Czytaj dalej

„Trzeba było uczyć nas krzyczeć”. Czytanie wierszy poetek z getta

Gdyby umierające w getcie i w obozach śmierci poetki pisały innym językiem, stworzonym specjalnie do opisu Zagłady, można by wyjąć Zagładę z historii jak jakiś wyjątek, absurd, senny koszmar. Ale tak nie jest. W ich języku gra cała nasza kultura – i cała ta kultura upada.

Po II wojnie światowej rozpoczęła się dyskusja o tym, jak pisać o Zagładzie. Mówiono o konieczności ucieczki od literackości; o tym, że raczej dokument albo świadectwo niż proza. Zatem nie Tatuażysta z Auschwitz, tylko raczej Spowiedź Calka Perechodnika. Od początku obawiano się, że ktoś zechce obrazy z otchłani poukładać, zracjonalizować, nadać im fabułę i formę, co zresztą widzimy teraz: popularne są książki w charakterystycznych okładach w paski, których autorzy zaledwie powierzchownie odwołują się do wybranych faktów; pojawił się nawet fascynat zbrodniarzy, którego książki trafią na listy bestsellerów. Muzeum Auschwitz nie nadąża ze sprostowaniami.

Przekonywano więc, że forma powieści nie nadaje się do opisywania Zagłady z powodów moralnych albo estetycznych, taka literatura się nie obroni, będzie złą literaturą. Że kompletny, domknięty opis Zagłady jest niemożliwy. Że wszelkie uogólnianie, zamykanie doświadczenia obozów śmierci w jakiejś jednolitej opowieści jest na nic, bo nie da się zebrać całej prawdy – bo ci, co dotknęli dna, „nie powrócili, by opowiedzieć, lub wrócili niemi” – jak pisał Primo Levi, albo dlatego że, jak przekonywał Imre Kertész, „Holocaust nie ma i nie może mieć swojego języka”. Że po Zagładzie trzeba pisać przeciw wielkim narracjom oświecenia, rozbijać pojęcia – fundamenty kultury, która do Zagłady doprowadziła. Że, jak pisał Adorno w Dialektyce negatywnej, po Zagładzie myślenie, jeśli nie mierzy się z tym, co nie do pojęcia, „z góry nabiera cech akompaniamentu, którym SS zwykła była zagłuszać krzyki swoich ofiar”.

Chajka Bełchatowska, bojowniczka z getta warszawskiego

czytaj także

Poetki z getta i obozu

Kobiety i dzieci ukrywające się w bunkrach, kryjówkach, zamknięte w gettach i obozach w większości nie doczekały tej dyskusji. Dokumentowały losy żydowskiej ludności językiem, jaki był im dostępny.

Niektóre z tych świadectw, jak niepodpisany wiersz Żydówki, zostały opublikowane w tomie Polskie wiersze obozowe i więzienne 1939–1945. Oto fragment tego wiersza, pisanego w obozie Ravensbrück:

Tkwiły tak od południa do samego rana
Na klęczkach, czarne cienie, z rękami wzniesionymi.
W oczach niemy jęk prośby bezrozumnie szeptanej,
Choć bat świstał w powietrzu i przybijał do ziemi.

Trupy raczej niż ludzie, kości obciągnięte
Suchą, kruchą, strzępiastą, zranioną skórą.
W oczach cały lęk śmierci, cały ból zaklęty,
A jednak błysk nadziei zwróconej ku murom.

Pisały po polsku. Jak tłumaczyła w czasie spotkania poświęconego poezji czasów Zagłady zorganizowanego przez Fundację Wolne Lektury Bożena Keff – przeszły przez polskie szkoły powszechne, gdzie, „piłowało się” poetów romantycznych. Teraz też się ich piłuje, dlatego znamy wszyscy te frazy, rymy i rytmy. I w tych znanych nam frazach, rytmach i rymach opowiadały rzeczywistość Zagłady.

Natenczas gwizdkowa, chwyta na sznurku przypięty,
swój gwizdek biały z gorąca wygięty.
Opuszcza w dół powieki wciąga w głąb pół brzucha
i do płuc wywala z niego cały zapas ducha.
Gwiżdże, gwizd jak wicher niewstrzymanym dechem
niesie w halę muzykę i podwaja echem.

Wiersz Sary Rappaport, wyraźnie czerpiący z Pana Tadeusza, opisywał pracę w fabryce, relacje, funkcje, strach więźniarek i przemoc. Odnalazła go Bożena Keff w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego. Wszedł do antologii Tango łez śpiewajcie muzy, wydanej przez ŻIH w 2012 roku. Znalazło się tam wiele utworów młodych i bardzo młodych ludzi, którzy stanęli wobec Zagłady.

Publikacji doczekały się też wiersze Wandy Sieradzkiej. Sieradzka, rocznik ’23, znana była już po wojnie: pracowała jako korespondentka i dziennikarka, pisała teksty przebojów: Nie płacz, kiedy odjadę, Gdzie są chłopcy z tamtych lat. Prowadziła program rozrywkowy w telewizji. W getcie była kurierką, często przeprawiała się na aryjską stronę. Pewnego razu, kiedy wróciła, nie zastała już swojej matki.

Trzecie piętro –
czwarte, piąte –
parapet okna
byle prędzej
głową w dół
pod jakimś kątem
skoczyć!…
I pogrzebać ból.
Nie ma ludzi –
desperacja.
Pustka! Wściekłość!
Nie ma Boga!
Świst powietrza –
dom… akacja
z kwieciem bladym
jak ma trwoga

Inne wiersze, na przykład Poli Braun, Henryki Łazowertówny czy Heli Blumengraber, czekają na wydanie.

Pola Braun, urodzona około 1910 roku, przed wojną pracowała w redakcji lewicowego wydawnictwa satyrycznego „Szpilki”, która mieściła się na placu Trzech Krzyży w Warszawie. W czasie okupacji współtworzyła „Żywy Dziennik” – program literacko-artystyczny, gdzie śpiewała i recytowała własne utwory, obok innych znanych artystów: Władysława Szlengela, Władysława Szpilmana, Stefanii Ney. Pola Braun pisała też piosenki dla Wiery Gran i Diany Blumenfeld. Po upadku powstania w getcie trafiła do obozu na Majdanku, gdzie pisała:

Zginęli lepsi, zdolniejsi,
O których świat także nie dbał.
Nie będzie dziury w niebie,
Gdy zginie jeszcze jedna.

A mimo to nie chcę umierać,
Przeciwnie, bardzo chcę żyć.
Straszna jest ta świadomość,
Że nie ma się gdzie skryć.

Że stanie się równo, piątkami
Na zwykłym, codziennym apelu
I pójdzie się tak po prostu
Do wiadomego celu.

Lecz na dnie serca coś puka,
Coś na dnie serca się wierci,
Nie chce dopuścić do mózgu
Myśli o nagłej śmierci.

Coś wewnątrz dodaje ducha,
A myśli jak błędne krążą:
Może nie wszystko stracone?
A może jednak nie zdążą?

Zdążyli. Zginęła 3 listopada 1943 roku, rozstrzelana w masowej egzekucji. Razem z nią zamordowano wtedy 18 tysięcy osób.

Helena Łazowertówna studiowała w latach 30. na Uniwersytecie Warszawskim. Panował tam wtedy antysemityzm, bojówki ONR biły studentów i profesorów żydowskich, a rektorzy pod ich naciskiem wprowadzili zarządzeniem getto ławkowe. Helena dostała stypendium i wyjechała do Grenoble studiować filologię francuską. Potem wróciła. W getcie współtworzyła Archiwum Ringelbluma. Nie chciała zostawić matki na Umschlagplatz i razem z nią została wywieziona do Treblinki.

Getto ławkowe: „Szanowny Panie Kolego, przesyłam do wglądu, tak sprawę rozwiązaliśmy w Warszawie”

Została po niej między innymi piosenka Mały szmugler o dzieciach, które, jako mniejsze, szybsze, zręczniejsze, przekradały się na aryjską stronę i przynosiły do głodującego getta jedzenie. Złapane były najczęściej bite i mordowane.

Przez mury, przez dziury, przez warty
Przez druty, przez gruzy, przez płot
Zgłodniały, zuchwały, uparty
Przemykam, przebiegam jak kot.
W południe, po nocy, o świcie
W zawieję i skwar
Po stokroć narażam swe życie,
Nadstawiam dziecinny swój kark
[…]
A jeśli dłoń losu znienacka
Dosięgnie mnie kiedyś w tej grze,
To zwykła jest życia zasadzka,
Ty, mamo, nie czekaj już mnie.

Zupełnie bez serca [rozmowa z Bożeną Keff]

czytaj także

Zupełnie bez serca [rozmowa z Bożeną Keff]

Zofia Waślicka-Żmijewska, Artur Żmijewski

Hela Blumengraber zadedykowała wiersz Do profesorów Juliuszowi Feldhornowi, nauczycielowi krakowskiego gimnazjum:

Kazaliście nam w życiu szukać ideału […]
Prawdy nieodgadnionej, niepojętego Wszechświatu.
…Jednym słowem humanus zaklęliście duszę
Każąc przed Geniuszu giąć się majestatem
I dlatego tak strasznie teraz cierpieć muszę
I dlatego, jak głupia, stanęłam przed światem.

Trzeba nas było uczyć znienacka wyskoczyć,
I życie mocno łapą uchwycić za gardło
Zaciśniętym kułakiem dziuchnąć między oczy
żeby się zatoczyło i na klęczki padło!

Uczyć nas krzyczeć, by być usłyszanym
i jak się wyważa rozwalone drzwi
i jak trzeba deptać, by nie być deptanym
oswoić nam oczy z strasznym blaskiem krwi!

W obozie pracy przymusowej w Skarżysku, w którym produkowano amunicję, pracowała w Werku C, gdzie panował głód, choroby i tortury, a więźniowie gołymi rękami, bez żadnego zabezpieczenia montowali miny morskie, których składową był kwas pikrynowy. Umierali najczęściej w ciągu 2–3 miesięcy. Hela należała tam do nieformalnej grupy artystycznej, która zrzeszała członkinie i członków różnych organizacji syjonistycznych. Organizowali wieczory szabatowe, czytali na nich wiersze, śpiewali pieśni polskie, chasydzkie i hebrajskie.

Upamiętnianie Zagłady jest łatwe – oddziela nas od Zagłady

O innych wiadomo trochę, mało albo zupełnie nic. A czasem został po nich jeden wiersz – podpisany lub nie.

Ten, Elżuni, znaleziono w buciku, kiedy sortowano przedmioty pozostałe po ofiarach obozu na Majdanku, z dopiskiem: „Nazywam się Elżunia, mam 9 lat i śpiewam tę piosenkę na melodię Z popielnika na Wojtusia iskiereczka mruga.

Była sobie raz Elżunia
Umierała sama
Bo jej tatuś na majdanku
W Oświęcimiu mama

Przytoczone fragmenty i inne wiersze poetek Zagłady można przeczytać w całości na stronach Wolnych Lektur. Można też wesprzeć projekt ich wydania i udostępnienia, do czego serdecznie namawiam.

Upside Down

Poetki Zagłady piszą, jakby targowały się o odrobinę normalności; jakby znajome słowa i zapamiętane frazy były cumą rzuconą do czegokolwiek znanego, co da jakieś oparcie w rzeczywistości, wobec której jest się bezradną, wobec zła, które jest bezwzględne, którego nie da się oswoić pięknem, prawdą i dobrem.

Teraz mówią do nas. Rozpoznajemy te frazy, rymy, rytmy i zgłoski, ale widzimy, że między nimi zieje otchłań.

Wiersze pełne są odniesień do poetów romantycznych, ale i młodopolskich: Tuwima czy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Formalnie należą do starego porządku, ale opisują świat odwrócony, w którym język został ograniczony do wydawania rozkazów i służyć ma nie wyrażeniu indywidualności, ale wymuszaniu posłuszeństwa. Gdyby operowały innym językiem, stworzonym przez Zagładę i dla niej, można by próbować wyjąć Zagładę z historii jak jakiś przypadek, absurd, senny koszmar. Ale tu, właśnie dlatego, że język jest tak głęboko osadzony w kulturze, widać, że Zagłady nie da się w taki sposób wyodrębnić.

Stanley: Bardziej niż ustroje faszystowskie interesuje mnie faszystowska kultura

Te wiersze zatrzymują jak w stop-klatce moment walenia się cywilizacji opartej na micie wielkich projektów, postępu, technologii, rozwoju. Na wyobrażeniu o linearności i celowości historii. Na idei państw narodowych, których mity powtarzali wieszcze, których słowa i dziś powtarzają w szkołach dzieci.

Te same słowa, które porządkowały rzeczywistość, wyciągały z chaosu pojęcia i układały je w zrozumiałą, racjonalną strukturę – tu wypuszczają skrywane demony. Czytając poetki Zagłady, mam wrażenie, że zaglądam pod podszewkę, oglądam rewers cywilizacji, jakieś koszmarne Upside Down, tyle że nie wymyślone, serialowe, ale całkowicie prawdziwe, skrywane jedynie przez wielkie narracje i sny o potędze i technologii.

Poezja getta, obozów, kryjówek jest i dokumentem, osobistym świadectwem, ale i świadectwem upadku całej kultury, momentem odsłonięcia jej podskórnych mechanizmów budujących opozycje, napięcia, nierówności, wykluczenia; mechanizmów wysysania zasobów z jednych społeczności i regionów na korzyść innych.

Pokazuje oszustwo tej cywilizacji, operującej wzniosłymi humanistycznymi hasłami, ale używającej ludzi jak zasobu i pozostawiającej ich wobec tego faktu bezbronnymi. Najbardziej wprost mówi o tym wiersz Do profesorów Heli Blumengraber: trzeba było uczyć nas krzyczeć.

To moment opisywany przez Theodora W. Adorno i Maxa Horkheimera w Dialektyce oświecenia, gdzie dokonują analizy i krytyki kultury, która musiała – bo nie był to przypadek, tylko konsekwencja – doprowadzić do Zagłady, bo podporządkowuje człowieka, który zaczyna liczyć się już tylko jako narzędzie, funkcja, rola, trybik. Gdzie i humanizm dał się w ten mechanizm wprząc.

Krytycy Adorno wypominali, że przecież ta sama kultura zdołała się przeciwstawić totalitaryzmom. Minęło jednak kilka dekad i autorytarne dążenia wracają, razem z wielkimi narodowymi hasłami i brakiem szacunku dla ludzkiego życia, dzieleniem na swoich i obcych, na tych, którym się pomaga, i tych, którym się pozwala ginąć w lesie z wycieńczenia, głodu, bicia. Jak gotowość podporządkowania coraz większych obszarów życia monumentalnym projektom gloryfikującym technologię i postęp.

W lasach „magicznego” Podlasia leżą ciała

Faszyzm, jak przekonuje Jason Stanley, autor wydanej przez Krytykę Polityczną książki, jest elementem naszego projektu cywilizacyjnego. Skoro Zagłada już raz się wydarzyła, może wydarzyć się znowu. Wiersze poetek Zagłady wyraźnie o tym przypominają.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Przyborska
Katarzyna Przyborska
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl
Dziennikarka KrytykaPolityczna.pl, antropolożka kultury, absolwentka The Graduate School for Social Research IFiS PAN; mama. Była redaktorką w Ośrodku KARTA i w „Newsweeku Historia”. Współredaktorka książki „Salon. Niezależni w »świetlicy« Anny Erdman i Tadeusza Walendowskiego 1976-79”. Autorka książki „Żaba”, wydanej przez Krytykę Polityczną.
Zamknij