Czytaj dalej

Pielęgniarki nie były jedyną grupą dotkniętą zarzutami o seksualną rozwiązłość

Fot. fragment okładki

Prostytucja, obok alkoholizmu i chuligaństwa, przewijała się wśród ważniejszych tematów licznych dyskusji połowy lat 50. Fragment książki Anny Dobrowolskiej „Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL”, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej.

Zawodowe dziewczyny Anny Dobrowolskiej to wnikliwa historycznie, feministycznie wrażliwa opowieść o prostytucji i pracy seksualnej kobiet w latach 1945–1989. Autorka czerpiąc z milicyjnych dokumentów, a także radiowych i prasowych tekstów, opisuje proces stopniowego upodmiotowienia kobiet, które świadczyły usługi seksualne – od „gruzinek” po „dewizową” pracę seksualną. To nowe odczytanie tematu, który w czasach PRL-u był tabu, a także nowe spojrzenie na historię obyczajów Polski Ludowej.

Jak pisze autorka we wstępie „historia prostytucji i pracy seksualnej w PRL odbija jak w zwierciadle procesy społeczne i polityczne zachodzące wówczas w całym polskim społeczeństwie. Przyjrzenie się tej grupie, zwykle marginalizowanej przez historiografię głównego nurtu, pozwala dostrzec, jak duże znaczenie historie seksualne mają dla zrozumienia »większego obrazu«, a także skomplikowania naszego podejścia do powojennej historii Polski, zwykle postrzeganej jako monolityczny okres opresyjnej dyktatury”.

***
W marcu [1955 roku] Wydział Organizacyjny KC PZPR donosił:

odbyła się krajowa narada pielęgniarek, poświęcona omówieniu warunków bytowych pielęgniarek. […] Różniatowska, pielęgniarka ze Słupska mówiła m.in., że zarobki miesięczne młodszej pielęgniarki wynoszą 450 do 530 zł a odpłatność za wyżywienie od 180 do 300 zł, opłata za mieszkanie 100 zł. Wskutek ciężkich warunków materialnych znaczna część pielęgniarek utrzymuje się z prostytucji. Podała przykład, że w Białogardzie w szpitalu na 11 pielęgniarek, 8 jest w ciąży (są one niezamężne). O faktach prostytucji wskutek ciężkich warunków materialnych pielęgniarek mówiły również dyskutantki z Bydgoszczy, Olsztyna, Gdańska i in.

Choć trudno traktować to źródło jak dowód na znaczną skalę prostytucji wśród polskich pielęgniarek, niewątpliwie jest ono świadectwem pewnej paniki moralnej, charakterystycznej dla tego okresu, a co warte odnotowania, podzielanej również przez kobiety. (…) Pielęgniarki nie były jedyną grupą dotkniętą zarzutami o seksualny promiskuityzm. To właśnie w związku z takimi zgłoszeniami na różnych szczeblach partyjnych i urzędniczych zaczęto podejmować działania mające na celu rozpoznanie skali zjawiska.

Karać czy nie karać

W czerwcu 1955 roku powołano specjalną komisję KC PZPR, która od rozproszonych organów miała zebrać informacje o skali prostytucji. 14 lipca w alarmującej notatce członkinie komisji (płeć ma tu znaczenie) pisały:

po przeanalizowaniu materiałów nadesłanych przez wszystkie powołane zespoły komisyjne oraz w oparciu o zebrane doświadczenia terenowe przez M.O. i Główny Społeczny Komitet Przeciwalkoholowy – Komisja stwierdza, iż upadek moralny kobiet przyjmuje coraz szersze rozmiary, wciągając młode i niedoświadczone dziewczęta do prostytucji.

Jeszcze w duchu ideologicznych proklamacji okresu stalinowskiego zauważano, że wiele problemów jest „spuścizną okresu przedwojennego”, a także efektem wojennej demoralizacji, ponieważ wiele kobiet wywieziono do Niemiec do przymusowej pracy w domach publicznych. W dokumencie można jednak dostrzec też język zapowiadający polityczną i społeczną odwilż. Komisja zaznaczała na przykład, że prostytucja może się rozwijać dzięki bierności społeczeństwa. Efektem takiego nastawienia są społeczne plagi, wśród których oprócz prostytucji wymieniano pijaństwo i chuligaństwo.

Przyczyn takiego stanu rzeczy upatrywano w niedostatecznym zainteresowaniu tematem w okresie powojennym. Choć początkowo podjęto próby uregulowania sytuacji (autorki notatki wspominają chociażby o międzyministerialnej konferencji z 1948 roku i towarzyszących jej działaniom MO), to oddelegowane do tego zadania instytucje i „czynniki społeczne” nie wywiązały się ze swoich zobowiązań.

Święte czy dziwki – zawsze na cenzurowanym

czytaj także

Dlatego członkinie Komisji wzywały do podjęcia szeregu działań. W siedemnastu punktach kreśliły proponowany kształt polityki państwa wobec prostytucji. Wśród ich rekomendacji znalazły się na przykład zalecenia utworzenia internatów dla kobiet „wychodzących” z procederu, powiększenie kadr milicji kobiecej (chodziło najprawdopodobniej o przywrócenie sekcji do walki z nierządem, zlikwidowanych w 1954 roku), a także ściślejszy nadzór nad publiczną moralnością (między innymi poprzez kontrolowanie zachowania młodzieży w kinach, nakaz noszenia mundurków dla wszystkich uczniów i studentów, zakaz picia alkoholu przez członków ZMP). Źródeł zagrożenia upatrywano również w niewłaściwej oświacie sanitarnej i pracy wychowawczej, przede wszystkim w hotelach robotniczych.

Omówione wyżej punkty składają się na chaotyczną wizję walki ze zjawiskiem prostytucji. Rekomendacje dosyć ogólne (jak te dotyczące wzmożenia pracy wychowawczej) współwystępują obok szczegółowych zaleceń (na przykład dotyczących utworzenia wojewódzkich komisji śledzących przyczyny i rozwój zjawiska). Oczywiste hasła, obecne w regulacjach od dawna (jak te związane z przeciwdziałaniem chorobom wenerycznym), sąsiadują z zupełnie nowymi rozwiązaniami (pomysł, aby za uprawianie prostytucji groziły sankcje karne).

Dodatkowo dokument jest wewnętrznie sprzeczny na poziomie przyjętego paradygmatu walki z prostytucją. Choć kładziono nacisk na rehabilitację i stwarzanie warunków do powrotu do społeczeństwa, jednocześnie ponownie rekomendowano, aby „kobiety niepoprawne, czujące wstręt do pracy i powracające do nierządu ‒ osadzać w domach (obozach) pracy przymusowej ‒ bez określonego terminu”.

Autorki dokumentu wyrażały też oczekiwanie, że powinny zostać opracowane przepisy zakazujące uprawiania prostytucji pod odpowiedzialnością karną (a więc wprost odchodzące od zapisów konwencji ONZ przyjętej przez PRL zaledwie trzy lata wcześniej).

Zawartych w notatce rekomendacji z pewnością nie należy traktować jak świadectwa stosunku władz partyjnych do problemu prostytucji czy przyjętych strategii jej przeciwdziałania. Opisane powyżej założenia zostały złagodzone w ostatecznej wersji notatki, datowanej na sierpień 1955 roku. Zrezygnowano z sankcji karnych, a język dokumentu stracił wyrazistość. Pierwotne konkretne propozycje rozwiązań zastąpiono ogólnymi hasłami, takimi jak „przeciwdziałać”, „zobowiązać”, „rozszerzyć”. Prawdopodobnie znowu to biurokratyczne ograniczenia, a także braki w zasobach ludzkich i finansowych wymusiły weryfikację pierwotnych ambitnych założeń i strategii.

Dalsze losy polityki władz PRL wobec prostytucji będą wypadkową tych górnolotnych haseł, oporu stawianego przez kierowane do działania instytucje i ograniczeń gospodarki niedoboru. 23 listopada 1955 roku odbyło się posiedzenie Sekretariatu KC PZPR. Podniesiono na nim kwestię walki z prostytucją i przedstawiono rekomendacje Komisji.

