Świat

I tak wszyscy umrzemy. Ale 1 procent zarobi na tym miliardy

„Rozwód” Donalda Trumpa z Elonem Muskiem jest memiczny, ale w ustawie budżetowej, o którą poszło, nie ma nic śmiesznego. Trump tnie wydatki na lewo i prawo, w tym na ubezpieczenie medyczne dla najuboższych, a Musk uważa, że to nadal mało.

Dramatyczne rozstanie Muska i Trumpa dostarczyło nam nie tylko możliwości ucieczki w złośliwy humor (komu zostanie przyznana opieka nad J.D. Vancem?), ale przy okazji zwróciło uwagę na jedną z głównych przyczyn rozpadu tej wielkiej, pięknej przyjaźni – czyli na wielką, piękną ustawę.

Wielka, piękna ustawa naprawdę tak się nazywa – One Big Beautiful Bill Act (Trump ochrzcił, klakierzy przyklasnęli) – i rzeczywiście jest wielka. Na tyle wielka, że niektórzy republikanie rozbrajająco przyznali, że nie przeczytali jej przed głosowaniem. A przyznali to pod presją własnych wyborców, zaniepokojonych tym, co wygląda na transfer pieniędzy od najuboższych do najzamożniejszych. Któż by się tego spodziewał po republikanach?

Dla Trumpa najważniejsze jest przedłużenie ulg podatkowych dla najbogatszych, które wprowadził w 2018 roku. Chce on również znacznie zwiększyć wydatki na wojsko i służby imigracyjne. Ustawa zawiera również czasowe ulgi podatkowe dla mniej zamożnych – te jednak mają wygasnąć w 2028, czyli w roku kolejnych wyborów prezydenckich w USA. Mniejsze wpływy do budżetu plus większe wydatki na obronność i walkę z imigracją oznaczają, że budżet się nie spina, dlatego ustawa podwyższa również poziom zadłużenia, a wielkie i piękne pomysły mają być przynajmniej w części finansowane przez głębokie cięcia w programach dla najuboższych, a przede wszystkim w największym i najbardziej popularnym ubezpieczeniu Medicaid.

Majmurek: Żeby mężczyźni znów byli mężczyznami. „Ekonomia moralna” ceł Trumpa

Uruchomione w 1965 roku (za prezydentury Lyndona Johnsona) Medicaid to finansowane przez rząd federalny ubezpieczenie zdrowotne dla osób o niskich dochodach. Osoby nim objęte dostają specjalną kartę, którą okazują podczas wizyty u lekarza, w szpitalu lub w aptece. Dzięki temu otrzymują opiekę bezpłatnie lub za ułamek ceny. Medicaid obejmuje badania kontrolne, pobyt w szpitalu, opiekę okołoporodową i nad niemowlętami (w tym szczepienia), opiekę w nagłych wypadkach, podstawową opiekę dentystyczną, opiekę psychiatryczną, poradnictwo, leczenie uzależnień i opiekę nad seniorami. Pokrywa również koszty wielu leków na receptę.

Obecnie z programu korzysta prawie 80 milionów osób. Zgodnie z obowiązującym prawem nie mają one obowiązku podjęcia pracy, aczkolwiek większość ubezpieczonych poniżej 65. roku życia pracuje. Dopiero Wielka, piękna ustawa wprowadza wymóg świadczenia pracy.

Do 2010 roku dorośli, którzy nie mieli orzeczenia o niepełnosprawności i nie mieli dzieci, nie kwalifikowali się do programu w większości stanów. W 2010 zmieniła to Obamacare, rozszerzając program na wszystkie osoby wykazujące dochód poniżej 138 proc. progu ubóstwa, czyli obecnie około 21 tys. dolarów rocznie. Rozszerzenie to spowodowało wzrost liczby osób objętych programem o blisko 20 milionów.

Republikanie przez lata usiłowali obalić Obamacare, równie obsesyjnie co bezskutecznie atakując elementy programu w sądzie i w legislaturze, a podczas kampanii prezydenckiej w 2016 roku Trump obiecał zniesienie ustawy i następnie jej „czymś fantastycznym”. W 2017 roku projekt uchylenia ustawy ostatecznie przepadł dzięki głosom republikanów Johna McCaina, Susan Collins i Lisy Murkowski, którzy zagłosowali wraz z demokratami przeciwko jej uchyleniu.

W kolejnych latach część republikanów nieco złagodziła ton, bo ustawa Obamacare okazała się zbyt popularna, żeby ją całkowicie wycofać. Jednak wprowadzenie wymogu pracy mogłoby przynajmniej częściowo wykluczyć niektórych spod opieki i w ten sposób uczynić zadość twardej republikańskiej linii.

Bazylewicz: Sekretarz zdrowia kibicuje odrze. Robert F. Kennedy jr i rządy antynauki

Rzecz w tym, że rozwiązanie to zostało już przetestowane na poziomie stanowym – z mizernym skutkiem. Podczas pierwszej kadencji Trumpa administracja federalna zezwoliła stanom na wprowadzenie wymogu pracy, a stan Arkansas faktycznie to zrobił.

