Spór między Europa Plus i SLD może być pożyteczny. Jeśli Kwaśniewski reprezentuje eurooptymizm, to Miller może poszukać formuły na lewicową krytykę UE.
Wiadomo, że można było wystartować lepiej niż Europa Plus. Można było zadbać o większą różnorodność, wypaść bardziej autentycznie, mieć mniej wpadek w przeszłości. W obecnej sytuacji politycznej powołanie tej inicjatywy jest jednak wydarzeniem, które mimo całego niesmaku może przynieść na lewicy ożywienie i zmienić polską scenę polityczną.
Dla Palikota sojusz z Kwaśniewskim jest podarunkiem niebios. Palikotowi udało się co prawda wejść do parlamentu, gromadząc wokół siebie ruchy społeczne ignorowane przez establishment, ale potem nie zaskakiwał i nie przyciągał nowych zwolenników. Ruch nie wygenerował też nowych, atrakcyjnych liderów. W dodatku Palikot w samobójczym amoku pozbył się Wandy Nowickiej. Wejście do gry Kwaśniewskiego może pomóc w budowaniu alternatywnej wobec SLD lewicy, bo pojawia się lider z umiejętnościami prowadzenia gry politycznej. Może dodać palikotowcom powagi i pozyskać dla lewicowych postulatów bardziej umiarkowanych wyborców. Dzięki niemu kwestie należące do liberalnego minimum, takie jak na przykład związki partnerskie, nie zostaną ani zepchnięte do getta, ani rozegrane przez Donalda Tuska.
Europa Plus ma szansę być przekonująca w przyszłorocznych wyborach, reprezentując optymistyczną proeuropejskość. Kwaśniewski jako jeden z głównych polityków wprowadzających Polskę do Unii reprezentować może entuzjazm, jaki temu towarzyszył, a Palikot domagać się będzie więcej Europy w Polsce, czyli więcej swobody obyczajowej, więcej równości w stosunkach miedzy płciami, ochrony mniejszości. Europa Plus może ożywić nadzieje związane z Unią i wyjść poza drętwy przekaz Donalda Tuska ograniczony do opowiadania, jak dużo pieniędzy od niej dostajemy. Projekt Kwaśniewskiego i Palikota będzie zawsze bardziej autentyczny w swoim euroentuzjazmie niż Tusk, który od pięciu lat kluczy w kwestiach światopoglądowych, na przykład w kwestii konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet.
Problemem pozostaje oczywiście to, czy Kwaśniewskiemu będzie się chciało na serio zaangażować. Jeśli teraz się wycofa i będzie udawał, że z Palikotem niczego nie zakładał, tylko spotkał się z nim przed kamerami, ostatecznie potwierdzi, że jego polityka polega wyłącznie na zapowiadaniu swojego powrotu. No i jest jeszcze drugi problem, czyli SLD.
Sposób ogłoszenia decyzji o powstaniu nowego projektu był oczywiście kulturalnym pokazaniem Millerowi środkowego palca. Teraz jedni z obawą, inni z zadowoleniem mówią o rozpoczęciu wojny na lewicy. Kwaśniewski z Millerem wezmą się za łby i zniechęcą do głosowania na lewicę resztkę wiernych jej wyborców. Wcale jednak nie musi się tak stać.
Spór między Europa plus i SLD może być pożyteczny. Jeśli Kwaśniewski reprezentuje eurooptymizm, to Miller może poszukać sposobu na sformułowanie lewicowej krytyki Unii Europejskiej i stać się rzecznikiem tych, którzy widzą, że UE potrzebuje reformy. Unia ma sporo za uszami i nie jest powiedziane, że w jej krytyce mogą przodować wyłącznie politycy ostrzegający przed eurosodomią i cywilizacją śmierci. SLD może domagać się rekonstrukcji zasad organizacji Europejskiego Banku Centralnego, wprowadzenia podatku od spekulacji finansowych czy ograniczeń w premiach dla prezesów wielkich firm (takie regulacje wprowadzi niedługo np. Szwajcaria).
Nie jesteśmy zatem skazani na lewicową wojnę na wyniszczenie. Jeśli tylko Kwaśniewski i Miller nie dadzą się ponieść swoim odruchom, mają nawet szanse podnieść poziom polskiej polityki o oczko wyżej.