Unia Europejska

Krajobraz po morderstwie. Słowacja w lutym wybierze nowy parlament

Egzotyczna koalicja „socjaldemokratów” i neonazistów rysuje się jako scenariusz niepokojąco prawdopodobny.

Najważniejszy news stycznia dotarł do nas ze Słowacji: po prawie dwóch latach przed sądem stanęli oskarżeni o zlecenie, zaplanowanie i przeprowadzenie zabójstwa dziennikarza śledczego Jána Kuciaka i jego narzeczonej. Morderstwo i późniejsze masowe protesty wywarły – i nadal wywierają – ogromny wpływ na słowacką politykę.

Słowacja po zabójstwie Kuciaka: Nacjonaliści i neofaszyści u bram

Przyda się więc krótkie podsumowanie tego, co wiemy dziś o tej historii.

Przed śmiercią Kuciak prowadził wnikliwe śledztwo na temat kontrowersyjnej (czytaj: kryminalnej) działalności Mariana Kočnera – człowieka w przeszłości oskarżonego o machinacje na rynku nieruchomości, pranie brudnych pieniędzy, oszustwa finansowe, uchylanie się od płacenia podatków i tradycyjną środkowoeuropejską korupcję, tyle że akurat w pięknym stylu i z rozmachem. W jednej z rozmów telefonicznych, których nagrania wyciekły w ubiegłym roku, chwali się na przykład, że ma w kieszeni ówczesnego premier Roberta Ficę i że, czego dowiodły dane odczytane ze skonfiskowanej komórki Kočnera, jest to zaledwie wierzchołek góry lodowej.

Morderstwo Kuciaka wywołało trwającą wiele miesięcy falę masowych protestów, które doprowadziły do dymisji kilku osób, w tym samego premiera (o ile tak można określić zamianę stanowiska szefa rządu na intratną posadkę „zwykłego” przywódcy partii rządzącej), jak również szefa policji (który skończył, o dziwo, jako doradca Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Czech – czyż to nie fascynujące, na jaką gościnność mogą liczyć zagraniczni oszuści w moim antyimigracyjnie usposobionym kraju?).

Dlaczego zginął słowacki dziennikarz?

czytaj także

No więc co z tym procesem? Oprócz oskarżonego o zlecenie zabójstwa Kočnera, który w przeszłości groził Kuciakowi (śledztwo w sprawie tych gróźb zostało najpierw zawieszone, a ostatecznie umorzone przez policję), przed sądem stanęli dwaj mężczyźni, którzy dokonali tego czynu – jeden z nich się przyznał – oraz pośrednicząca między Kočnerem a zabójcami Alena Zsuzsová, wieloletnia współpracownica Kočnera i ogólnie dość ciekawa postać.

Według zeznań świadków jej rola polegała na wykorzystywaniu fałszywych kont w mediach społecznościowych do nawiązywania kontaktów z wpływowymi politykami, biznesmenami i osobami wysoko postawionymi w systemie sprawiedliwości w celu uzyskania kompromitujących informacji, które mogłyby zostać wykorzystane do szantażu.

Zsuzsová podejmowała również rozmaite próby wywierania nacisków w imieniu Kočnera podczas jego pobytu w więzieniu. Prowadzone jest też śledztwo w sprawie jej powiązań z planowaniem dwóch kolejnych morderstw.

Zarówno Zsuzsová, jak i Kočner niewiele jak dotąd powiedzieli i prawdopodobnie będą grać na zwłokę, szukać kruczków prawnych i odwoływać się do wyższych instancji; prawdopodobnie miną lata, zanim zapadnie wyrok (jeśli w tym zakątku świata w ogóle można wydać wyrok na kogoś tak wpływowego jak Kočner). A media z czasem zaczną stopniowo tracić zainteresowanie. Jednak najciekawsze w tym wszystkim są zeznania świadków, którzy opisują gigantyczne i rozległe wpływy Kočnera wśród słowackich polityków i w sądownictwie.

Szczególnie osobliwy był na przykład motyw byłego prokuratora generalnego Dobroslava Trnki, zatrzymanego przez policję z powodu nagrania wideo, na którym był on i były minister finansów, a które to nagranie prokurator przechowywał w imieniu Kočnera. Policja zwolniła go jednak następnego dnia z aresztu, stwierdzając, że nie było podstaw prawnych, by podejrzewać, że prokurator nadużył władzy, i ignorując treść trzymanych w sejfie nagrań.

„Może Słowacy wcale nie są aż tak konserwatywni i katoliccy?”

