Państwo dobrobytu? To nie luksus, to warunek rozwoju
Państwo dobrobytu to nie tylko instrument dzielenia dochodu, ale także warunek jego wytwarzania. Instrument kreowania wartości, a nie wór bez dna, który zużywa to, co wypracowali inni.
„Spięcie” to projekt współpracy międzyredakcyjnej pięciu środowisk, które dzieli bardzo wiele, ale łączy gotowość do podjęcia niecodziennej rozmowy. Co jakiś czas Krytyka Polityczna, Kontakt, Kultura Liberalna, Klub Jagielloński oraz Nowa Konfederacja wybierają nowy temat do dyskusji, a powstałe w jej efekcie materiały publikują naraz na wszystkich pięciu portalach.

Państwo dobrobytu to nie tylko instrument dzielenia dochodu, ale także warunek jego wytwarzania. Instrument kreowania wartości, a nie wór bez dna, który zużywa to, co wypracowali inni.
Państwo „dobrobytu” nie może być silne słabością zatrudnianych przez siebie pracowników. Od silnych instytucji publicznych i godnie wynagradzanych urzędników powinniśmy rozpocząć budowanie dobrobytu dla wszystkich.
W momencie, gdy wiele krajów zachodnich reformuje swoje systemy socjalne, by móc unieść ich rosnący ciężar, w Polsce rozmawia się o państwie dobrobytu.
Czemu ma służyć państwo dobrobytu i czy dotychczasowe rozwiązania wprowadzone przez PiS realizują te cele? A jeśli nie, to co należałoby zmienić?
Polityczny spór o polski model państwa dobrobytu może się okazać jednym z najważniejszych w nadchodzących latach.
Rozdział państwa i Kościoła w Polsce jest fikcją, a zasługi Kościoła dla kraju, wbrew temu, co nam wmówiono i na co tak często powołuje się żądny przywilejów episkopat, nie są wcale bezdyskusyjne.
Chociaż w Polsce autonomia religii i polityki jest wpisana do konstytucji, można mieć czasem wrażenie, że to Jarosław Kaczyński jest realną głową Kościoła katolickiego.
Państwo należy do tych, którzy w Kościele nie są, i do tych, którzy w nim są.
W dzisiejszej Polsce Kościół wciąż ma potencjał, by znakomicie poradzić sobie bez przywilejów w życiu polityczno-państwowym.
Kościelni hierarchowie wpadli w pułapkę: idąc ramię w ramię z rządzącymi, stali się w wielu sprawach zakładnikami prawicy.