Czy Państwo wiedzą, z czego się robi pieniądze?
W lepszych czasach pieniądze robiło się na przykład z innowacyjnych technologii. W gorszych czasach odpowiedź na to pytanie nie jest tak optymistyczna.
Jeśli nie wiemy, z czego się robi pieniądze, a bardzo pragniemy też je mieć, bo tak naprawdę nigdy ich nie mieliśmy, będąc na przykład ubogim imigrantem w Chicago, głosujemy na Donalda Trumpa. On jest biznesmenem – mówimy – wie, jak się robi pieniądze. Zapominamy, że gdyby Donald Trump dawał nam pieniądze, zamiast je zabierać, nie miałby ani grosza. On wie to, czego my nie wiemy i zapewne wolelibyśmy nie wiedzieć. Wie nie tylko jak, ale i z czego się robi pieniądze. W gorszych czasach pieniądze robi się z nas. Trzeba nas włożyć do specjalnej maszyny, napędzanej naszą własną nadzieją, tańszą od elektryczności. Jeśli operacja się uda, wyjdziemy stamtąd jako pliki banknotów równiutko spięte banderolą. Może się nie udać, jeśli maszyna zderzy się z inną podobną maszyną i wyleci w powietrze. Nie ma zysku bez ryzyka. Właściciele tych maszyn ryzyko wkalkulowali w koszty, w bezpiecznym miejscu spokojnie poczekają, aż pył opadnie. W gorszych czasach bardziej niż pieniędzy potrzeba nam ochrony przed maszyną do robienia pieniędzy. Taką ochronę mogłyby nam dać tylko państwa, i to pod warunkiem, że zaczęłyby ze sobą współpracować. Ale gorsze czasy właśnie dlatego są gorsze, że państwom jest coraz trudniej współpracować (światowe pieniądze przeszkadzają ze wszystkich sił) a coraz łatwiej im skakać sobie do oczu. Można wtedy przegapić ten moment, kiedy zapadną decyzje prowadzące do przerobienia nas na coś jeszcze gorszego niż pieniądze. Na przykład, proszę wybaczyć, na mięso.
W gorszych czasach bardziej niż pieniędzy potrzeba nam ochrony przed maszyną do robienia pieniędzy.
Jeśli jesteśmy ubogim rdzennym mieszkańcem wschodniej Europy, mamy do wyboru dodatkową opcję. Możemy głosować na tych, którzy wiedzą, z czego się robi pieniądze, albo też na tych, którzy wiedzą, z czego się robi dumę narodową. We wschodniej Europie jest nas wielu takich, którym dumy potrzeba nawet bardziej niż pieniędzy, ponieważ przez długie lata przeżyliśmy tutaj zbyt wiele upokorzeń. Wierzymy, że godność, i to w pakiecie z sensem życia, osiągniemy najłatwiej jako byt zborowy. Wybieramy więc tego, kto nas w byt zbiorowy gładko przemieni i podniesie z kolan. Zaufamy mu, bo nie wiemy i pewnie nie chcielibyśmy wiedzieć, z czego się robi godność tego rodzaju i tego rodzaju sens. No, z czego? Z nas, proszę Państwa, z nas. I to po przerobieniu nas na mięso.