Jak większość warszawiaków i warszawianek muszę sobie radzić z ekspansją rowerzystów. Popularność Veturilo dołożyła się do rosnącej liczby rowerów w stolicy. Rowerzyści są więc wszędzie: na chodnikach, ścieżkach rowerowych i jezdniach. Kaja Malanowska broni ich prawa do jazdy po chodnikach. Ja mam wątpliwości.
Od kiedy zrobiło się ciepło, nie mogę spokojnie chodzić z dziećmi po parku. Zbliżając się do rogu budynku, zatrzymuję się i powoli wyglądam, czy droga wolna. Odwracam się wciąż za siebie, bo nie chcę dać się zaskoczyć. Jestem doświadczony. Zbyt wiele razy ocierali się o mnie rowerzyści, traktowali jak kijek slalomowy albo testowali na mnie siłę swoich hamulców. Szczerze mówiąc, mam tego dość.
Nie przekonuje mnie argument, że póki nie ma ścieżek, rowerzyści nie mogą ryzykować jazdy po jezdni. Po pierwsze, ścieżek w Warszawie nie będzie pewnie jeszcze przez długi czas. Po drugie, nawet jeśli gęsto pokryją one miasto, to nie zniknie konflikt między pieszymi, samochodami i rowerzystami. Będzie nawet więcej skrzyżowań, gdzie bardziej „uzbrojony” użytkownik drogi będzie chciał wymusić swoje prawo do pośpiechu.
Poza tym to, co sprawia, że chce się jeździć rowerem, to możliwość łączenia jazdy po ulicy, ścieżce i chodniku. Opcja, żeby przejechać skrótem i nie nadkładać pedałowania nawet po ścieżce. Ale zaraz, przecież przed chwilą chciałem, żeby rowerzystów wywalić z chodników. I dalej chcę, ale nie wszystkich.
Nigdy nie widziałem emeryta lub emerytki, która przekraczała na chodniku prędkość 20 km/h. Nie zdarzyło mi się też, żeby hamowała przede mną gwałtownie młoda dziewczyna. Za wszystkie wyczyny rowerzystów, jakie oglądam na chodnikach, odpowiadają młodzi mężczyźni. Tak mniej więcej między 16. a 35. rokiem życia. Łysi i kudłaci, przypakowani i cherlawi, w sportowym rynsztunku i w codziennych ciuchach. To oni uważają, że świat do nich należy, a wypadki powodują tylko „dupy wołowe”. Prawa jazdy nie mogą robić ludzie przed 18. rokiem życia, bo uznaje się ich za niepoczytalnych. Młodzi mężczyźni na rowerach są zapewne bardziej niepoczytalni niż niejedna czternastolatka za kółkiem. Dlatego proponuje, żeby spadali na jezdnie.
My w spokoju będziemy mogli wreszcie chodzić po chodnikach. A poza tym im więcej rowerzystów na jezdniach, tym szybciej przyzwyczają się do nich kierowcy.