W ciągu zaledwie kilku miesięcy 18 tys. mieszkańców Arkansas straciło ubezpieczenie zdrowotne – większość nie dlatego, że nie pracowali, lecz przez chaos informacyjny i skomplikowaną biurokrację towarzyszącą zgłaszaniu aktywności zawodowej, uciążliwą zwłaszcza dla osób o niższych dochodach, mających często nieregularne godziny pracy i częściej zmieniających miejsce zamieszkania. Również stopa zatrudnienia pozostała niezmieniona. Wśród mieszkańców Arkansas, którzy podlegali wymogowi pracy w ramach programu Medicaid, nie odnotowano wzrostu zatrudnienia ani zarobków. Polityka ta nie skłoniła ludzi do podjęcia pracy – po prostu wyrzuciła ich poza nawias zabezpieczenia socjalnego.

Medicaid jest programem ratującym życie. Osoby tracące świadczenie odkładają leczenie i nie przyjmują potrzebnych leków, gdyż ich na to nie stać. Obrona cięć w Medicaid wśród wyborców, którym obiecywało się poprawę bytu zwykłych obywateli, może okazać się niełatwym zadaniem, o czym przekonała się republikańska senatorka Joni Ernst. „Ludzie będą umierać!” – wykrzyknęła jedna ze wzburzonych osób na spotkaniu z polityczką. „Cóż, wszyscy kiedyś umrzemy” – odparła obojętnie, choć z pewną satysfakcją w głosie, Ernst.

Kongresowe Biuro Budżetowe szacuje, że do 2034 roku na mocy Wielkiej pięknej ustawy ubezpieczenie Medicaid straciłoby 10,3 mln osób.

Jednocześnie ustawa przedłuża cięcia podatkowe wprowadzone przez Trumpa w 2018 roku. Dzięki niej najbogatszy 1 proc. społeczeństwa odnotował wzrost dochodów po opodatkowaniu o około 3–4 proc. Obniżka podatków od osób prawnych trafia do zamożnych akcjonariuszy (około 80 proc. akcji należy do najbogatszych 10 proc. Amerykanów). Ulgi podatkowe od spadków również przynoszą korzyści przede wszystkim jednemu promilowi najbogatszych.

Wielka, piękna ustawa zawiera ulgi dla klasy średniej i uboższych, lecz jedynie tymczasowe. Ulga na dziecko i zwolnienie z podatku od nadgodzin oraz napiwków wygasają w 2028 roku. Ustawa znosi również wprowadzone przez Bidena dofinansowanie samochodów elektrycznych i źródeł czystej energii, takich jak panele słoneczne lub farmy wiatrowe. Ulgi te pomagały obniżyć koszty energii i umożliwiały gospodarstwom o niskich i średnich dochodach dostęp czystej, tańszej energii.

Naszykowana przez Trumpa ustawa to zatem pośredni transfer pieniędzy od biedniejszych do bogatszych Amerykanów. Trwale zabezpiecza korzyści dla najbogatszych, oferując nieproporcjonalnie mniejsze i czasowe korzyści biedniejszym. Zwiększa też deficyt – o mniej więcej 2,4 bln dolarów – co może skutkować przyszłymi cięciami programów, z których korzystają mniej zamożni Amerykanie.

To właśnie złamało serce Elona Muska – wszak postawił na szali swoją reputację i los swoich firm, by za pomocą piły łańcuchowej położyć kres rozrzutności rządu. „Szczerze mówiąc, byłem rozczarowany, widząc ogromny projekt ustawy o wydatkach, który nie tylko nie zmniejsza deficytu budżetowego, ale wręcz go zwiększa i podważa pracę wykonywaną przez zespół DOGE” – oświadczył Musk w wywiadzie, który zapoczątkował publiczne, straszno-śmieszne obrzucanie się oskarżeniami i inwektywami między nim a Trumpem.

Wściekli wyborcy pytają demokratów: dlaczego nic nie robicie?

Wielka, piękna ustawa przeszła w maju przez Izbę Reprezentantów większością jednego głosu i obecnie jest przedmiotem debaty w Senacie w ramach procedury uzgadniania budżetu. Republikanie mają w Senacie niewielką większość (53–47), zatem trzy głosy sprzeciwu wystarczą, żeby ją zablokować. W przypadku remisu decydujący głos ma wiceprezydent J.D. Vance.

Kilku republikańskich senatorów krytykuje ustawę zarówno z punktu widzenia fiskalnego konserwatyzmu, nie zgadzając się na jeszcze większe zadłużenie państwa, jak i z powodu protestów swoich wyborców, dla których ubezpieczenie Medicaid to często kwestia życia i śmierci. Senator demokratów Chuck Schumer podsumowuje: „Dzięki Joni Ernst nazwiemy tę ustawę »No cóż, i tak wszyscy umrzemy«”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Magdalena Bazylewicz
Magdalena Bazylewicz
Filolożka angielska
Magdalena Bazylewicz – filolożka angielska, obecnie doktorantka literaturoznawstwa na uniwersytecie SWPS zgłębia amerykańską powieść zaangażowaną społecznie. Baczna obserwatorka amerykańskiej rzeczywistości.
Zamknij