„Załatwiłem to z sądem”

Takie historie i wypowiedzi wywierają dziś największy wpływ na scenę polityczną na Słowacji: zaufanie do rządu (a ostatecznie także do państwa) leci w dół na łeb, na szyję. Najpopularniejszą obecnie partią pozostaje wprawdzie rządząca i – jak pokazuje proces – całkowicie pogrążona w korupcji i powiązaniach z Kočnerem SMER-SD („socjaldemokracja”). Jednak z sondaży wynika, że zaledwie 19% wyborców planuje ją poprzeć w nadchodzących w lutym wyborach. W miarę ujawniania kolejnych skandali nie należy się spodziewać, by ten odsetek wzrósł.

Fantastyczne wieści, prawda? Koniec z korupcją, koniec z rządami mafii, koniec z oszustami u władzy! Stare wychodzi, nowe przychodzi – dawajcie do władzy tych z drugiego miejsca!

Aha, tak się składa, że na drugim miejscu są neonaziści.

Słowacja, sondaże przedwyborcze . Źródło: Europe Elects, europeelects.eu

„Spokojnie, mam plan B”

Dalej robi się jeszcze lepiej. Ustalono, że Kočner potrzebował rządu SMER-SD do tego, by go krył i trzymał z dala od niego śledczych, którzy mogliby się nim zainteresować. Jak wynika z nagrań jego rozmów telefonicznych, był gotów posunąć się naprawdę daleko, by nie dopuścić do utraty władzy przez obecnie rządzących.

W marcu 2018 roku, u szczytu fali protestów w reakcji na zabójstwo Jána Kuciaka, partia SMER-SD stanęła w obliczu potencjalnego kryzysu, gdy ich partnerzy koalicyjni zagrozili wycofaniem się z rządu, co mogło skończyć się wyłącznie jego upadkiem. Kočner pospieszył wówczas rządowi na ratunek z planem B.

Na wypadek, gdyby doszło do rozpadu koalicji, obiecywał, że sam ma wystarczająco dużo szabel w parlamencie, by utrzymać rząd SMER u władzy. Pozyskał głosy neonazistowskiego ugrupowania LSNS w zamian za pewien niewiele znaczący drobiazg – miał mianowicie doprowadzić do tego, by Sąd Najwyższy odrzucił wniosek o zakaz działalności dla LSNS jako ruchu ekstremistycznego, a nie partii politycznej. „Załatwiłem to tak, że sąd powie, że to nie faszyści” – napisał Kočner do Zsuzsovej w 2018 roku.

Biały sen Mariana Kotleby

czytaj także

Biały sen Mariana Kotleby

Karolína Poláčková

Co czeka Słowację po wyborach?

Koalicja „socjaldemokratów” i neonazistów na Słowacji rysuje się jako scenariusz niepokojąco prawdopodobny.

Trwająca właśnie kampania wyborcza partii SMER-SD skupia się w znacznie mniejszym stopniu na samej partii i tym, co ma do zaoferowania (sprytne posunięcie, biorąc pod uwagę całą tę ujawnioną korupcję), a bardziej na oczernianiu rywali. Spoty dotyczą partii Za Ludí (konserwatyści z byłym prezydentem Andrejem Kiską na czele, obecnie na czwartym miejscu w sondażach) i libertariańsko-eurosceptycznej SaS (popiera ich nieco ponad pięć procent wyborców).

Wykorzystują do tego typowe dla siebie fałszywe oskarżenia, chętnie też straszą wyborców uchodźcami. Jedna rzecz jest w tym szczególnie zastanawiająca: jeśli opierasz kampanię na oczernianiu i ośmieszaniu konkurencji, to trudno o łatwiejszy cel niż neofaszyści, prawda? Hasła w zasadzie same się piszą, przykłady kompletnej politycznej nieudolności partii LSNS nasuwają się same. Jednak na tym froncie – cisza w eterze.

Co więcej, faktyczny lider SMER-SD Robert Fico (zmuszony do dymisji w związku z morderstwem Kuciaka) otwarcie popierał LSNS, broniąc ich rasistowskiej retoryki. Założenie, że w ten sposób już dziś zabiega on o powyborczego koalicjanta, nie jest w żadnym stopniu abstrakcyjne.

W tym całym chaosie tli się jedno światełko: bez względu na to, jak będzie wyglądał kolejny parlament Słowacji, jest bardzo mało prawdopodobne, by ktokolwiek miał w nim silną większość. W SMER mogą sobie co najwyżej pomarzyć o ponownym uzyskaniu 28% miejsc. Nawet jeśli zdecydują się na współpracę z LSNS, i tak będą musieli zdobyć poparcie wielu mniejszych ugrupowań. Patrząc z zewnątrz na możliwe scenariusze i skład osobowy sceny politycznej, największą nadzieją dla Słowacji pozostaje nieskuteczny i niezdolny do wyrządzania większych szkód rząd.

Wybory parlamentarne na Słowacji odbędą się za miesiąc, 29 lutego 2020.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michal Chmela
Michal Chmela
Tłumacz, dziennikarz
Tłumacz, dziennikarz, korespondent Krytyki Politycznej w Republice Czeskiej.
Zamknij