Po pierwszej turze wyborów prezydenckich prowadzi Borut Pahor, który w dogrywce zmierzy się z urzędującym prezydentem. Obaj są kandydatami lewicy.
To było na chorwackiej wyspie Hvar, setki kilometrów od granic Słowenii, ale kiedy zaczęliśmy mowić o polityce, Marinka wściekła się nie na żarty. „Nasz premier jest idiotą – wołała otoczona łaszącymi się kotami, podając wino i smażone szprotki. – Tak, Janez Janša! Czy wiecie, że on chce zakazać noszenia tiszertów z czerwoną gwiazdą? Zrobię mu na złość i następną wystawę w Lublanie nazwę „Gwiazda rewolucji!”
Marinka nie jest wyjątkiem. W spokojnej dotychczas Słowenii, rytmem życia bardziej przypominającej mieszczańską Szwajcarię niż bratnie kraje słowiańskie, nudna dotąd polityka zaczęła budzić ogromne emocje. Do 2008 roku Słowenia rozwijała się nienagannie, poziomem zamożności przekraczając kilka państw starej Unii, a wśród nowych członków zajmując pozycję absolutnego lidera. Bezrobocie wynosiło 4 procent; nie pracowali tylko ci, którzy nie chcieli, a średnia pensja netto zbliżała się do 1200 euro.
W 2008 roku uderzył jednak kryzys. PKB spadło w ciągu roku o 8 procent, a kraj nie wygrzebał się z recesji do dzisiaj; powrót na ścieżkę wzrostu przewidywany jest najwcześniej w 2014 roku. Bezrobocie przekroczyło 10 procent, pensje spadły, a stateczni mieszczanie przypomnieli sobie o swoich buntowniczych słowiańskich korzeniach.
Niedzielne wybory prezydenckie przyniosły rozstrzygnięcie, które z pewnością spodoba się Marince. Milan Zver, kandydat rządzącej partii Janeza Janšy, z dwudziestoprocentowym wynikiem zajął ostatnie miejsce. Było to to przewidzenia; rząd krytykowany jest właściwie od chwili powstania. Partia Janšy nie wygrała bowiem wyborów. Słoweńcy wybrali centrolewicową Listę Zorana Jankovicia, burmistrza Lublany, który jednak okazał się politykiem mniej zręcznym w kuluarach i pozwolił sobie sprzątnąć sprzed nosa koalicjanta z partii emerytów.
Prawicowy rząd przegranych nie mógł liczyć na zbiorową sympatię.
Dymisji Janšy domagała się stworzona przez intelektualistów, artystów i związkowców Grupa 29 Października. Jej działacze zarzucają premierowi bezmyślne cięcie wydatków socjalnych i brak pomysłu na politykę gospodarczą.
Facebookowy profil Janšy bombardowany jest krytycznymi uwagami oponentów. Jeden z nich wywołał nawet spory skandal, publikując wpis o treści: „Śmierć Janezowi Ivanowi Janšy – słoweńskiemu gryzoniowi i burzycielowi pojednania wśród Słoweńców”.
To zaskakujące, jak wiele analogii dostrzec można między polityką słoweńską a polską. Grupa 29 Października to taka mała Solidarność, ruch jednoczący robotników i inteligencję. Obecny prezydent, Danilo Türk, jest jak lepiej wykształcony Aleksander Kwaśniewski – profesor prawa, specjalista obrony praw mniejszości, długoletni dyplomata akredytowany przy ONZ, cieszy się sporym szacunkiem i zaufaniem społeczeństwa.
Jego rywal, socjalista Borut Pahor, przypomina z kolei Jerzego Buzka. W 2008 roku objął stanowisko premiera po zdobyciu przez socjalistów jednej trzeciej głosów w wyborach. Trzy lata później jego rząd upadł, powalony przez narastający kryzys, a w przedterminowych wyborach partia Pahora straciła dwie trzecie głosów. Były premier został odwołany ze stanowiska przewodniczącego. W zamian pozwolono mu na start w wyborach na mało znaczące w słoweńskiej polityce stanowisko prezydenta. Dziś Borut Pahor jest u progu wielkiego powrotu z politycznego niebytu – tak jak Buzek w 2004.
Wczoraj doszło bowiem do sporej sensacji. Prawie wszystkie sondaże wskazywały na zwycięstwo urzędującego prezydenta. Jeszcze miesiąc temu Türk miał nawet szanse na reelekcję już w pierwszej turze. Później trend spadkowy był wyraźny, ale mimo to ostateczny wynik był dla obserwatorów słoweńskiej sceny politycznej duzym zaskoczeniem. Borut Pahor zdobył 40 procent głosów i wygrał pierwszą turę, wyprzedzając Danilo Turka o cztery punkty procentowe.
O zwycięstwie jednego z kandydatów lewicy zdecydują głosy wyborców prawicowych. Teoretycznie większą szansę na ich zdobycie ma Türk, jako kandydat bezpartyjny i unikający ideologicznej walki, ale Pahor cieszy się szacunkiem wielu przedstawicieli prawicy, pamiętających jego merytoryczną postawę na stanowisku przewodniczącego parlamentu. Dodatkowym argumentem na rzecz byłego premiera jest poparcie wchodzącej w skład gabinetu Janeza Janšy partyjki Lista Obywatelska. Przegrany kandydat obozu rządzącego, Milan Zver, nie podjął jeszcze decyzji, kogo poprze w drugiej turze. Danilo Türk zachowuje dobry humor. „Pięć lat temu ledwo wszedłem do drugiej tury, a i tak wygrałem. Teraz też się o to postaram” – mówi.
Zamożni Słoweńcy jednoznacznie opowiedzieli się po stronie lewicy. To kolejny z krajów Unii, w których zbliża się socjalistyczny zwrot.
Głos tego małego, ale istotnego gospodarczo kraju, może być ważny w europejskiej debacie o taktyce walki z kryzysem, zwłaszcza w kontekście nadchodzących wyborów do Parlamentu Europejskiego, które niemal na pewno wygrają tu socjaliści.
Projekt finansowany ze środków Parlamentu Europejskiego.