Wydaje się, że i dla lewicy, i dla centrum Robert Biedroń stanowi pewien problem.
Robert Biedroń od dawna był bohaterem rozmaitych politycznych spekulacji i wreszcie stanął w bloku startowym, oficjalnie ogłaszając powstanie nowej inicjatywy politycznej. Na razie bez nazwy i bez programu. Pod sztandarem dosyć ogólnych wartości – równość, solidarność, demokracja, z konstytucją w ręku i prostym przekazem: kochajmy się! To od dawna spodziewane wydarzenie wywołało z jednej strony spore poruszenie, z drugiej – zadziwiająco niewiele ciekawych komentarzy, dzięki którym dowiedziałabym się, co mam o tym myśleć.
Oczywiście można Biedronia wpasowywać w jakieś polityczne układanki. Z kim, jak, ile może dostać procent i co wtedy? Można zacząć mnożyć wątpliwości albo entuzjastycznie poprzeć. Ale, jak się wydaje, i dla lewicy, i dla centrum stanowi on pewien problem. Dla centrum, bo sięga po centrowy elektorat, więc może warto od razu utrzeć mu nosa? To chyba już się zaczęło.
czytaj także
Dla lewicy, bo sięga po centrowy elektorat, czy można mu więc zaufać? I co zrobić z jego postpolitycznym wdziękiem: jestem jeszcze całkiem młody, przystojny, sympatyczny, inny niż wszyscy zgrani politycy. Czy to nie nazbyt powierzchowne? Oraz z populistycznym przekazem – będę słuchał zwykłych ludzi, nie jestem starą zepsutą elitą? Jestem taki jak wy, ale mam doświadczenie, nie z politycznych salonów, tylko z samorządu, czyli z miejsca, gdzie liczy się dziura w drodze i remont szkoły (w istocie apolityczne), a nie ideologiczne swary i zagryzanie się w walce o władzę. Oczywiście, idę po władzę, nie jestem mięczakiem, ale idę po władzę właśnie dla was. Wyrazisty, ale z każdym mogę rozmawiać.
czytaj także
Czy jednak można wybrać lepszą broń przeciwko populizmowi PiS? PiS konstruuje wizję narodu, którego jest jedynym rzecznikiem, przedstawicielem, obrońcą i ulubieńcem. To taki właśnie – wyobrażony – naród jest suwerenem, a hierarchiczny i autorytarny ład jego naturalną organizacją. Taki „naród” niby obejmuje wszystkich, jednak dla wielu nie ma w nim miejsca.
W odpowiedzi na to Biedroń buduje obraz wspólnoty Polaków – słowo naród nie jest tu niezbędne, wystarczy, że każdy z nas jest Polką albo Polakiem – która jest otwarta dla wszystkich. Gdzieś poza nią znajduje się co prawda twarde jądro PiS i pewno jacyś faszyści, ale zasadniczo każdy jest w niej mile widziany. Tworzy coś, czego nie udało się skleić ciepłą wodą w kranie. Nie mogłoby tego też zrobić SLD, bo to partia zawodowych polityków, a tu potrzebne są emocje. I muszą one mieć źródło w czymś autentycznym, a nie w profesji wykonywanej od lat.
Niewiele do rzeczy ma tu program. Nie mogą tego osiągnąć partie klasowe – takie jak PSL czy Razem aspirujące do bycia reprezentantem klas uciśnionych, ugrupowanie zbyt „tożsamościowe”, czyli nie dla każdego. Biedroń jest dla wszystkich. A jednocześnie jest jasne, jakie miejsce sceny politycznej pragnie zagospodarować – centrolewicę. Dzisiaj poza parlamentem, podzieloną, bez szans na porozumienie, ale wciąż jęczącą, że trzeba by się zjednoczyć. Taka nowa lewica potrzebuje nowej Twarzy, przywódcy (bez tego w dzisiejszym świecie nie da się uprawiać polityki) i to oczywiste, że nie nadaje się do tego twarz Czarzastego. I nikomu innemu też się to nie udało.
czytaj także
Biedroń jest akurat, ale jest pewien mały problem – unika słowa lewica. Zastępuje je określeniem – „progresywne”. Jakby godząc się z tym, że dla lewicy-lewicy nie ma w Polsce miejsca, przynajmniej w sferze akceptowalnych symboli. I może jest to prawda. Można mówić o wrażliwości społecznej, wspieraniu słabszych, solidarności itp., nie używając tego słowa. Brzmi nieźle, ale jest to jednak pole ścierania się rozmaitych interesów grupowych, często trudnych do pogodzenia. „Progresywne” zastępuje też inne niepopularne słowo – liberalne. W warstwie kulturowej nowe ugrupowanie siłą rzeczy przyjmuje pakiet liberalny, a i tu ogniskuje się wiele konfliktów i napięć.
Sześć miesięcy na jeżdżenie po Polsce, organizowanie struktur i wykuwanie programu będzie trudnym sprawdzianem, bo trzeba będzie jednak odpowiadać na pewne niewygodne pytania. Samo: o tym zdecydują obywatele, kiedy my zdobędziemy władzę, może nie wystarczyć. Naprawienie tego, co zepsuł PiS – w prawie krajowym, w Europie – to program minimum, który będzie obsługiwało też PO. 500+ jest nie do ruszenia, ale czy można zaproponować coś więcej, nie zrażając bardziej liberalnego elektoratu? (Np. zasadę złotówka za złotówkę, dla tych, którzy pobierają zasiłek na pierwsze dziecko i minimalnie przekraczają próg dochodowy – wtedy świadczenia zmniejsza się o kwotę owego przekroczenia. To pomoc dla najsłabszych, a nie kolejny „wielki wydatek budżetowy”, który może nie podobać się bogatszym).
Sześć miesięcy na jeżdżenie po Polsce, organizowanie struktur i wykuwanie programu będzie trudnym sprawdzianem, bo trzeba będzie jednak odpowiadać na pewne niewygodne pytania.
Niektóre kwestie obyczajowe są bezpieczne – np. powszechnie akceptowane in vitro. Związki partnerskie, przy których stchórzyła Platforma, biorąc pod uwagę, kim jest Biedroń, to punkt obowiązkowy. Podgryzanie Kościoła też jest w miarę bezpieczne. Ale już nie usunięcie religii ze szkół, bo to dla ludzi zbyt wygodne. Stosunek do liberalizacji aborcji to też mimo wszystko niewygodny temat. (Można go zapewne wprowadzić za pomocą formuły: trudna sytuacja materialna lub osobista kobiety jako przesłanka legalnego zabiegu, zamiast mówić o pełnej wolności wyboru).
Jak mówić o podatkach? Emeryturach? A jeśli ktoś spyta o KRUS? Kwestie, w których Biedroń i jego koleżanki i koledzy będą musieli stąpać po kruchym lodzie, można by mnożyć w nieskończoność. Jego wizerunek to także sprawa delikatna. Z jednej strony musi być autentyczny, entuzjastyczny, uczciwy, z drugiej nie może wyglądać na zbyt naiwnego. Wyborcy muszą uwierzyć, że jest zdolny do przemyślanej politycznej gry. Ale nie cyniczny! Na szczęście nie wziął się w polityce znikąd, więc na swoją wiarygodność pracował od dłuższego czasu.
czytaj także
Czy coś z tego będzie? Czas pokaże. Istotne będą najbliższe sondaże. Dwucyfrowy wynik byłby dobrym paliwem, bo działa tu zasada św Mateusza – komu jest dane, temu będzie dane w dwójnasób – siła rodzi siłę. Na razie najsilniejszym graczem wciąż jest SLD, z którym sojusze zawsze okazywały się zabójcze. Może jednak jako słabszy partner byłoby do przyjęcia? A może to się jednak nie opłaca? Jak bardzo Biedroń nie odżegnywałby się od politycznych układanek, będzie musiał o nich także myśleć. Im będzie silniejszy, tym będzie to łatwiejsze.
Warto jest uwierzyć w sukces Biedronia po to, aby ten sukces nastąpił. Tak, życzę Robertowi Biedroniowi sukcesu i uważam, że lewica powinna z nim stracić cnotę. Potrzebna jest w Polsce jakaś trzecia siła, poza PiS i PO żywiącymi się sobą nawzajem. Nawet kiedyś żartem próbowałam namówić PO, żeby założyło jakąś lewice, skoro nikt inny tego nie potrafi.
czytaj także
To miejsce czekało na kogoś i coś, co nie będzie sekciarskie ani zużyte. Nareszcie jest szansa na przemodelowanie sceny politycznej w Polsce i przesuniecie jej przynajmniej nieco w lewą, liberalną obyczajowo, demokratyczną i proeuropejską stronę. Może też dzięki temu w polityce pojawi się trochę nowych, ciekawych postaci. Można będzie głosować, nie zaciskając zębów ani nie marnując głosu. Zwycięstwo, nawet niewielkie, wcale nie jest pewne, więc tym bardziej nie należy przegapić tej szansy.