Na pewno trafiła do męskich opowieści, w których kobieta może być tylko obiektem męskiej dominacji seksualnej.
Kilku amerykańskich turystów, po kolei, zginęło w tajemniczych okolicznościach podczas wakacji we Włoszech. Każdorazowo u każdego z nich występowały wyraźne zmiany w zachowaniu, potem coś w rodzaju manii prześladowczej, wreszcie próba targnięcia się na życie powtarzana tak długo, aż samobójstwo stawało się faktem.
Tropem ofiar, w poszukiwaniu zarówno przebiegłego seryjnego mordercy, fingującego samobójstwa, jak i epidemii nieznanej choroby, wyrusza były kosmonauta. Nie tyle jako detektyw, raczej agent pod przykryciem, wcielający się w skórę samobójców: jest w podobnym wieku, ma podobną sylwetkę, cierpi wreszcie na podobne choroby, bo niemłodzi samobójcy korzystali z różnego rodzaju zabiegów zdrowotnych. Podąża ich śladem, powtarzając podejmowane przez nich czynności, śpi w tych samych hotelach, stołuje się w tych samych restauracjach, zażywa tych samych kąpieli i podejmuje te same wycieczki.
Ta historia dzieje się w drugiej połowie dwudziestego wieku, w głowie Stanisława Lema, opisana zostaje w jego powieści Katar, wydanej w 1976 roku.
W 2017 roku, w prawdziwym życiu, na wycieczce w Egipcie ginie Magda Ż. Najpierw dziwnie się zachowuje, dzwoni podobno do Polski i mówi, że się boi, prosi o załatwienie lotu powrotnego. Nie zostaje wpuszczona na pokład samolotu, który mógł ją uratować, bo jej zachowanie wzbudza podejrzenia, w końcu trafia do szpitala i tam ginie, wyrywając się pielęgniarce i wyskakując przez okno. Przynajmniej tak to wygląda w pierwszych doniesieniach.
czytaj także
Media i internety spekulują, politycy brylują, rozbłyska przyćmiona sława pewnego detektywa bez licencji. Mogła zostać zgwałcona. Mogła zostać sprzedana i zamieniona w seksualną niewolnicę.
Widzicie różnicę? W przypadku amerykańskich turystów nikt nie sugeruje gwałtu ani handlu ludźmi, bo byli mężczyznami. Tajemnica śmierci kobiety zaistnieje w mediach jedynie, gdy umieszczona zostanie w kontekście seksualnego wyzysku lub gwałtu.
W przypadku amerykańskich turystów nikt nie sugeruje gwałtu ani handlu ludźmi, bo byli mężczyznami.
Nie wiem, co się stało z Magdą Ż, i wy nie wiecie, i może się nigdy tego nie dowiemy. Tak, mogła zostać zgwałcona i od tego zwariować. Gwałt nie musi zostawiać wyraźnych fizycznych śladów, a jest traumą, która może pozostawić głębokie rany. Albo mogła się dziwnie zachowywać i popełnić samobójstwo z innego powodu.
Internety spekulują, że skoro pojechała na wycieczkę sama, i to do muzułmańskiego kraju, to aż się prosiła. Albo pojechała po łatwy pieniądz – komentują znajomi moich znajomych na fejsbuku, więc hipoteza ta nie ogranicza się wyłącznie do grona prawicowych publicystów i ich zwolenników.
No tak, samotna kobieta na wycieczce musi się liczyć ze wszystkim. Simone de Beauvoir, która podróżując po Algierii ledwo uniknęła gwałtu, opisuje przypadek innej turystki, która w szoku chce uciec z hotelu, choć właścicielka przekonuje ją, że to tylko gwałt, że tylko w podróży, że to się zdarza.
Boję się sama spać, ale nie mogę spać w pokoju z obcą osobą. Kilka lat temu, skierowana do sanatorium rehabilitacyjnego, poruszyłam niebo i ziemię, by dostać pokój jednoosobowy. Wszyscy, od urzędniczki w ZUS, który mnie tam wysłał, po lekarza w sanatorium, reagowali na moją prośbę, popartą zaświadczeniem od neurologa, nieco dziwnie. Dziwnie reagowali też ludzie w sanatorium, gdy o tym opowiadałam. Wreszcie ktoś mi wyjaśnił, że „jedynki” w sanatorium biorą „te”. Nie wiecie, o kogo chodzi? Kobiety, które przyjeżdżają tam po seks.
Samotna kobieta w podróży ma prawo się bać, 50 lat temu w Algierii i dziś w sercu Polski, nocując w porządnym hotelu, gdzie nie ma mechanicznej blokady zamka. Kobieta dziesięć razy sprawdza, czy nie da się drzwi otworzyć od zewnątrz, ale nadal nie może zasnąć. W końcu zastawia drzwi piramidą z krzesła i czegoś ciężkiego. Nawet jeśli drzwi otwierają się na zewnątrz (rzadko), to potencjalny napastnik narobi hałasu – myśli sobie kobieta w podróży służbowej i wreszcie, niespokojnie, zasypia.
Tytuł tego tekstu coś wam przypomina, z czymś się kojarzy? No tak, „Co się stało z Magdą K.” to tytuł popularnej wciąż piosenki Perfectu, w której mowa o ofierze gwałtu zbiorowego, o której dalszych losach nic nie wiadomo, jednak „zmarnowała chłopcom parę lat”, znaczy się doniosła na nich i wpakowała ich do pierdla. Piosenkę wciąż puszczają różne stacje radiowe, miło się ją nuci, i jakoś nikomu nie przeszkadza ta opowieść, bezwzględnie biorąca stronę sprawców gwałtu. Nie wiemy, co się stało z Magdą, ważne są męskie opowieści, w których kobieta może być tylko obiektem męskiej seksualnej dominacji – czy jako ofiara gwałtu, czy handlu ludźmi.