Świat

USA: wciąż państwo apartheidu

Fot. Yasmeen/flickr.com CC BY-NC-ND 2.0

Chociaż formalnie Stany Zjednoczone nie są już krajem rasistowskim, to wciąż panuje tam strukturalny apartheid. Przeciętna czarna Amerykanka żyje w zupełnie innym świecie niż jej biała rodaczka. To trochę tak, jakby biali Amerykanie mieszkali w Niemczech, a czarni w Polsce.

5 maja, a więc 20 dni przed zabójstwem George’a Floyda, które zapoczątkowało fale demonstracji w USA i Europie, amerykański think-tank Pew Research Center opublikował dane pokazujące, jak kryzys pandemiczny wpływa na sytuację ekonomiczną obywateli i obywatelek z wyszczególnieniem ras. W kwietniu tego roku 73 procent czarnych zadeklarowało, że nie dysponuje środkami pozwalającymi na zaspokojenie trzymiesięcznych potrzeb. W ten sam sposób odpowiedziało „jedynie” 47 procent białych. Słowo „jedynie” w cudzysłowie, gdyż to i tak zaskakująco dużo jak na jeden z absolutnie najzamożniejszych krajów świata. Nie zmienia to faktu, że czarnych bez oszczędności było przeszło połowę więcej.

48 procent czarnych Amerykanów przyznało również, że w kwietniu nie będzie w stanie opłacić wszystkich rachunków. Wśród białych takich osób było 26 procent. Grubo ponad połowa Afroamerykanów stwierdziła, że nie da rady uiścić rachunków za telefon oraz internet. Biali mieli z tym problem zdecydowanie mniejszy – jedynie co piąty uznał, że będzie to dla niego stanowiło jakiś kłopot. Co gorsza, samo zamrożenie gospodarki w większym stopniu uderzyło w czarnych niż białych. Z powodu lockdownu dochody lub pracę utraciło 44 procent czarnych gospodarstw domowych i 38 procent białych.

Morderstwo George’a Floyda: Co łączy kradzież z protestem przeciwko rasizmowi? Więcej, niż sądzicie

Jeśli ktoś więc szuka prawdziwych powodów, z powodu których czarni Amerykanie i czarne Amerykanki czują się we własnym kraju jak indyjska kasta Śudra, to znajdzie je między innymi w publikacji Pew Research Center z 5 maja. Strukturalny rasizm wszczepiony w amerykańskie społeczeństwo ma wymiar w pierwszej kolejności ekonomiczny. Upośledzenie ekonomiczne czarnych w USA jest źródłem zarówno pozostałych wymiarów rasizmu, jak i oburzenia czarnej społeczności. Wolnorynkowy system ekonomiczno-społeczny w USA, z jego wysokimi nierównościami i niską mobilnością społeczną, utrwala majątkowy podział rasowy nad Potomakiem i utrudnia czarnym awans społeczny. Gettoizacja sprawia, że Afroamerykanie dorastają otoczeni biedą i wynikającą z niej przemocą, więc od młodości nabywają habitus niezbędny do przetrwania, a nie do awansu, kształcenia i bogacenia się. Amerykańska kultura oparta na prestiżu czerpanym z bogactwa i sukcesu zawodowego doprowadza czarnych do kompleksów, które przeradzają się we wściekłość i zupełnie naturalną chęć „pokazania im”.

Jak Polak i Niemiec

Upośledzenie ekonomiczne czarnych obywatelek i obywateli USA objawia się we wszystkich możliwych wskaźnikach. Podstawowym jest oczywiście dochód. W 2018 roku mediana rocznego dochodu wśród białych wyniosła 37 tysięcy dolarów, tymczasem wśród czarnych – 23 tysiące (wszystkie dane pochodzą z wyszukiwarki United States Census Bureau). To trochę tak, jakby biali Amerykanie mieszkali w Niemczech, a czarni w Polsce. Różnica między PKB per capita Polski i Niemiec jest prawie identyczna. W Polsce objawia się ona silnym kompleksem wobec naszych zachodnich sąsiadów, ciągłym tropieniem niemieckiej dominacji, przypominaniem niewątpliwych krzywd, jakich doznaliśmy z ich rąk, wielką radością z każdego przypadku, kiedy okazaliśmy się „lepsi”, oraz powszechną niechęcią.

