Instytucja spadku petryfikuje strukturę społeczną i ogranicza równość szans. Tymczasem w Polsce obowiązuje jeden z najbardziej liberalnych w Europie podatków od spadków.
Pomimo przegranych w 2016 roku prawyborów wiekowy już Bernie Sanders pozostaje jednym z najbardziej wyrazistych przedstawicieli amerykańskiej lewicy. Widząc gigantyczną akumulację majątku w rękach bardzo wąskiej grupy Amerykanów, zaproponował niedawno projekt ustawy „For the 99,8% Act”, który, jak sama nazwa wskazuje, nie spodoba się górnym 0,2 procent amerykańskich gospodarstw domowych. Choć jak uczy życie, oprotestuje go zapewne również wielu jego rodaków z kurczącej się amerykańskiej klasy średniej, a nawet klasy pracującej. Projekt zakłada progresywne opodatkowanie dziedziczonych majątków wartych więcej niż 3,5 miliona dolarów, z najwyższą stawką wynoszącą 77 procent. Oznaczałoby to, że dziedzice najbardziej zamożnych rodziców musieliby przekazać budżetowi państwa trzy czwarte otrzymanych w spadku fortun.
czytaj także
Skoro nawet w tradycyjnie wolnorynkowych Stanach Zjednoczonych pojawiają się tego typu pomysły, i to nie na marginesie debaty publicznej, tylko w Kongresie, to ewidentny znak, że z instytucją spadków jest coś nie tak. Warto jej się wreszcie bliżej przyjrzeć także w Polsce, bo również nad Wisłą swobodne przekazywanie majątków potomkom ma negatywne konsekwencje społeczne. Tym bardziej że nasz system podatków spadkowych jest jednym z najbardziej liberalnych w Europie.
Sanders mówi „dosyć”
Według szacunków Sandersa nowy podatek objąłby 0,2 procent Amerykanów. Jego projekt przewiduje cztery stawki – 45, 50 i 55 procent, a także 77 procent dla majątków wartych ponad miliard dolarów. Jeśli ten projekt wejdzie w życie, co oczywiście nie jest specjalnie prawdopodobne, opodatkowanie spadków w USA znacznie wzrośnie. Wielkie cięcia podatków przeforsowane przez Trumpa w 2017 roku obniżyły nie tylko podatek dochodowy od osób fizycznych oraz korporacji, ale również podatek od spadków. Przede wszystkim całkowicie zwolniono z opodatkowania tych, którzy odziedziczyli mniej niż 11 milionów dolarów. Ci, którzy odziedziczyli więcej, płacą podatek w wysokości 40 procent, a więc niższej od dolnej stawki proponowanej przez Sandersa. Te zasady dotyczą także darowizn poczynionych za życia donatora.
czytaj także
Demokratyczny kongresmen chce w ten sposób ograniczyć gigantyczne nierówności majątkowe w USA, które swoim poziomem nie przypominają żadnego innego kraju rozwiniętego. Według OECD osławiony górny jeden procent Amerykanów kontroluje 42 procent amerykańskiego majątku. W drugiej pod tym względem Holandii jeden procent posiada „jedynie” 28 procent majątku. W Kanadzie górny jeden procent ma tylko 17 procent krajowego bogactwa, a w Australii – jedynie 15 procent. Górne 10 procent Amerykanów też przechwyciło nieproporcjonalnie dużą część bogactwa i kontroluje dziś aż 79 procent krajowego kapitału. Najwyższy decyl amerykańskiego społeczeństwa zawładnął więc czterema piątymi majątku – to się wydaje wręcz niedorzeczne. Druga pod tym względem Holandia odstaje od USA aż o 11 punktów procentowych. W Kanadzie górne 10 procent objęło w swe posiadanie „jedynie” połowę krajowego bogactwa, a w Australii nawet mniej niż połowę (46 procent).
Rodzina na swoim
Przekazywanie w spadku majątków, szczególnie tych dużych, jest jednym z głównych czynników nierówności szans w społeczeństwie. Instytucja spadku petryfikuje strukturę społeczną i jest zarzewiem społecznej niesprawiedliwości. Dzieci zamożnych rodziców nie tylko od początku życia korzystają na co dzień z rodzinnego majątku, co ułatwia im edukację, relacje społeczne i towarzyskie, a nawet znajdowanie partnerów czy partnerek.
czytaj także
Zamożni rodzice mają też zwykle bardzo szerokie sieci kontaktów, z których ochoczo korzystają ich pociechy, szczególnie na nieco późniejszych etapach życia, gdy trzeba znaleźć świeżo upieczonemu absolwentowi dobrą pierwszą pracę lub przynajmniej płatny staż gdzieś za granicą. A potem, jakby tego wszystkiego było mało, tych szczęściarzy czeka kolejny materialny awans: otrzymana w spadku dobrze prosperująca firma, kilka nieruchomości na wynajem itd.
Przekazywanie w spadku majątków, szczególnie tych dużych, jest jednym z głównych czynników nierówności szans.
Sytuacja, w której klucz do sukcesu to, cytując klasyka, „dobrze wybrać sobie rodziców”, jest patologicznie niesprawiedliwa. Potomkowie mniej zarabiających od początku życia mają pod górkę, a wchodząc w dorosłość, nie mogą liczyć na uwłaszczenie się na majątku przodków, bo takiego majątku nie ma. W najlepszym razie otrzymają starą kawalerkę po babci. Jak mają konkurować z osobami, które od urodzenia nie musiały się martwić o majątkowe podstawy swego bytu?
Kapitał materialny i niematerialny zgromadzony na terenie danego kraju jest siłą rzeczy ograniczony. Jeśli przechwytuje go coraz węższe grono uprzywilejowanych, to potomkowie z klas niższych mają z każdym pokoleniem coraz mniejsze szanse niż ich przodkowie. Instytucja spadku jest głównym czynnikiem hamującym mobilność społeczną rozumianą jako swoboda przemieszczania się jednostek po drabinie społecznej. Potomkom zamożnych rodzin wystarczy drobny ułamek wysiłku, jaki muszą włożyć ich dużo mniej zamożne koleżanki i koledzy, a i tak na końcu mają się dużo lepiej – przynajmniej pod względem materialnym.
Skrajny polski przypadek
Tymczasem podatek od spadków w Polsce jest absurdalnie niski. W ramach pierwszej grupy podatkowej (najbliższa rodzina) wynosi on od 3 do 7 procent. Dla dziedziców majątków będących w drugiej grupie podatkowej (mówiąc z grubsza, dalsza rodzina) wynosi od 7 do 12 procent, natomiast wszyscy pozostali (trzecia grupa) płacą między 12 a 20 procent. Jakby tego było mało, pierwszy rząd PiS, obecnie prosocjalny, zniósł opodatkowanie spadków przekazywanych małżonce, dzieciom oraz rodzeństwu, jeśli zgłosi się ten fakt w terminie 6 miesięcy od nabycia spadku lub od momentu otrzymania wiadomości o tym fakcie. Ta zmiana to zdecydowanie najgorsze dziedzictwo pierwszego rządu PiS. Dzięki niej potomkowie zamożnych rodzin nie płacą obecnie nawet złotówki do budżetu z tytułu wejścia w posiadanie majątku przodków, nawet jeśli ten majątek to fortuna.
W krajach Europy opodatkowanie spadków i darowizn jest zdecydowanie wyższe i przede wszystkim ma więcej stawek. W Niemczech obowiązuje ich aż siedem. Pierwsza grupa podatkowa za nabycie spadku musi zapłacić od 7 do 30 procent jego wartości. Druga grupa podatkowa od 15 do 43 procent, a trzecia – 30 lub 50 procent. We Francji wstępni i zstępni płacą stawkę od 5 do 45 procent, dziedziczenie w ramach rodzeństwa obciążone jest stawkami 35 i 45 procent, a w pozostałych przypadkach – 55 lub 60 procent.
