Cezary Michalski

Szatan to inni

Polacy świeckie państwo muszą zbudować sami. Nawet Europa im w tym nie pomoże, bo sama przeżywa turbulencje.

Podczas gdy w Kościele powszechnym trwa pieriestrojka (ujawnił się już nawet Janajew, prymas Peru z Opus Dei, które w Ameryce Łacińskiej nauczyło się negocjować raczej z generałami niż z teologią wyzwolenia, i zaatakował publicznie Gutierreza po tym, jak spotkał się z nim papież Franciszek), w Polsce peryferyjni pierwsi sekretarze wywalają ostatnich (może będą pierwszymi) reformatorów z ich parafii, wydają im zakazy publicznej wypowiedzi i obficie korzystają z ochotniczego wsparcia świeckiej czarnej sotni, która zawsze chętnie napisze i powie o o.Wiśniewskim, ks. Bonieckim, ks. Lemańskim czy o. Mądlu to, czego nawet biskup Hoser by się o nich nie ośmielił napisać ani (publicznie) powiedzieć. W tym przejściowym okresie niektórzy ludzie polskiego Kościoła zaczynają ewidentnie świrować. Także z Krakowa lat 80. najbrutalniejsze i najbardziej absurdalne pałowania zapamiętałem z lat, kiedy Gorbaczow już rządził, a lokalny konserwatywny aparat bał się o swoją pozycję najbardziej, więc ewidentnie zaczynał świrować przed odejściem, co studenci i młodzi robotnicy z Huty mogli odczuć na własnych plecach. 

Jeden przykład takiego świrowania opisuje Gazeta Wyborcza, drugi Tygodnik Powszechny. W Częstochowie Kościół dokonał bezprawnego zaboru mienia, ludzie tamtejszego biskupa ukradli nocą z publicznej ekspozycji obrazy, które im się nie podobały, po czym zaaresztowały je w budynku Kurii. W każdym nieco silniejszym od naszego świeckim państwie ktoś, kto tak postępuje, zostałby pociągnięty do odpowiedzialności karnej. Kto jednak pociągnie do odpowiedzialności karnej dysponentów Klasztoru Jasnogórskiego? Chyba tylko Szwedzi, ale oni są akurat zajęci problemami własnego świeckiego państwa, więc świeckim państwem Sarmatów tym razem się zajmować nie będą. Poza tym parafraza „my szwedzkimi kolbami nauczymy ludzi w tym kraju myśleć racjonalnie, bez alienacji”, brzmi równie mało przekonująco (jeśli chodzi o budowanie realnej emancypacji i podmiotowości społecznej), co źródło, a bez porównania bardziej farsowo.

Polacy świeckie państwo muszą zbudować sami. Nawet Europa im w tym nie pomoże, bo sama przeżywa turbulencje (dobre wiadomości z Niemiec są takie, że – już dawno nauczyłem się cieszyć  drobnostkami – chadecja nie będzie rządzić samodzielnie, każda jej koalicja z Zielonymi czy SPD będzie przesuwała politykę niemiecką ku centrum, do parlamentu nie weszła nowa niemiecka partia eurosceptyczna). A przede wszystkim, ostatecznie tylko ta zmiana czy rewolucja się sprawdza, która została „przeparta przez ciało” lokalnego ludu albo lokalnego mieszczaństwa. Więc jeśli w Polsce rzeczywiście ma kiedyś dojść do jakiejś zmiany, muszą tę zmianę zrobić Polki i Polacy samodzielnie.

Aby taką zmianę uprzedzić, dzisiejszy polski Kościół zabrał się za wychowanie młodych Polek i młodych Polaków. O efektach oddania dzieci nie pedofilom, ale komuś znacznie niebezpieczniejszemu – egzorcystom – traktuje materiał w Tygodniku Powszechnym. Opisuje on historię 15 latki, którą ksiądz podsłuchał na korytarzu szkolnym, jak powiedziała, że „nienawidzi katechetki”. „Zakonnica – tłumaczy ksiądz dziennikarzom Tygodnika – miała wyszyte na habicie czerwone, oplecione koroną cierniową serce. Na nim połyskuje zawieszony na szyi duży krzyż. To właśnie tego serca wystraszył się demon tkwiący w dziewczynie”. Dziecko – za zgodą rodziców – zostało wysłane do ks. egzorcysty. Po pierwszej mszy przepędzającej demona, która trwała 3 godziny, dziewczynka zemdlała, co dla egzorcysty stało się „dowodem, że opętał ją demon”. Od tamtej chwili minęły trzy lata, w czasie których dziewczyna poddawana jest regularnym egzorcyzmom. Dziś nie tylko kocha już wszystkich katechetów i wszystkie katechetki, ale sama jest pewna, że demon wciąż w niej mieszka, a dziennikarzom Tygodnika mówi z pełnym przekonaniem, że „egzorcystów jest za mało, wystarczyłoby stanąć przed co drugim domem w mieście. Wszędzie tutaj są opętani”. Przerażony ojciec dziewczyny – niestety, przerażony za późno – mówi dzisiaj: „Nikt nigdy nie powiedział nic o psychologu. Nie wiem, czy z tym problemem powinniśmy iść do egzorcysty”.  Oczekiwanie na Franciszka, który nadjedzie z Watykanu na białym koniu (który to już Anders w naszej historii, który to już Gorbaczow…) nic tutaj nie da. Albo Polacy zdobędą się kiedykolwiek na podmiotowość, albo pozostaną niewolnikami na zawsze, tak jak zawsze byli.

Tym bardziej, że tego Andersa, tego Gorbaczowa, wielu dzisiejszych polskich hierarchów będzie przekonywało, że naga siła Wielkiego Inkwizytora zawsze sprawdza się w Polsce lepiej, niż nagie ciało bezsilnego mesjasza.

Nie wiem kogo w „kwestii polskiej” Franciszek posłucha, nie wiem, czy w ogóle przetrwa w Kościele (Tym Kościele). I czy zdoła sprowadzić Ducha, który Kościół (Ten Kościół) aż tak dalece odmieni. 

A ponieważ tego wszystkiego nie wiem, bo nie mogę wiedzieć, odpowiedź minimalna jest dla mnie prosta – więcej Palikota (tak, znów powracam do koncepcji Huna Atylli, bicza Bożego, historycznie stworzonej zresztą przez paru dość rozsądnych ludzi dawnego Kościoła), więcej Millera (i częstochowskiego SLD, żeby było silniejsze i chociażby odebrało Kurii skradzione przez nią obrazy), więcej liberalnego skrzydła w PO (tu niestety żadnych nazwisk ani miejsc wymieniać nie będę, bo jeszcze by ci ludzie oberwali za „wspieranie salonowej rewolucji”). A wszystko nie po to, aby Kościół w Polsce zniszczyć, ale by uczynić go ponownie instytucją religijną, instytucją wiary, a nie ponurą, niszczącą społeczeństwo i siebie instytucją kontrreformacyjnej władzy świeckiej. 

A kiedy już wszystkie jednoosobowe ruchy i stowarzyszenia zakończą negocjacje z Palikotem w sprawie utworzenia silnego antyklerykalnego ruchu politycznego w Polsce (rok 2014 czy 2084 to będzie?), ten ruch powinien się zająć wyrzuceniem pedofili i egzorcystów z polskich przedszkoli i szkół (Gdzie jest kuratorium!? Gdzie jest kuratorium!?…). Już zresztą katecheta z minimalnym choćby przygotowaniem i słuchem pedagogicznym jest lepszy od egzorcysty, który – jak dowodzi przypadek opisany w TP i wiele przypadków – jest czasem po prostu człowiekiem z seksualno-satanistycznymi fiksacjami. Takim właśnie ludziom tysiące polskich rodziców oddają dziś swoje dzieci z nadzieją, że posyłają je do elitarnych szkół. Katolickie szkoły są elitarne (niestety, na dobre i złe, bo czyni to Kościół skutecznym sojusznikiem postępującego rozwarstwienia społecznego), ale w USA, Belgii czy Francji. Tam jednak nie uczą w nich egzorcyści z fiksacjami, ale najlepsi (a wobec tego niestety także najdrożsi) nauczyciele i pedagodzy dostępni na rynku. I tam te szkoły są pod efektywnym nadzorem silnego świeckiego państwa. Smutne efekty seksualno-satanistycznej fiksacji w obrębie dzisiejszego Kościoła zauważył już nawet papież Franciszek. Powtarzając coraz wyraźniej, że szatan to wcale nie inni, bo szatan najwygodniej rozgościł się w tych, którzy tak chętnie go „wypędzają”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij