Film, Weekend

„Pięć diabłów”: szósty zmysł i dziecięca emancypacja

„Pięć diabłów” zamyka rok dziecięcej emancypacji w kinie. Dzieci przestają być przerzucanymi z rąk do rąk rekwizytami bez podmiotowości. Choć rodzice chcą nad nimi dominować, uznając ich dziecięctwo za przejściowy stan niekompletności, kino udowadnia, że dziecięce światy to samowystarczalne krainy, a jej mieszkańcy są myślącymi i czującym istotami.

Gdy w pierwszej klasie uczyliśmy się pisać, mogliśmy korzystać tylko z ołówków. Ci, którym nauka szła lepiej, wymieniali je na pióra wieczne przed innymi. Byłam jedną z pierwszych, babcia kupiła mi zielone pióro z żabami. Vicky, główna bohaterka Pięciu diabłów Léi Mysius, najczęściej ze szkoły ucieka. Ważne rzeczy dzieją się według niej w innych miejscach – w domu, na basenie czy nad miejscowym jeziorem. Dziewczynka ma osiem lat i niezwykle czuły węch. Na kolację nie chce fasolki z puszki, bo czuje w niej zapach metalu.

Do dziecięcego pokoju język przesiąka ze świata dorosłych. Momentami radości i dumy rodziców jest pierwsze wypowiedziane słowo dziecka, pierwsze przeczytane na głos zdanie. W poradnikach o wychowaniu nauka języka wyznacza kolejne etapy rozwoju i pozwala określić, czy przebiega on w normie. Sepleniący trzylatek jest rozkoszny, ale sześciolatkę, która wciąż nie wymawia „sz”, czeka seria spotkań z logopedą.

Język jest narzucany nie tylko przez rodziców, ale i cały system edukacji, który uprzywilejowuje alfabet jako sposób kodowania i odczytywania wiedzy. Do nauki niezbędna jest umiejętność czytania i pisania, do rozmowy – słuchania i mówienia. Z tego powodu osoby niesłyszące spotykają się z wykluczeniem – bywa, że na egzaminach ustnych nikt z komisji nie mówi na tyle dobrze w języku migowym, żeby skomunikować się ze zdającym (pisały o tym Anna Jakoniuk-Diallo i Aleksandra Rożek w monografii Polski język migowy w doświadczeniach osób niesłyszących, ich rodziców i rehabilitantów).

Nie tylko egzaminatorom brakuje wyobraźni, aby uznać inny kod językowy za równorzędny – nadużywane słowo „głuchoniemy” (oprotestowane przez środowisko Głuchych) także wskazuje, że w powszechnej świadomości niesłyszenie implikuje brak własnego głosu.

Głusi to niepełnosprawni czy może mniejszość kulturowa?

Język służy utrwalaniu, tymczasem te formy ekspresji, które intuicyjnie wybierają dzieci, często z założenia nie mają być zapamiętywalne. Rysunek patykiem na mokrym piasku, zabawa w dom, wymyślanie nowych światów i postaci, zbieranie drobiazgów, które rodzice później wyrzucą. Vicky kolekcjonuje zapachy – zamyka je w słoikach i oznacza etykietami. Niektóre z nich są nośnikami miłości („mama 3”), inne wyrazem ciekawości i fascynacji światem („jajko ze stołówki”, „szyszka”). I choć zapachy mają swój materialny ciężar, ich trwałość jest ulotna, a forma podatna na uszkodzenie.

Kino odtwarza relacje zmysłowej dominacji. Zmysły inne niż wzrok czy słuch są właściwie niepokazywane na ekranie. Dlatego tak ważne są historie, w których centrum znajdują się alternatywne sposoby ekspresji. Filmowe przykłady pokazują, że często wybierają je dzieci. Niechęć do świata dorosłych wynika z intuicyjnego odruchu zachowania siebie. Jak za Walterem Benjaminem pisze Michał Pospiszyl: „Odmowa dołączenia do świata dorosłych jest motywowana dobrym tego świata pojęciem. Dziecko zna reguły, prawa, obowiązujące podziały. Tak jakby dzieciństwo było już zawsze »wtórnym dzieciństwem«, miejscem ucieczki dla tych, którym dorosłość zdaje się rodzajem aresztu bez drzwi, okien i świeżego powietrza”.

„Silent Twins”: Odmowa

W jaki sposób zmysły zastępują język? W filmie Silent Twins odmowa komunikowania się słowami jest wyzwaniem rzuconym społecznym normom i oczekiwaniom (Klaudia Rachubińska pisała o tym, jak u Smoczyńskiej wszyscy, łącznie z widzami, chcą zmusić siostry do mówienia). Z kolei u Mysius węch pozwala Vicky na głębsze poznanie świata. Przedmioty opowiadają jej swoje historie zapachami.

I choć dziwna przypadłość niepokoi mamę, na przestrzeni całego filmu tylko w niej córka odnajduje sojuszniczkę. Ich relacja rozgrywa się nie tyle w przestrzeni słów i poleceń, ile w dotyku i wspólnie spędzanym czasie. Dziewczynka towarzyszy mamie podczas morsowania, smaruje jej skórę przed wejściem do wody, pilnuje, żeby nie została za długo w lodowatym jeziorze, po wszystkim otula ją ręcznikiem.

To rzadki moment, w którym kino stawia dzieci na równej pozycji w relacji z rodzicami. Zazwyczaj gdy oddawało im sprawczość, równocześnie obciążało je odpowiedzialnością za problemy dorosłych. Tymczasem Vicky nie chce ich rozwiązywać za nich. Jeśli interesuje ją historia rodziny, to dlatego, że chce zaspokoić własną ciekawość. Kiedy okazuje się, że życie jej bliskich mogło potoczyć się inaczej, przede wszystkim szuka zapewnienia, że jej świat jest bezpieczny, a miłość rodziców bezwarunkowa. To dla niej ważniejsze niż fabularne spiski.

„C’mon C’mon”: Musimy porozmawiać o Jessem

Pięć diabłów zamyka rok dziecięcej emancypacji w kinie. Podobne strategie wypracowały Mała mama Céline Sciammy czy Silent Twins. W filmie Sciammy międzypokoleniowe spotkanie odbywa się przez wspólne bycie i zabawy, u Smoczyńskiej odmowa mówienia (początkowo przez nieodpowiadanie coraz bardziej zatroskanym dorosłym) następuje przez zamknięcie się we własnym świecie.

A to wszystko na tle szerszego pejzażu kina – niedziecięcego, a mimo to sprzyjającego dziecięcym bohaterom – Złych baśni Damiano i Fabio d’Innocenzo, Placu zabaw Laury Wandel, Blisko Lucasa Dhonta, Aftersun Charlotte Wells. Wszystkie tytuły łączy upodmiotowienie niedorosłych postaci, ale też uprawomocnienie ich doświadczeń. Dzieci przestają być przerzucanymi z rąk do rąk rekwizytami bez podmiotowości. Choć rodzice chcą nad nimi dominować, uznając ich dziecięctwo za przejściowy stan niekompletności, kino udowadnia, że dziecięce światy to samowystarczalne krainy, a jej mieszkańcy są myślącymi i czującym istotami.

Mówimy: „Uczysz się po to, by zostać kimś”. Ale w takim razie kim są dzieci teraz?

Czasem żałuję, że moje dzieciństwo było pozbawione buntu. Godziłam się na kolejne formy testowania biegłości w języku. Czytanki, dyktanda, wizyty u logopedy, zajęcia wyrównawcze – im wcześniej opanowało się zasady gry, tym szybciej nauczyciele dawali spokój. Ale kiedy litery zastępują bazgroły, a siedzenie w ławce – bieganie po osiedlu, coś zaczyna się wytracać. Dzieci uciekające od języka znajdą się, jak Vicky, poza murami szkoły, która stawia granicę poznania.

Takie filmy jak Pięć diabłów mogą przekonać dorosłych, żeby pozwolili im zostać tam tak długo, jak zechcą. Rodzice nie są w obowiązku rozumieć w pełni dziecięcą rzeczywistość, a młoda podmiotowość nie musi wytwarzać się w konflikcie czy kompletnej odrębności od starszych. I nie ograniczajmy dzieciom wyboru, bo dopóki świat jest im wciąż nieznany, dopóki otwiera się na wszelkie potencjalności, sposoby jego wyrazu są naprawdę nieograniczone.

**
Bogna Goślińska – socjolożka i studentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Publikowała m.in. w „Ekranach”, „Kinie” i Final Girls.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij