Alaska, samotna chata, dziewiczy las, wyścigi psich zaprzęgów. W tym wszystkim Tracy, dorastająca nastolatka, której matka ginie w wypadku. Z tą nastolatką coś jest jednak nie tak... Kinga Dunin czyta feministyczną prozę młodzieżową: „Maresi”, „Naondel”, oraz „Dzikie serce” i „Drabinę do nieba”.
Na początek jeszcze trochę fantastyki. Kroniki Czerwonego Klasztoru bywają porównywane do twórczości Ursuli Le Guin, o której pisałam ostatnio, albo Margaret Atwood, powiedzmy jednak od razu, że jest to gruba przesada, w której tkwi ziarnko prawdy.
czytaj także
*
Maria Turtschaninoff, Maresi. Kroniki Czerwonego Klasztoru, przeł. Patrycja Włóczyk, Młody Book 2018
Maria Turtschaninoff, Naondel. Kroniki Czerwonego Klasztoru, przeł. Patrycja Włóczyk, Młody Book 2018
Pierwsze dwa tomy trylogii adresowanej do młodszej publiczności, chyba young adult, cokolwiek to znaczy. #fantasy #feminizm
Czerwony Klasztor znajduje się na trudno dostępnej wyspie, na którą nie mają wstępu mężczyźni. Kobiety, które w nim mieszkają, oddają cześć Pramatce i prowadzą coś w rodzaju pensji dla dziewcząt wysyłanych tam, aby dostać dobre wykształcenie w rozmaitych dziedzinach. Przybywają tam też dziewczęta, które uciekają przed przemocą, albo po prostu spragnione wiedzy. I nie jest to na pewno okropna angielska szkoła w rodzaju Hogwartu, jest w niej jednak i hierarchia, i dyscyplina, codzienne modlitwy i inne rytuały – w końcu to klasztor. Niektóre z dziewcząt pozostają w nim do końca życia, inne wrócą do domów mądrzejsze i silniejsze.
Klasztor poznajemy w pierwszym tomie, który od drugiego oddzielają trzydzieści dwa pokolenia matek zakonnych. Skąd się wzięły, kim były i jak dotarły na wyspę matki-założycielki, tego dowiadujemy się właśnie w drugim tomie Kronik – Naondel. Jest to nazwa łodzi, którą przypłynęły. Uciekały od okropnego patriarchatu.
Świat Kronik jest trochę jak z baśni tysiąca i jednej nocy – ogólnie wschodni. Miejsce kobiety jest w domu, w części kobiecej. Na obrzeżach monarchicznej cywilizacji żyją rozmaite bardziej egalitarne i czasem magiczne ludy, bliżej związane z naturą i jej pradawnymi mocami. Główna bohaterka, choć pochodzi z centrum tamtejszej cywilizacji, też ma taki związek: opiekuje się starodawnym miejscem mocy, tajemniczym źródłem. Zakochana, zdradzi jego tajemnicę mężczyźnie, co oczywiście dla niej i dla świata skończy się fatalnie.
Kobiety w tej powieści są rzecz jasna dyskryminowane i podlegają systemowej i ekonomicznej przemocy, ale także tej bardziej oczywistej: są poniżane, lżone, gwałcone, bite, torturowane, pochowane żywcem, dziewczynek patriarchat pozbywa się jeszcze przed urodzeniem… Brrr. Oczywiście dzięki siostrzeńskiemu wsparciu, kobiecej solidarności, sile, przemyślności oraz magii kobiety dadzą radę i pokonają złych mężczyzn albo od nich uciekną.
No i dobrze, może young female adult na początek potrzebują takiego feminizmu, ja chyba jestem już na to zbyt adult.
czytaj także
*
Jamey Bradbury, Dzikie serce, przeł. Robert Waliś, Marginesy 2019
Od zawsze potrafię czytać psom w myślach. Tata mówi, że to dzięki okolicznościom, w jakich przyszłam na świat – w otwartych drzwiach psiej zagrody, pod bacznym spojrzeniem dwudziestu dwóch par psich oczu, od początku otoczona szczekaniem i wyciem.
Początkowo można podejrzewać, że będzie to powieść o życiu w głuszy, blisko natury – surowej, ale pięknej. I w dużej mierze tak jest. Alaska, samotna chata, dziewiczy las, wyścigi psich zaprzęgów. W tym wszystkim Tracy, dorastająca nastolatka, której matka ginie w wypadku.