Najnowsze badania nierówności w Polsce pokazują, że przypływ nie unosi wszystkich łodzi
czytaj także
Odpowiedź na pytanie, jak duże jest w Polsce rozwarstwienie majątkowe, nie jest jednoznaczna. Według OECD jest ono niewielkie w stosunku do pozostałych krajów tej organizacji: górny 1 procent posiada 12 procent polskiego bogactwa, a górne 10 procent –42 procent. Jednak już według badań Credit Suisse, który co roku publikuje szeroko komentowany Global Wealth Report, sytuacja nad Wisłą wygląda zupełnie inaczej. Wedle tych danych górny 1 procent polskiego społeczeństwa kontroluje aż 39 procent krajowego majątku, co jest drugim wynikiem wśród krajów OECD – wyprzedza nas tylko Chile (40 procent), a zaraz za nami są USA (38 procent). Według szwajcarskiego banku górne 10 procent Polaków posiada 65 procent krajowego bogactwa, co stawia nas na szóstym miejscu wśród krajów OECD; wyprzedzamy pod tym względem m.in. kraje anglosaskie: Wielką Brytanię, Nową Zelandię, Kanadę i Australię.
Reforma bardzo potrzebna
Nawet jeśli za bliższe prawdy uznamy dane OECD i weźmiemy pod uwagę, że polskie majątki najbogatszych w liczbach bezwzględnych są dużo niższe niż analogiczne majątki na starym Zachodzie, to nie oznacza to wcale, że problemu nie ma. Niższa wartość majątków bogatych Polaków wynika z prostego faktu, że wciąż jesteśmy krajem wyraźnie biedniejszym niż chociażby państwa Europy Zachodniej. Natomiast mniejsze rozwarstwienie majątkowe to efekt głównie tego, że akumulacja majątków osobistych odbywa się w Polsce dopiero od 30 lat, a w zamożnych rodzinach miała miejsce dopiero najwyżej jedna sukcesja. Jednak obecne rozwiązania podatkowe dotyczące spadków sprawiają, że szykujemy sobie galopujący wzrost nierówności majątkowych w nadchodzących latach i dekadach.
Szykujemy sobie galopujący wzrost nierówności majątkowych w nadchodzących dekadach.
Dlatego też niezbędna jest w Polsce reforma podatku od spadków i darowizn. Przede wszystkim należy znieść absurdalne zwolnienie podatkowe dla najbliższej rodziny. Nie ma żadnego powodu, żeby dziedzic dużego majątku nie płacił za jego nabycie podatku tylko dlatego, że jest synem swojego ojca. Jaka jest w tym jego zasługa? Osobom ubogim nieustannie wytyka się w debacie publicznej każde sto złotych, które otrzymają z różnego rodzaju zasiłków i świadczeń, twierdząc, że „dostają pieniądze za nic”, tymczasem dzieci zamożnych rodziców dostają zupełnie za nic setki tysięcy lub czasem miliony złotych – i nikt w tym problemu nie widzi.
10 najbogatszych osób w Polsce ma tyle, co 6,8 miliona najuboższych
czytaj także
Oprócz tego należałoby zdecydowanie podnieść stawki podatkowe. Dla pierwszej grupy podatkowej (najbliższa rodzina) z 3, 5 i 7 procent do przynajmniej 10, 15 i 25 procent. Dla drugiej grupy – z 7, 9 i 12 procent do 15, 25 i 35 procent. To nadal byłyby niższe stawki niż w Europie Zachodniej, zważywszy na mniejszą akumulację majątków, która ma miejsce obecnie nad Wisłą. Z biegiem czasu, gdy nasz kraj stanie się zamożniejszy, stawki te należałoby podnosić. Z opodatkowania powinno być zwolnione jedynie mieszkanie otrzymane w spadku w ramach najbliższej rodziny, jeśli nabywający je zamieszkuje lub zamieszka w nim w niedługim czasie (np. do 6 miesięcy lub roku).
czytaj także
Pytanie, czy takie zmiany są w ogóle możliwe w kraju, w którym panuje mentalność „rodzina na swoim” i jest ona traktowana jako nienaruszalna świętość. Na pewno nie wprowadzi ich żadna partia konserwatywna – ani PiS, ani PO. Pozostaje liczyć na partie lewicowe – o skłonność do tego typu zmian w przypadku Partii Razem można być spokojnym, problem w tym, że ciężko liczyć, że wprowadzi ona do Sejmu chociaż kilkunastu posłów i posłanek. Wiosna Roberta Biedronia w przyszłym Sejmie się najpewniej znajdzie, tyle że na razie prezentuje daleko posuniętą awersję do reform podatkowych, które tu proponuję. Najpewniej więc za cztery lata nadal będziemy mieli zupełnie patologiczny system opodatkowania spadków.