Prezydent Rosji pracuje codziennie, bo „gorsze dni” mają tylko i wyłącznie kobiety. Seksizm w Rosji trzyma się mocno.
O tym, że Rosja seksizmem stoi, wiedzą chyba wszyscy. No, może z wyjątkiem samych Rosjan wierzących w to, że nierówność płciowa jest zjawiskiem zupełnie naturalnym, a wszelkie ruchy feministyczne traktujących jako produkt uboczny rozwoju „zgniłego Zachodu”, który tylko namieszał ludziom w głowach. Trudno jednak się temu dziwić, w końcu to na Rusi, jeszcze w XVI wieku, napisany został Domostroj, znany zbiór przepisów obyczajowo-prawnych regulujących życie rodzin. Możemy się z niego dowiedzieć nie tylko, w jaki sposób rodziny bojarskie i kupieckie miały odnosić się do cara, ale też tego, jakie obowiązki wobec męża miała żona i jak mogła zostać ukarana, jeśli się z nich nie wywiązywała.
Zacytujmy fragment: „Jeśli zaś żona nie żyje wedle tej nauki i pouczenia, i tak we wszystkim nie postępuje i sama nie chce o tym wiedzieć i sług nie uczy, godzi się, by mąż pouczył żonę i na samotności użył groźby, a pouczywszy przebaczył i rzekł dobre słowo, pouczał z miłością i przemawiał do rozsądku. A mąż na żonę niech się nie gniewa, ani żona na męża; niech żyją w miłości i szczerości.”
czytaj także
I choć wydawać by się mogło, że propagowane przez anonimowego autora Domostroja wartości powinny ulec już przedawnieniu i wyjść z użycia, to istnieje podejrzenie, że wielu Rosjan wciąż inspiruje się staroruskimi tradycjami, a także sposobem postrzegania świata. O dziwo, przykładu seksistowskich zachowań nie będziemy zmuszeni szukać w odległej tajdze, czy tundrze, gdzie cywilizacja, być może, dociera znacznie wolniej, niż gdziekolwiek indziej (choć opóźnienie rzędu kilku wieków nie jest chyba możliwe). Znajdziemy je znacznie bliżej Europy, w najważniejszych miejscach Rosji: na Kremlu i w cerkwi.
To właśnie stamtąd płyną głosy osób, będących autorytetami dla milionów Rosjan. Tym bardziej przykre i krzywdzące jest to, że zarówno rosyjska Duma, jak cerkiew prawosławna dokładają wszelkich starań, by ukształtować rosyjskie społeczeństwo według następującego schematu:
Po pierwsze, silny i odpowiedzialny mężczyzna ma za zadanie zapewnić słabej i bezbronnej kobiecie byt.
Po drugie, mężczyzna nie zna się na prowadzeniu domu, ponieważ od zawsze wchodziło to w zakres obowiązków kobiety.
Po trzecie, misją każdej kobiety jest spełnienie się w roli matki.
Wyjątkiem w tym sposobie postrzegania świata nie jest człowiek, sprawujący w Rosji najwyższy urząd. O Władimirze Putinie można mówić dużo i długo. Uwielbiany przez Rosjan polityk wiele lat pracował na swój wizerunek naczelnego maczo. Efekty treningów podziwiać możemy na zdjęciach, do których chętnie pozuje z gołym torsem, natomiast o jego lekceważącym stosunku do kobiet świadczą liczne żarty i komentarze, na które prezydent Federacji Rosyjskiej często sobie pozwala.
Jak powiedział kilka dni temu w wywiadzie udzielanemu reżyserowi Oliverowi Stone’owi, „gorsze dni” mają tylko i wyłącznie kobiety, a mężczyzn pewne „naturalne cykle” nie dotyczą i dlatego właśnie on, jako prezydent i mężczyzna, pracuje codziennie. Być może prezydent Rosji nie uwzględnił tego, że Rosjanki mają „gorsze” dni, bo zmuszone są żyć w kraju, w którym prawo nie chroni ich od domowej przemocy fizycznej? A może właśnie to miał na myśli mówiąc o ich „gorszych dniach”?
Nie jest to jedyna tego typu wypowiedź Władimira Putina. W 2014 roku, w odpowiedzi na komentarz Hillary Clinton odnośnie rosyjsko-ukraińskiego konfliktu, Putin powiedział: „Lepiej nie wchodzić w konflikt z kobietami. Nie należy też się z nimi spierać. (…) Kiedy przekracza się w swoich wypowiedziach pewne granice, to jest to oznaka słabości, a nie siły. Jednak, jeżeli chodzi o kobiety, to słabość wcale nie jest taką złą cechą”.
Mizoginia nie dotyczy tylko Władimira Putina. Dopatrzyć można się jej w wielu pomysłach rosyjskich polityków, którym zależało na wprowadzeniu zakazu sprzedaży papierosów kobietom poniżej czterdziestego roku życia (palenie szkodzi zdrowiu i urodzie), czy wprowadzenia obowiązującego dress codu, który miał uchronić młode Rosjanki przed gwałtem.
O tym, gdzie jest miejsce kobiety w społeczeństwie przypomina Rosjankom także cerkiew, prawosławni aktywiści i obrońcy życia. Wiosną tego roku na ulicach Nowosybirska pojawiły się kontrowersyjne plakaty, a na nich – kilkuletnia, ubrana w kuchenny fartuszek dziewczynka, wyrabia ciasto. Nad jej głową hasło: „I twoja córka mogła zostać gosposią, ale dokonując aborcji nie pozwoliłaś jej się urodzić!”. Dziennikarz Ilja Warłamow uznał, że nie widział jeszcze lepszej reklamy przerywania ciąży.
Pozycja kobiet w Rosji nie zmienia się już od wielu lat. Obecnie coraz częściej sprowadza się je do roli przedmiotu, któremu powinno zależeć na tym, by mógł szybko i drogo się sprzedać. Za czasy pozornego równouprawnienia możemy uznać początki ZSRR, kiedy to potrzebna była siła robocza, więc kobiety brały udział w wyborach, zajmowały różne stanowiska, pracowały we wszystkich zawodach. Polityka zmieniła się w 1941 r., za czasów Stalina. Kobiety zostały wtedy na nowo sprowadzone do ról matek i gospodyń domowych. W Rosji XXI wieku ponad 450 zawodów dostępnych jest jedynie dla mężczyzn. Kobiety zarabiają niemal trzykrotnie mniej. To fakty dotyczące życia zawodowego, a przecież część z nich spotyka się również z przemocą domową, której nawet nie zgłasza, ze względu na obowiązujące w Rosji prawo.
Można mieć jedynie nadzieję, że poruszany coraz częściej w mediach temat seksizmu w Rosji wpłynie na politykę tego kraju. Albo przynajmniej na świadomość proeuropejsko nastawionej części społeczeństwa.
Dugin, doradca Putina, czyli liberalizm to szatan, Sieg Heil i do przodu