„Usiądźmy przy jednym stole, jak jedna wielka rodzina” – ciepło zachęca nas Donald Tusk na spocie, który ma stanowić symboliczną przeciwwagę dla dzisiejszego marszu PiS. „Jesteśmy wielkim narodem” – tak zaczyna i miło się do nas uśmiecha. Ten nacjonalistyczny bajer aż tak bardzo nie różni go od Kaczyńskiego i reszty, tyle że wizji narodu wciąż walczącego o niepodległość przeciwstawia wizję narodu spełnionego i rodzinnego. Obie są jednak równie fałszywe.
Jeśli Polacy to jedna rodzina, to jak ona wygląda naprawdę? Babcia od lat kwęka w łóżku, ale niestety rodzina nie ma pieniędzy, żeby posłać ją do lekarza, chociaż pan domu rozwalony na kanapie kawior popija szampanem. Niepełnosprawne dzieci trzyma się w komórce, żeby nie psuły obrazu. Kobiety bije, żeby znały swoje miejsce. Wujka geja obchodzi się szerokim łukiem. Nikt nikomu nie pomaga, bo każdy walczy o swoje. Kiedy zaczyna brakować pieniędzy, pasa zaciskać mają najsłabsi. Staropolska gościnność kończy się za murami ośrodków dla uchodźców.
Jeśli to jest rodzina, to dość patologiczna i na dodatek zakłamana.
Możemy wybierać między kłamstwem Kaczyńskiego i Tuska. Między nacjonalizmem jadowitym a waniliowym. Między instrumentalną nienawiścią, a fałszywą miłością. Z pudełka wyskakują na zmianę diabełek i aniołek. Zbliżają się święta, kolędnicy ruszyli z szopkami.