Dzień później w MSW zorganizowano konferencję międzyresortową z udziałem komendanta głównego MO i dyrektora departamentu pomocy społecznej w MPiOS. Prawdopodobnie to właśnie pod wpływem tych dwóch posiedzeń generał Stanisław Wolański (komendant główny MO) wydał dwa miesiące później rozkaz o wzmożeniu walki z prostytucją.

W grudniu 1955 roku Ministerstwo Sprawiedliwości opracowało z kolei projekt dekretu o zwalczaniu prostytucji. Przewidywał utworzenie sieci Przejściowych Zakładów Opieki i kierowanie kobiet pracujących jako prostytutki do pracy lub leczenia. Dla osób niechcących poddać się tym zabiegom przygotowano by miejsca w Zamkniętych Zakładach Zatrudnienia i Przysposobienia Zawodowego, a maksymalny czas pobytu wynosiłby rok.

Choć twórcy dokumentu podkreślali, że zakłady te nie miałyby mieć charakteru „ściśle karnego”, trudno nie odnieść wrażenia, że dekret był jedynie próbą readaptacji wcześniejszych rozwiązań pod nowymi nazwami.

Wanat: Prostytucja to praca jak każda inna

Może dlatego został wkrótce zarzucony. Jako powód podawano problemy definicyjne (jak określić, co jest prostytucją, a co nie), a także obawy, że nie zdoła on zlikwidować źródeł prostytucji, a jedynie uderzy w „najnieszczęśliwsze ofiary ‒ prostytutki uliczne”. Do pomysłu nakładania kar za uprawianie prostytucji wracano jednak w późniejszych latach jeszcze kilkakrotnie. Negocjacjom podlegała również rola MO w systemie przeciwdziałania i zwalczania prostytucji.

Szczególny język politycznej odwilży

W tym miejscu wypada wspomnieć o debacie publicznej toczącej się właściwie równolegle do opisywanych wyżej wydarzeń. Otwarte roztrząsanie problemów, które dotychczas „zamiatano pod dywan”, to cecha charakterystyczna połowy lat 50. Prostytucja, obok alkoholizmu i chuligaństwa, przewijała się wśród ważniejszych tematów licznych dyskusji. Ton nadał im Poemat dla dorosłych Adama Ważyka, opublikowany w sierpniu 1955 roku na łamach „Nowej Kultury”. Autor, jeszcze niewiele wcześniej ortodoksyjny socrealista, demaskował w nim niespełnione obietnice nowych, socjalistycznych założeń urbanistycznych. Jednym z przejawów demoralizacji i degeneracji była prostytucja; miała się plenić w hotelach robotniczych i skutkować falą pokątnych aborcji. Język poematu Ważyka wywarł taki wpływ na odwilżowe dyskursy, że warto przywołać tutaj jego obszerniejszy fragment, dotyczący seksualności w hotelach robotniczych.

W ko­szach od śmie­ci na zwie­szo­nym sznu­rze
chłop­cy la­ta­ją ko­ta­mi po mu­rze,
żeń­skie ho­te­le, te świec­kie klasz­to­ry,
trzesz­czą od tar­ła, a po­tem gra­fi­nie
mio­tu po­zbę­dą się – Wi­sła tu pły­nie. […]
Na scho­dach hu­czy od imion żeń­skich, zdrob­nia­łych, śpiew­nych,
pięt­na­sto­let­nie ku­rew­ki scho­dzą po de­skach do piw­nic,
uśmiech mają jak z wap­na, mają wa­pien­ny za­pach,
w są­siedz­twie ra­dio po ciem­ku za­gry­wa do tań­ca w za­świa­tach,
nad­cho­dzi noc, chu­li­ga­ni ba­wią się w chu­li­ga­nów.