A przecież mieszkamy w dwóch różnych krajach, więc siłą rzeczy kompleks ten musi być mniejszy. Każdy w pierwszej kolejności porównuje się do członków tej samej wspólnoty i to nierówności wewnętrzne są zwykle głównym źródłem społecznych resentymentów. Dlaczego więc dziwimy się, że czarni Amerykanie są gotowi w każdym momencie wystąpić przeciw dominacji ich białych rodaków? Przecież w ich przypadku dochodzi jeszcze element fizycznej przemocy realizowanej przez brutalną i uprzedzoną policję. Tymczasem od dekad żaden Polak z rąk Niemca w zgodzie z prawem żadnego z krajów nie zginął.

Jeszcze większe różnice znajdziemy we wskaźnikach biedy. Poniżej granicy ubóstwa żyje 23 procent czarnych i tylko 11 procent białych Amerykanów. Tak więc czarnych, którzy są wykluczeni poza amerykański nawias społeczny, jest dobrze ponad dwa razy więcej niż białych. Nic więc dziwnego, że zarzewie buntu tli się właśnie w społeczności Afroamerykanów. Większa różnica w poziomie ubóstwa niż w rocznych dochodach jest także dowodem, że nierówności ekonomiczne między czarnymi są większe niż wśród białych. Co jest również typowe dla biednych i aspirujących społeczności.

Wywodzące się z dołów społecznych pojedyncze osoby, którym mimo wszystkich przeciwności uda się przebić, zwykle są dużo bardziej zdeterminowane, by osiągnąć jak największy sukces. Czego ilustracją niech będzie zafiksowany na zwycięstwach i rywalizacji Michael Jordan, stosujący zaawansowane mechanizmy mobbingu zarówno na boisku, jak i w szatni (do obejrzenia w serialu Netflixa The Last Dance). A także czarni raperzy epatujący zgromadzonym bogactwem – samochodami, posiadłościami lub złotymi łańcuchami. To samo zresztą dotyczy nowobogackich w Polsce. Kolor skóry nie ma nic do tego – to efekt nabytych wcześniej nawyków, czyli kompleksu biedy oraz głęboko zakorzenionego przeświadczenia, że dobre czasy zaraz mogą się skończyć, więc trzeba z nich wyciągnąć, ile się da.

Bez domu, auta i ubezpieczenia

Te olbrzymie różnice w podstawowych aspektach statusu ekonomicznego biorą się z różnych źródeł. Jednym z nich są oczywiście różnice w wykształceniu. Trzeba pamiętać, że USA jest jednym z tych krajów OECD, w których wyższe wykształcenie daje największą przewagę na rynku pracy. Przy tym dostęp do wyższego wykształcenia, między innymi z powodu wysokich kosztów studiowania, jest tam jednym z najniższych. Szkoły średnie, czyli tak zwane high schools, są w USA publiczne i bezpłatne, więc różnice rasowe w dostępie do nich są niewielkie. Kończy je 90 procent białych i 87 procent czarnych Amerykanów. Jednak dyplomem szkoły wyższej może się pochwalić 34 procent białych i jedynie 22 proc. czarnych. Z trzyprocentowej różnicy robi się nagle przeszło połowa.

Cornel West: Neofaszystowski gangster w Białym Domu i Ameryka jako nieudany eksperyment

Dlaczego tak duże różnice powstają na zaledwie jednym etapie kształcenia? Przecież Afroamerykanie nie głupieją zaraz po ukończeniu szkoły średniej, nie mają też w mózgu jakichś genetycznych blokad, które uniemożliwiają im obronę dyplomu (choć przypuszczam, że wśród białych może być jakaś niewielka grupa, która tak twierdzi). Nie: to efekt niskiego dostępu do edukacji wyższej wśród dolnych warstw społecznych w USA. A wśród tych od wieków ogromną większość stanowią czarni – i nic dziwnego, skoro jeszcze w drugiej połowie XX wieku musieli oni walczyć o równe prawa obywatelskie.

W tak prorynkowym i nastawionym na konkurencję społeczeństwie jak amerykańskie różnice w wykształceniu i dochodach przekładają się na drastyczne nierówności standardu życia, dostępu do podstawowych usług oraz szans życiowych. W 2016 roku trzy czwarte białych Amerykanów miało prywatne ubezpieczenie zdrowotne, tymczasem wśród czarnych jedynie połowa. W związku z tym co dziesiąty czarny w ogóle nie miał żadnego ubezpieczenia zdrowotnego – i „jedynie” co dwudziesty biały. 19 procent czarnych nie miało własnego samochodu – białych bez własnego auta było trzy razy mniej. A trzeba pamiętać, że poza największymi aglomeracjami komunikacja publiczna w USA jest marna nawet na tle Polski, w której z kolei jest marna na tle Europy. Czarni za to zdecydowanie częściej wynajmują mieszkania, niż je kupują – we własnym domu lub lokalu mieszkało 41 procent czarnych i 71 procent białych.

Dominacja białego kodu

W czasach wszechobecności mediów niezwykle istotne są dominujące w danym kraju narracje. Jednym z kluczowych elementów składających się na podwójne zwycięstwo PiS w 2015 roku była zdominowana przez mieszczański liberalizm debata publiczna, w wyniku której mniej zamożni mieszkańcy prowincji nieustannie czuli, że z telewizora, radia czy innych nośników mówiono do nich obcym głosem – pouczającym, pełnym wyższości, opartym na innych kodach kulturowych. Dokładnie to samo czują czarni Amerykanie. Z mediów amerykańskich płynie do nich narracja białej klasy średniej, z którą się nie identyfikują. Bo także i tu przewaga białych jest przytłaczająca: w amerykańskich newsroomach stanowią trzy czwarte zatrudnionych – czarni jedynie 7 procent.

„Biel ustawia się na pozycji normy”. Porozmawiajmy o białym przywileju

Czarne Amerykanki i czarni Amerykanie w momencie pójścia na studia odczuwają potrzebę „zmiany kodu”. Połowa czarnych po studiach musi zacząć mówić w inny sposób, by móc odnaleźć się wśród otaczających ich ludzi. To samo doświadczenie jest udziałem jednej trzeciej białych. Inaczej mówiąc, czarna Amerykanka, która chce dokonać awansu społecznego, musi częściowo wyrzec się własnej tożsamości – nawyków, odzywek, kształtowania relacji – by dostosować się do warunków panujących w wyższej klasie. Czarni na co dzień muszą się też nieustannie zmagać z poczuciem niższości z powodu zachowania innych. 60 procent czarnych uważa, że ludzie zwracają się do nich jak do osób o niskiej inteligencji. Wśród białych takie przekonanie występuje jedynie u 26 procent. Dwie trzecie czarnych i tylko jedna trzecia białych bywa celem żartów lub wyzwisk.

Nie mniej istotne jest traktowanie w miejscu pracy. Afroamerykanie już na starcie są na gorszej pozycji z powodu swojego koloru skóry, którego zmienić nie mogą. Połowa czarnoskórych przyznaje, że została potraktowana niesprawiedliwie przy awansie, podwyżkach lub rekrutacji. Wśród białych takiego przekonania jest mniej niż co piąty. Jak w takiej sytuacji walczyć o awans społeczny?

Tyle masz praw, ile pieniędzy

czytaj także

Tyle masz praw, ile pieniędzy

Kim Phillips-Fein

Chociaż formalnie Stany Zjednoczone nie są już krajem rasistowskim, to wciąż panuje tam strukturalny apartheid. Przeciętna czarna Amerykanka żyje w zupełnie innym świecie niż jej biała rodaczka. Sytuacja czarnych jest statystycznie o połowę gorsza niż białych. Czarni Amerykanie zdecydowanie mniej zarabiają i dużo rzadziej kończą uczelnie, za to znacznie częściej nie mają ubezpieczenia zdrowotnego, samochodu czy własnego mieszkania. Na co dzień są traktowani jak obywatele drugiej kategorii, a awans społeczny wymaga od nich wyrzeczenia się własnej tożsamości. Wszyscy polscy krytycy ruchu Black Lives Matter powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, jak by się czuli, gdyby byli w podobnym położeniu. I czy też ich postawa byłaby wtedy taka „chłodna i racjonalna”.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Wójcik
Piotr Wójcik
Publicysta ekonomiczny
Publicysta ekonomiczny. Komentator i współpracownik Krytyki Politycznej. Stale współpracuje z „Nowym Obywatelem”, „Przewodnikiem Katolickim” i REO.pl. Publikuje lub publikował m. in. w „Tygodniku Powszechnym”, magazynie „Dziennika Gazety Prawnej”, dziale opinii Gazety.pl i „Gazecie Polskiej Codziennie”.
Zamknij