Mężczyzna, mając 17 lat, zabił swojego agresywnego ojca, alkoholika, który przez całe życie znęcał się fizycznie i psychicznie nad nim i jego matką. Teraz prezydentka Čaputova zastanawia się nad jego ułaskawieniem.
Wydarzenia społeczno-polityczne w Czechach i Słowacji wybrał korespondent Krytyki Politycznej Michal Chmela.
…i po rzeczniku
Największe w tym miesiącu kontrowersje w czeskiej polityce wywołała utrata kolejnej demokratycznej instytucji. Straciliśmy mianowicie cenioną rzeczniczkę praw obywatelskich Annę Šabatovą, której trwająca od 2014 roku kadencja skończyła się w lutym tego roku. Jej miejsce zajął skończony łajdak, o którym zaraz, ale pozwólcie najpierw słowo wprowadzenia.
W systemie państwa biuro RPO to swego rodzaju dział obsługi klienta: obywatelki i obywatele zgłaszają tam zażalenia na łamanie prawa, dyskryminację czy naruszenie przez państwo godności. Urząd rzecznika jest także – a przynajmniej do niedawna w Czechach był – symbolicznym nośnikiem autorytetu moralnego. Jego rola polegała na wskazywaniu nieetycznych postępków ośrodków władzy. W tym sensie RPO pozostawał ciałem apolitycznym.
Teraz już mogę powiedzieć, że nowym rzecznikiem praw obywatelskich w Republice Czeskiej został Stanislav Křeček. Co o nim wiemy?
1. Jest rasistą i ksenofobem, autorem wielu nienawistnych wypowiedzi i takich pereł intelektu, jak „w tym kraju nie ma żadnej dyskryminacji” (to o Romach), „dzisiaj każdą negatywną opinię zrównuje się od razu z rasizmem” (gdy zarzucono mu rasistowskie ciągoty) oraz „nie możemy traktować ludzi jako jednostek” (o muzułmanach). A, jeszcze to: „Muzułmanie przyjeżdżają tu nie po to, by mieszkać obok nas, ale by się nas stąd pozbyć”. Od razu widać, że prawa mniejszości są w dobrych rękach.
2. Wielokrotnie i otwarcie deklarował swoje sympatie polityczne, publicznie protestując przeciwko śledztwu w sprawie obecnego premiera, który zdefraudował fundusze unijne, i sugerując, by sprawę odłożyć i wrócić do niej, kiedy Babiš nie będzie już szefem rządu. No, ale kiedy ma się chody i u premiera, i u powszechnie miłowanego prezydenta, czy potrzeba lepszego glejtu na apolityczne stanowisko?
3. Uważa, że przemoc to jedyny sposób tłumienia niepokojów społecznych, takich jak choćby antyrządowe protesty w Ukrainie w 2014 roku. Zważywszy że w Czechach co rusz wybuchają mniejsze lub większe demonstracje przeciwko kumplom nowego rzecznika, atmosfera niechybnie się zagęści.
4. Aktywnie i z zapałem rozpowszechnia fałszywe newsy i publicznie opowiada kłamstwa o swojej poprzedniczce. To tyle, jeśli chodzi o osobistą uczciwość.
5. Przez wiele lat legitymował się sfałszowanym dyplomem ukończenia studiów prawniczych, co akurat w świecie czeskiej polityki już od dawna nikogo nie rusza.
Jakkolwiek patrzeć, instytucję Rzecznika Praw Obywatelskich mamy z bani. Jednak gdyby nawet pominąć etyczny wymiar całej sprawy – co nad Wełtawą tradycyjnie przychodzi nam całkiem łatwo – pozostaje jeden fakt: człowiek, któremu powierzono obronę praw obywateli, jest święcie przekonany, że stanie na straży praw człowieka nie należy do zadań jego urzędu, sam odmawia tych praw całym zbiorowościom, a ostatecznie jest po prostu gorliwym pachołkiem rządu. Dobra robota, parlamencie! Jeszcze trochę i cała ta demokracja przestanie ci być kulą u nogi.
czytaj także
Lekarze z poboru
W Słowacji media skupiają oczywiście uwagę na nadchodzących wyborach parlamentarnych i klasycznym błocie, jakim obrzucają się aktualnie główni konkurenci.
Krajobraz po morderstwie. Słowacja w lutym wybierze nowy parlament
czytaj także
Nawet z tego szlamu można jednak wyłowić istne polityczne diamenty. Choćby ochrona zdrowia – gorący dziś temat, zważywszy na stan słowackich szpitali. Jeden z większych problemów polega na tym, że chociaż na Słowacji nie brakuje ani studentów medycyny, ani dyplomowanych lekarzy, to zbyt wielu z nich wyjeżdża z kraju tam, gdzie zarobią godne pieniądze, pracując w znacznie lepszych warunkach. Standardowe rozwiązanie, które mogłoby polegać na zwiększeniu wydatków publicznych na służbę zdrowia dla zahamowania odpływu lekarzy i podreperowania szpitalnych budżetów, okazuje się jednak dla rządzącej (uwaga: formalnie socjaldemokratycznej) partii zbyt kosztowne.