Z tą nastolatką coś jest jednak nie tak – kocha biegać po lesie i polować na rozmaite zwierzątka, żeby napić się ich krwi. Daje jej to dostęp do psychiki zabijanych stworzeń oraz siłę – bez krwi słabnie. Jej matka to rozumiała, bo sama była podobna, ale się udomowiła. Zakazuje jej jednak gryzienia ludzi. Jak się domyślacie, Tracy złamie ten zakaz, ale jeśli spodziewacie się horroru lub historii o wampirach, to jednak nie do końca zgadliście. Akcja powieści będzie stawała się coraz bardziej sensacyjna, jednak i tak więcej zawsze będzie nastrojowości.
Jeśli spodziewacie się horroru lub historii o wampirach, to jednak nie do końca zgadliście.
Bardzo to dziwna książka, z jasnym zakończeniem, ale nie do końca jasnym przesłaniem. Raczej nie chodzi o trupi wampiryzm, tylko o zwierzęcą część naszej natury – okrutną i jednocześnie niewinną, tak jak niewinny jest wilk, który musi zapolować na sarnę. Zabija, ale jest też częścią porządku natury, cykliczności życia itp. To niebezpieczne, może być destrukcyjne, ale jest też żywotną siłą.
Czy jest to fantastyka? Jeśli nawet, to przejmująco realistyczna i jednocześnie psychoanalityczna. Wydaje się, że zadaniem czytelnika jest poszukać Tracy w sobie. I nie jest to jakaś nowa wersja Biegnącej z wilkami Clarissy Pinkoli Estés – kiedyś bardzo modnej książki o poszukiwaniu w sobie archetypicznej Dzikiej Kobiety i o tym, że jeśli zaczniemy żyć w zgodzie z naturą, to będziemy szczęśliwe i odnajdziemy swoją drogę. Dzikie serce jest dla mnie opowieścią o kobiecej mocy (lub przekleństwie), dziedziczonej w linii żeńskiej, która nie mieści się w porządku społecznym i nie można jej tak łatwo zaprząc w służbie pozytywnego myślenia.
Dzikie serce to debiut autorki, która wybrała Alaskę na miejsce zamieszkania.
*
John Boyne, Drabina do nieba, przeł. Alina Siewior-Kuś, Świat Książki 2019
Od chwili, gdy przyjąłem zaproszenie, denerwowałem się podróżą do Niemiec.
Zaczyna się to jak jakaś słabsza wersja Śmierci w Wenecji. Starzejący się pisarz i profesor przyjeżdża z Cambridge do Berlina, gdzie się urodził i spędził młodość w czasach hitlerowskich. Jest gejem, który nigdy nie znalazł szczęścia w życiu intymnym. Poznaje niezwykle urodziwego kelnera, który marzy o tym, żeby też zostać pisarzem, a przede wszystkim sławnym pisarzem, i kiedyś dostać Nagrodę, tę, o której marzą wszyscy pisarze.
Profesor zakochuje się w nim, bierze go ze sobą w świat Europy, literackich festiwali i spotkań. Jest to miłość raczej platoniczna i obsesyjna. Jej obiekt, Maurice Swift – to on jest głównym bohaterem powieści – potrafi uwieść i uzależnić od siebie każdego. Oraz wykorzystać – po to, żeby spełnić swoje marzenie, jest gotowy na wszystko.
Czy ma talent? Tak, umie dobrze pisać, ale nie potrafi wymyślić żadnej fabuły, więc historie musi kraść. Najpierw historię swego protektora, przy okazji rujnując mu życie. Wtedy znajduje kolejnego starszego geja, który może popchnąć do przodu jego karierę. Następna jednak będzie kobieta. Maurice jest w zasadzie aseksualny, jedyne, co mu sprawia przyjemność, to masturbacja, nie pożąda nikogo, w nikim się nie zakochuje, ale potrafi wejść w manipulatorskie relacje i z kobietami, i z mężczyznami. Albo też wymyśli inny sposób, który pozwoli mu utrzymać się na literackim rynku. Jak będzie trzeba, to zamorduje.
To dość zabawna książka, obracająca się w światku literackich gierek, układów, hierarchii, mieszająca wymyślonych pisarzy z prawdziwymi. Znajdziemy w niej na przykład historię wizyty Maurice’a i jego kolejnego mentora we włoskiej willi Gore’a Vidala i jego partnera. Vidal nie dał się uwieść!