W podobnym, alarmistycznym tonie utrzymany był reportaż Ryszarda Kapuścińskiego To też jest prawda o Nowej Hucie. Na łamach „Sztandaru Młodych” reporter malował następujący obraz:

Niedawno jedna 14-letnia zaraziła ośmiu chłopców. Kiedy z nią mówiliśmy, opowiadała o swoich wyczynach tak wulgarnie, że się zbierało na wymioty. Ona nie jest jedyna. Nie wszystkie są tak młode, ale jest ich sporo. […] W Nowej Hucie znają mieszkanie, gdzie w jednym pokoju mama przyjmuje od facetów forsę, a w drugim córka wyrównuje gościom te straty. To nie jedyne takie mieszkanie.

Nie bez przyczyny Kapuściński posłużył się przykładem czternastoletniej dziewczyny. Wiekiem swojej bohaterki zasugerował nie tylko patologiczny, ale i kryminalny charakter prostytucji – stosunki seksualne z osobami poniżej piętnastego roku życia były wówczas karalne na mocy Kodeksu karnego z 1932 roku. Łącząc temat chorób wenerycznych, demoralizacji nieletnich i przestępczości, autor zaprezentował Nową Hutę jako miejsce zachwiania wszystkich norm społecznych.

W takim przedstawianiu nowych socjalistycznych osiedli Ważyk i Kapuściński nie byli osamotnieni. W uderzająco podobny sposób swoją wizytę w warszawskim Domu Młodej Robotnicy wspominał prawie trzydzieści lat później Jacek Kuroń:

Zarzygane schody, powybijane szyby, połamane stoły, brudna, zalana tanim winem pościel […]. Na pierwszym piętrze pijana dziewczyna, jaskrawo umalowana, w waciaku powiedziała do mnie: – u, malutki, lalunia, pójdziemy w gruzy […]. Noc w noc trwały hałaśliwe orgie, których przekupiona cerberka nie słyszała. Dziewczyny chodziły w gruzy za parę złotych, za butelkę wina. Mówiono o nich „gruzinki”.

Jaki wpływ na działania instytucji państwowych miała burza wywołana przez publikacje Ważyka i Kapuścińskiego? Na pierwszy rzut oka chronologia wydarzeń przeczy tezie, jakoby zainteresowanie władz problemem prostytucji wywołały dopiero doniesienia prasowe. Komisja KC PZPR mająca ocenić skalę problemu została przecież powołana już w czerwcu, a więc na dwa miesiące przed ukazaniem się tekstu Ważyka.

Bliższe prawdzie wydaje się mówienie raczej o równoległym działaniu dwóch czynników (partyjnego i opinii publicznej), a także o wzajemnym napędzaniu się tych zjawisk. Bez skandalu, jaki wybuchł po publikacji tekstu Ważyka, nie zainteresowano by się zapewne problemem na najwyższych szczeblach partyjnej hierarchii, co pozwoliło na podjęcie konkretnych działań prawnych. Przełożyło się to na wzmożenie działań MO przez kolejne kilka lat; z kolei działalność sekcji do walki z nierządem była wdzięcznym tematem prasowych reportaży czy odwilżowej publicystyki. Przez pewien czas wzmożone zainteresowanie problemem prostytucji utrzymywało się właśnie dzięki tej symbiozie.

**
Fragment książki Anny Dobrowolskiej Zawodowe dziewczyny. Prostytucja i praca seksualna w PRL, która właśnie ukazała się nakładem Wydawnictwa Krytyki Politycznej. Pominięto przypisy. Część śródtytułów od redakcji.

**
Zapraszamy na spotkanie online z autorką, które odbędzie się we wtorek 24 listopada o godzinie 18.00 na FB Krytyki Politycznej. Spotkanie poprowadzi Karolina Sulej.

**
Anna Dobrowolska jest historyczką. Na Wydziale Historii Uniwersytetu Oksfordzkiego pracuje nad doktoratem poświęconym rewolucji seksualnej w PRL na przykładzie zmieniającego się stosunku do nagości. Laureatka Diamentowego Grantu MNiSW na badania nad przemianami obyczajowości w powojennej Polsce. Członkini redakcji „Magazynu Kontakt”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij