Gospodarka

Jak kantują nas sprzedawcy i dlaczego już nie będą mogli (aż tak bardzo)

Nad Wisłą nieprawidłowości z cenami są nagminne i stały się właściwie elementem praktyki polskich przedsiębiorstw, a nie efektem pomyłki. Wśród najczęściej łamiących przepisy dotyczących informowania o cenach UOKiK wymienia sieci Jeronimo Martins (Biedronka), Aldi, Kaufland i Lidl. Czyli samą śmietankę.

Unia Europejska zapewniła nam dobrą zabawę na długie tygodnie. Od 1 stycznia możemy sobie dla relaksu sprawdzać, jak sprzedawcy manipulują promocjami. Wiedza o manipulacjach podczas przeróżnych wyprzedaży czy innych Czarnych Piątków była raczej powszechna, jednak dotychczas opierała się najczęściej na dowodach anegdotycznych. Obecnie możemy się o tym przekonać sami i to na stronie konkretnych sprzedawców. Dzięki unijnej dyrektywie Omnibus sieci handlowe muszą oficjalnie poinformować nas, że chcą nas wkręcić. Jest to w jakiś sposób urocze i zabawne.

Laptop za 4 tysiące w promocji za 5 tysięcy

Dyrektywa Omnibus została zaimplementowana przez większość krajów unijnych już w zeszłym roku. Niestety, Polska jak zwykle zrobiła to na samym końcu. To powszechna praktyka naszej legislacji, administracji zresztą też, które tradycyjnie są nieufne wobec różnych nowinek przychodzących z Brukseli, nawet jeśli mają one poprawić jakość życia, a nie komuś zaszkodzić. W naszym kraju nadal króluje podejście „i komu to szkodziło”.

Nie każdego stać na niekupowanie w Czarny Piątek

Przypomnijmy, że z dyrektywą work-life balance, rezerwującą część urlopu rodzicielskiego wyłącznie dla ojców, Polska też się nie wyrobiła na czas. Rząd polski niechętnie też patrzy na próby wprowadzenia unijnej płacy minimalnej czy częściowej jawności płac. Powszechne w UE rozwiązania poprawiające życie docierają do nas na końcu i w bólach, o ile w ogóle. I tak to już trwa od 2004 roku, gdy nasza klasa polityczna zgodnie podjęła nieformalną decyzję o stworzeniu z naszego kraju członka UE drugiej kategorii.

Dyrektywa Omnibus nakłada na sprzedawców obowiązek informowania o poprzedniej najniższej cenie przecenionego towaru w okresie co najmniej 30 dni poprzedzających daną promocję. Obowiązek ten dotyczy tylko promocji, a nie obniżek wynikających ze zwykłej zmiany cennika. Dzięki temu klient jest w stanie łatwo sprawdzić, czy dana promocja faktycznie oznacza przecenę towaru, a nie jest jedynie efektem prostej manipulacji. Wysyp takich nieuczciwych praktyk mamy zwykle przy okazji Black Friday/Cyber Monday oraz poświątecznych wyprzedaży, które akurat teraz trwają. W Czarny Piątek nie mogliśmy skorzystać jeszcze z tego dobrodziejstwa. Dobrze, że przynajmniej podczas wyprzedaży noworocznych nie mogą już nas tak łatwo wkręcać.

Gdy Polacy doszli już do siebie po sylwestrowych wyczynach, media społecznościowe zapełniły się skrinami z wątpliwych promocji, obnażonych dzięki Omnibusowi. Nie trzeba ich długo szukać, wystarczy przejrzeć kilka z brzegu. Zerknijmy na przykład na laptop gamingowy MSI Katana, wystawiony w promocji przez MediaExpert za 4,6 tys. zł. Według sprzedawcy cena regularna to aż 5,7 tys. zł. „Taniej o 1100 zł” informuje nas radośnie mały baner. „Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 4 099,00 zł” – napisano niewielką szarą czcionką nieco niżej. Promocja Katany od razu wydaje się mniej atrakcyjna.

Tajwański laptop i tak był w niezłej cenie w porównaniu do koreańskiego telewizora LG wystawionego przez RTV Euro AGD. Według sprzedawcy cena regularna tego produktu to 4,9 tys. zł, jednak w promocji możemy go kupić za 4,5 tysiąca. Szkoda tylko, że w okresie 30 dni przed tą obniżką najniższa jego cena wynosiła… ponad 3,2 tys. zł. Żeby się o tym przekonać, trzeba mieć dobry wzrok lub solidne okulary, gdyż sieć informuje o tym mikroczcionką w kolorze trochę ciemniejszym od białego.

Fot. Piotr Wójcik

Perfumy proalergiczne

Dzięki unijnej dyrektywie sytuacja zwykłych konsumentów, którzy chcą w miarę sensownie wydać swoją kilkutysięczną wypłatę, nieco się poprawi. Wciąż będzie jednak daleka od ideału, szczególnie na unijnej prowincji. Nad Wisłą nieprawidłowości z cenami są nagminne i stały się właściwie elementem praktyki polskich przedsiębiorstw, a nie efektem pomyłki.

W pierwszym półroczu zeszłego roku UOKiK skontrolował ponad 1,6 tys. przedsiębiorstw w Polsce w zakresie odpowiedniego informowania o cenach sprzedawanych towarów. Nieprawidłowości wykryto u ponad połowy. Wśród 320 tys. skontrolowanych partii produktów nieprawidłowo oznaczonych ceną lub wcale nieoznaczonych było 13 proc. I wcale nie chodzi tylko o jakieś drobne osiedlowe januszexy, tylko o największe sieci działające w Polsce. Wśród najczęściej łamiących przepisy dotyczących informowania o cenach UOKiK wymienia takie firmy, jak Jeronimo Martins (Biedronka), Aldi, Kaufland i Lidl. Czyli samą śmietankę.

Nie kupuj w Black Friday

Dyrektywa Omnibus to nie tylko obowiązek informowania o najniższej cenie w okresie 30 dni, ale też zakaz stosowania podwójnej jakości. To również problem, z którym najmniej zamożne rynki w UE zmagają się od lat. Globalni producenci często sprzedają u nas swoje czołowe marki w postaci wybrakowanej. Dzięki dyrektywie Omnibus niezgodna z prawem będzie więc sprzedaż w Polsce na przykład Sprite’a słodzonego syropem glukozowo-fruktozowym, jeśli za Odrą ten sam napój słodzi się cukrem.

Niestety stworzono pewną furtkę – będzie można stosować inny skład produktu, o ile jest to „obiektywnie uzasadnione”. Oczywiście globalni producenci, dysponujący świetnymi prawnikami i analitykami, zapewne w niejednej sytuacji będą w stanie dowieść, że niezdrowy olej palmowy to jedyny tłuszcz, który byli w stanie zdobyć w Bułgarii, lub tym podobne.

Nie zmienia to faktu, że także w tej kwestii sytuacja polskich i szerzej środkowoeuropejskich konsumentów się poprawi. Natknąć się na szkodliwe substancje w popularnych produktach to nie sztuka. W zeszłym roku inspekcja handlowa sprawdziła zawartość sprzedawanych w Polsce kosmetyków. Wśród niecałych 2 tys. zbadanych partii produktów zastrzeżenia zgłoszono do przeszło jednej trzeciej. W czterech produktach wykryto wręcz substancje zakazane. Na przykład silny alergen w popularnych męskich perfumach Joop Homme. W pudrze matującym Dr Ireny Eris znaleziono substancję szkodliwie działającą na rozrodczość.

Bawełna z poliestru

Jesteśmy też masowo wprowadzani w błąd w kwestii składu odzieży. Wełniane swetry okazują się wcale nie z wełny, a bawełniane koszule są w rzeczywistości syntetyczne. Mało który klient jest w stanie sprawdzić to samodzielnie. Wśród 780 partii odzieży skontrolowanych w zeszłym roku UOKiK zakwestionował przeszło co czwartą.

Wśród nieprawidłowo oznaczonych ubrań znalazło się sporo odzieży znanych producentów. Przykładowo w stu procentach bawełniana koszula Lavarda została w rzeczywistości stworzona z bawełny jedynie w połowie, a w drugiej z wiskozy. Trudno dać się przekonać, że ktoś tu się pomylił. 50 procent wiskozy nie mogło się tu znaleźć przypadkiem. Tym bardziej że w koszuli innego producenta odkryto dokładnie ten sam trik, tylko że połowę bawełny podmieniono na poliester. W koszuli Giacomo Conti znaleziono połowę bawełny, a nie 80 proc., jak informowała etykieta. Tu także drugą połowę wypełnił poliester. W niemowlęcych rajstopach LPP bawełna stanowiła dwie trzecie, a nie trzy czwarte, jak zapewniał producent.

Omnibus ureguluje także wreszcie problem opinii zamieszczanych w sieci, szczególnie w sklepach internetowych. Możemy znaleźć mnóstwo sklepów sprzedających produkty od elektroniki po suplementy diety, których klienci są zachwyceni obsługą i towarem niczym „elektorat” z Korei Północnej rodziną Kimów. Od teraz sklepy internetowe będą musiały informować, w jaki sposób weryfikują prawdziwość opinii, a także czy publikują wszystkie, czy tylko pozytywne.

Fast fashion to fast extinction. XR protestuje we Wrocławiu

Wprost zakazane będzie również publikowanie nieprawdziwych opinii, czyli po prostu kupowanych na rynku. W zeszłym roku UOKiK ukarał pierwsze dwie firmy w Polsce za handel nieprawdziwymi opiniami – to SN Marketing oraz Opinie.pro. Szczególnie ta druga firma zupełnie nie kryje się z procederem, który uprawia. „W związku z profesjonalnym podejściem do każdego z naszych klientów gwarantujemy oryginalne, wiarygodne opinie, indywidualnie dopasowane do klienta” – czytamy na jej stronie głównej.

Mówiło się kiedyś, że socjalizm znakomicie rozwiązuje problemy, które sam stworzy. Kapitalizm za to znakomicie przekonuje innych do fikcji, którą sam tworzy. W żadnym innym systemie gospodarczym tak wiele wysiłku i zasobów nie jest poświęcanych na manipulacje i próby przekonania ludzi, że rzeczywistość jest znacznie lepsza, niż faktycznie jest. Dzięki unijnej dyrektywie Omnibus nieco rzadziej będziemy się na to nabierać.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij