Patriarchat, który wyłania się z tekstów konkursu literackiego Mój #CzarnyProtest, stoi na dwóch nogach. Jedna to tradycyjna, katolicka rodzina, druga to państwo, które trudno nazwać przyjaznym.
Oficjalnie w 2016 roku przeprowadzono w Polsce 1055 legalnych zabiegów przerwania ciąży. A ile było tych nielegalnych, w świetle Polskiego prawa? To trudno oszacować, szczególnie biorąc pod uwagę zabiegi dokonywane za granicą i aborcje farmakologiczną, ale wg rozmaitych szacunków jest to od kilkudziesięciu do ponad stu tysięcy rocznie. Zapewne jakaś część kobiet decydujących się na taki zabieg miała do tego „legalne” powody, jednak wybrały inną drogę. Bo nawet prawo do tej legalnej aborcji było zawsze ograniczane. Zwlekano, mnożono przeszkody, poniżano kobiety… Lekarze i całe instytucje zasłaniały się klauzulą sumienia. Jednak większość kobiet po prostu dokonała wyboru, do którego w Polsce nie mają prawa.
Nam się zaczęło pod dupą palić… Kim są organizatorki czarnego protestu?
czytaj także
Czy właśnie w obronie tego prawa wystąpiły kobiety podczas Czarnego Protestu i licznych innych demonstracji? Czy chodziło o obronę tzw. „kompromisu”, który przecież także oznacza skrajne ograniczenie prawa do decydowaniu o swoim życiu? W praktyce efekty zaostrzenie prawa, do którego dążył PiS, niewiele różniłyby się od dotychczasowej sytuacji. Może chodziło więc o coś innego. Nie o liczby, tylko o symbole. Jeden dorzucony przez PiS kamień do tych wszystkich, które już musiały nieść polskie kobiety, wywołał lawinę.
Konkurs Mój#CzarnyProtest ogłoszony przez Wielką Koalicję za Równością i Wolnością miał być konkursem na opowiadanie związane z doświadczeniem udziału w protestach. Okazał się konkursem na osobiste wyznania kobiet, które mają już dosyć. Opisują własne, indywidualne, prywatne doświadczenia, które wyprowadziły je na place miast i miasteczek, w obronie godności i w proteście nie tylko przeciwko konkretnym regulacjom prawnym, ale przede wszystkim przeciwko temu, jak są traktowane i jak muszą żyć.
Patriarchat, który wyłania się z tych tekstów, stoi na dwóch nogach. Jedna to tradycyjna, katolicka rodzina, narzucane przez nią wzory życia, role i przekonania. Druga to szeroko rozumiane państwo, które trudno nazwać przyjaznym. Instytucje publiczne, takie jak często pojawiająca się w tych opowieściach służba zdrowia, to nie są miejsca przyjazne, a kobiety są tu lekceważone i poniżane.
Co ciekawe, w żadnej z czytanych przeze mnie (brałam udział w pracach jury) prac nie pojawiają się kwestie socjalne – warunki pracy, trudności na rynku pracy, żłobki/przedszkola… To nie znaczy, że problemy te nie istnieją, jednak duch tego protestu był inny. Nierówności płciowe i ekonomiczne, mimo że często współgrają ze sobą, są jednak dwiema różnymi skalami. I to może również tłumaczyć podkreślaną dość często apolityczność. Nie władza i nie pieniądze, ale przede wszystkim godność jest tu główną stawką. I może w tym tkwi pewna słabość tego protestu.
Czy gniew (i smutek), który bije z tych prac, stanie się znaczącym czynnikiem w polskiej polityce, zależy od tego, czy uda się kobietom tę energię przełożyć na bardziej trwałe struktury organizacyjne. Na razie wygrana została jedna potyczka, a potrzebnych zmian jest mnóstwo.
Już dziś publikujemy pracę, która zajęła pierwsze miejsce w konkursie, a potem kolejne wybrane teksty. Posłuchajcie, co kobiety mają do powiedzenia! Jak często mówią, że nikt ich nie słucha. Więc posłuchajmy, a zobaczymy Polskę, jakiej nie znamy. Widzianą z małych miast i już z zewnątrz, z doświadczeniem życia na emigracji. Posłuchajmy młodych dziewczyn, dojrzałych kobiet i seniorek. Wózkowych. Towarzyszących mężczyzn – jedna z wyróżnionych prac ma autora. I nie lekceważmy tych głosów!