„Ćwiczę na siłowni, do której przychodzi mnóstwo kobiet, które mi się podobają. Czy moja seksualność jest zła? Kiedy patrzenie na czyjś tyłek albo dekolt jest rzeczą dopuszczalną, a kiedy jest molestowaniem?”. Na list czytelnika odpowiada dr Katarzyna Prot-Klinger.
Droga Redakcjo,
Czytam artykuły, które są zamieszczane na stronie KP, staram się być feministą, ale czasem naprawdę gubię się w tym wszystkim. Piszę, bo pewna rzecz nie daje mi spokoju. Otóż ćwiczę na siłowni, do której przychodzi mnóstwo kobiet. Często przyglądam się pupom tych kobiet. Nie gapię się, nie gwiżdżę, nie puszczam oczek, po prostu zerkam. Czy to źle?
To może brzmi jak trolling albo żart, ale nie żartuję. Mam dwadzieścia pięć lat, jestem mężczyzną, jestem biseksualny, chociaż podobają mi się głównie kobiety. Kiedyś represjonowałem swoją seksualność, bo byłem wierzącym katolikiem i postrzeganie czyjegoś ciała w sensie seksualnym prowadziło do wyrzutów sumienia, bo to przecież był „grzech”. A teraz nadal mam wyrzuty sumienia, chociaż jestem niewierzącym feministą. Czy jestem gorszy, bo jestem mężczyzną? Czy moja seksualność jest zła?
czytaj także
Kiedy patrzenie na czyjś tyłek albo dekolt jest rzeczą dopuszczalną, a kiedy jest molestowaniem? Czy podejście do kobiety, by spytać ją, czy zechciałaby pójść na randkę, to molestowanie? Kiedy więc mogę zagadać, a kiedy to obleśne? Dlaczego czuję, jakbym wciąż robił coś złego? Jak się w tym wszystkim odnaleźć?
PS. Mam 25 lat i nie wiem takich rzeczy, bo nikt mi ich nie wyjaśnił… Jestem pogubiony i czasem czuję wyrzuty sumienia już z tego powodu, że jestem mężczyzną. To chyba nienormalne. Nie chcę molestować w żaden sposób i przyczyniać się do cierpienia kobiet, ale wciąż się zastanawiam, czy wszystko robię dobrze.
Pomóżcie.
Imię i nazwisko czytelnika do wiadomości redakcji
**
Szanowny Panie,
Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne definiuje molestowanie seksualne jako niepożądane zachowania seksualne, w których sprawca używa siły, grozi lub wykorzystuje ofiarę wbrew jej woli. Celem lub skutkiem takiego działania jest naruszenie godności, poniżenie lub upokorzenie.
Ma Pan rację, że trudniejsze może być określenie, co dokładnie oznacza stwierdzenie „wbrew jej woli”. Doświadczenia społeczne, między innymi opisy w czasie akcji #metoo, pokazały jasno, że kobiety często udają, że seksualne dowcipy czy obleśne uwagi ich nie dotyczą, żeby nie poczuć się jeszcze bardziej upokorzone. Więcej – są wręcz w stanie zaakceptować rękoczyny, jak poklepywanie po pupie czy niechciane przytulanie, w imię „nie psucia atmosfery”. A zatem nie wystarczy, że kobieta w takich sytuacjach nie protestuje – po stronie mężczyzny leży wykazanie troski, czy jego zachowania nie są naruszeniem granic drugiej osoby.
Z drugiej strony jesteśmy w większości osobami, dla których obszar seksualny jest ważny – podobają nam się kobiety, mężczyźni, mamy impulsy i pragnienia seksualne. Nie ma nic złego, a nawet jest zupełnie naturalne, że zaciekawiają czy ekscytują Pana kobiety na siłowni. Może klucz do odpowiedzi na Pana pytanie: „kiedy patrzenie na czyjś tyłek albo dekolt jest rzeczą dopuszczalną, a kiedy jest molestowaniem?”, tkwi już w samym pytaniu. Bywa, że czujemy się podnieceni (zarówno mężczyźni, jak i kobiety) ciałem czy partiami ciała innej osoby, ale dobrze jest pamiętać, że to jest „czyjś” tyłek i „czyjś” dekolt. Im bardziej ta część ciała staje się „oderwana” od tej osoby, tym większe jest ryzyko, że tę osobę potraktujemy przedmiotowo, jako „dodatek” do tej części ciała.
Myślę, że nigdy nie będziemy w stanie wyznaczyć ścisłych granic tego, jak długo i w jaki sposób można wpatrywać się w czyjś tyłek czy dekolt, żeby nie było to dla drugiej osoby niekomfortowe. Na pewno jednak im szybciej przypomnimy sobie, że mamy do czynienia z żyjącą i czującą osobą, tym większa szansa, że jej nie zranimy, że nie poczuje się ona poniżona, uprzedmiotowiona czy upokorzona.
Czujemy się poniżeni, jeżeli nie jesteśmy postrzegani czy traktowani „w całości” jako osoby. Nie ma nic złego w odczuwaniu popędu seksualnego, ale warto pamiętać, że dotyczy on drugiego człowieka, a nie tylko jego piersi, pochwy czy penisa.
W tym sensie nie ma też „przepisu” na to, kiedy można kobiecie zaproponować randkę. Inaczej będzie wyglądała sytuacja, w której kobieta jest w relacji zależności służbowej od Pana, co stwarza duże ryzyko przekraczania granic, a inaczej sytuacja, w której jest to kobieta nieznana lub słabo znana. Znów – najważniejszym drogowskazem może być empatia i wrażliwość. A mówiąc konkretniej: w tym przypadku oznacza to zapewnienie kobiecie swobodnych warunków odmowy. W żadnym wypadku nie powinna się ona poczuć zagrożona czy przestraszona. Kiedy tak może być? Na przykład kiedy jest na ulicy, a Pan biegnie wprost za nią, żeby taką propozycję jej złożyć. Podobnie – jeżeli w jakikolwiek sposób naciska Pan na nią pomimo odmowy. Zasadnicza reguła brzmi „nie to znaczy nie”.
czytaj także
Czasami w wyrobieniu takiej empatii pomocne bywa wyobrażenie sobie podobnej sytuacji „w odwróceniu”. Czy czułby się Pan dobrze, gdyby kobieta lub mężczyzna, do których nie czuje Pan pociągu seksualnego, natarczywie wpatrywali się w Pana krocze na siłowni? Czy czułby się Pan komfortowo, gdyby znacznie silniejszy od Pana mężczyzna nalegał na umówienie się z Panem w ciemnym zaułku? Co by Pan czuł, gdyby nie był on w stanie zaakceptować, że Pan mu odmawia? Proszę pamiętać że feministki nie nawołują do „specjalnego”, lecz do równego traktowania kobiet.
czytaj także
Wierzę też w wartość komunikacji. Można obecnie oglądać na Netfiksie serial Sex education, przeznaczony, zdaje się, dla nastolatków (w takim wieku są główni bohaterowie), choć w Polsce oglądany przez osoby w bardzo różnym wieku. Z moich doświadczeń z gabinetu terapeutycznego wynika, że odkrywa on prostą zasadę – warto ze sobą rozmawiać. Można powiedzieć, czego się oczekuje od partnera, ale też przeprosić za niewłaściwe zachowanie w związku czy wobec przypadkowo spotkanej osoby. Jeżeli poczuje Pan, że Pana spojrzenie było dla kogoś niekomfortowe, można po prostu przeprosić, że się pan „zagapił”.
Nie ma powodu, żeby czuł Pan wyrzuty sumienia z tego powodu, że jest Pan mężczyzną, a to, że jest może czasami Panu głupio w związku z zachowaniami innych mężczyzn, to bardzo dobry znak. Myślę, że gdyby więcej mężczyzn zadawało sobie takie pytania jak Pan, kobiety czułyby się lepiej i bezpieczniej.
Katarzyna Prot-Klinger – doktor psychiatrii, psychoterapeutka, profesorka w Instytucie Psychologii Akademii Pedagogiki Specjalnej, analityczka grupowa Instytutu Analizy Grupowej „Rasztów“. Od wielu lat prowadzi psychoterapię indywidualną i grupową.
**
Masz pytanie lub dylemat? Pomagając sobie – pomożesz innym! Publikujemy odpowiedzi ekspertów i ekspertek na wybrane listy naszych czytelniczek i czytelników. Zapewniamy anonimowość i moderację komentarzy. Napisz: [email protected]