznański aktywista miejski, z wykształcenia architekt.