Lider SMER-SD Robert Fico proponuje w zamian wziąć lekarzy w kamasze: skoro państwo w swojej łaskawości pozwoliło im studiować medycynę, to niech teraz za karę odpracują to na Słowacji. Trudno przypuszczać, że tak bezceremonialna propozycja przyniesie Fice punkty wyborcze, choć z drugiej strony można się spodziewać, że wyborcy przyjmą też z wdzięcznością każde rozwiązanie, które poprawi stan opieki medycznej w Słowacji. Pewne jest natomiast, że swoim pomysłem Fico wkurzył samych lekarzy – ci nie bez racji uważają, że takie posunięcie byłoby niekonstytucyjne i dyskryminujące.
czytaj także
Fico zaś twierdzi, że jeśli jego SMER wygra wybory, rozwiązanie problemu braku personelu medycznego w Słowacji będzie jednym z trzech priorytetów jego rządów. Po tej propozycji dreszcz przechodzi na myśl, jakie poczynania partia pod nazwą „Kierunek – Socjalna Demokracja” zaserwuje Słowacji w dwóch innych kwestiach, które uznaje za priorytetowe: „wspieranie osób starszych” i „wspieranie młodych rodzin”. Pewne proste środki prowadzące do celu nasuwają się same – w końcu wystarczy usunąć tych pierwszych, by zrobić miejsce dla tych drugich.
Współczucie za procenty?
A skoro już mówimy o wygodnych rozwiązaniach niewygodnych problemów z ludźmi, w Słowacji dzieje się coś zupełnie niesłychanego w środkowoeuropejskiej polityce – w kraju trwa publiczna debata o etyce.
Wszczęła ją urzędująca prezydent Zuzana Čaputová, gdy zainterweniowała w sprawie wyroku sądowego wydanego w sprawie Dávida Bako. Mężczyzna ten, mając siedemnaście lat, zabił swojego agresywnego ojca, alkoholika, który przez całe życie znęcał się fizycznie i psychicznie nad nim i jego matką.
Čaputová waha się teraz między złagodzeniem jego wyroku, pełnym ułaskawieniem albo pozostawieniem decyzji sądu bez zmiany. Od tego, co postanowi, wiele zleży. Po pierwsze, chodzi o precedens: mówiąc bez ogródek, czy można ułaskawić mordercę, jeśli przez długie lata (dzieciństwa) cierpiał on i doznawał najgorszych krzywd ze strony swojej ofiary? Konsekwencje takiego aktu łaski mogą jednak iść dalej, niżbyśmy sobie tego życzyli.
Z drugiej zaś strony jakie Bako miał wyjście? W wyczerpującym emocjonalnie wywiadzie opowiada, że policja znała sytuację w jego rodzinie, ale lekceważyła ją, bo ojciec-oprawca przyjaźnił się z kilkoma lokalnymi funkcjonariuszami. Całą historia podszyta jest kompletną bezsilnością wobec instytucji państwa – naprawdę nietrudno zrozumieć, dlaczego zabicie oprawcy mogło się wydawać jedynym możliwym wyjściem. A zatem – pewnego dnia zabił, żeby ocalić siebie i matkę. Czy i jak go za to osądzać?
Čaputová wydaje się podążać za współczuciem dla zdesperowanego młodego człowieka, który zdecydował się na tak rozpaczliwy i ostateczny krok. Ale czy istotnie tak jest? Prezydencka kancelaria nie ujawnia, czym się kieruje i jaką decyzję ostatecznie podejmie słowacka prezydent.
Część mediów uważa, że to polityczna reakcja na społeczne oburzenie, jakie wywołuje sprawa Dávida Bako. Okazanie współczucia miałoby podtrzymać dobre notowania pani prezydent Čaputovej, a przy okazji poprawić notowania jej byłej partii, Progresívne Slovensko. Piętnowanie niesprawiedliwych rozstrzygnięć wymiaru sprawiedliwości i innych instytucji publicznych pod obecnymi rządami (szczególnie gdy ma się w pamięci sprawę zabójstwa Jána Kuciaka) z pewnością przysporzy zwolenników partiom, których przedstawicieli nie ma w obecnym rządzie i w parlamencie. Prezydencka łaska w tej mrożącej krew w żyłach sprawie może więc się okazać ważnym politycznym zagraniem.
**
Przełożył Marek Jedliński