W grudniu 2022 roku rząd Eduarda Hegera został pozbawiony wotum zaufania, ale prezydentka zdecydowała, że może on kontynuować pracę do przedterminowych wyborów. Te zostały wyznaczone na 30 września. Już dziś wiadomo, że gabinet nie przetrwa kolejnych miesięcy.
Eduard Heger został premierem w kwietniu 2021 roku, po pierwszym kryzysie w rządzie. Zamienił się wówczas stanowiskiem ze swoim partyjnym szefem Igorem Matovičem. Rok później – w związku z wakacyjną telenowelą, której głównymi bohaterami byli minister finansów Igor Matovič oraz minister gospodarki Richard Sulík – z koalicji odeszła partia Sulíka SaS, a rząd stał się mniejszościowym. Na horyzoncie pojawiło się widmo powołania przez prezydentkę rządu urzędników i fachowców.
15 grudnia parlament miał głosować nad wotum nieufności dla rządu Hegera. Tuż przed tym minister finansów Igor Matovič (OĽaNO), który od początku był jedną z głównych przyczyn chaosu i kryzysu w gabinecie, udał się do pałacu prezydenckiego, by złożyć dymisję. W ostatniej chwili zmienił zdanie i – jak twierdzą świadkowie – wyrwał podpisany przez siebie dokument z rąk urzędnika. Pod wpływem miażdżącej krytyki Matovič zapowiedział, że odejdzie, gdy parlament uchwali budżet. Tym razem słowa dotrzymał. 23 grudnia został pozbawiony mandatu, a obowiązki ministra finansów oficjalnie przejął premier Heger. W praktyce resortem zarządza sekretarz stanu Marcel Klimek.
Słowacja is the new Węgry? Prawie połowa badanych chciałaby w kraju autorytaryzmu
czytaj także
Na początku roku Heger starał się znaleźć większość w parlamencie. Bez skutku. Posłowie musieli więc ustalić datę wyborów przedterminowych. Największe poparcie zdobył 30 września. W międzyczasie premier zmienił barwy partyjne – razem z kilkoma swoimi współpracownikami przeszedł z OĽaNO do partii Modrá Koalícia (której nazwę zmieniono na Demokrati), obejmując stanowisko jej przewodniczącego.
Na początku marca 2023 roku minister zdrowia Vladimír Lengvarský poprosił prezydentkę Zuzanę Čaputovą o pozbawienie go mandatu. Od dłuższego czasu był krytykowany za nieumiejętne zarządzanie Planem Odnowy, z którego sektor zdrowia miał w najbliższych latach dostać 1,4 mld euro. Ponownie oficjalny mandat do prowadzenia resortu dostał premier Heger, który z kolei powierzył to zadanie sztabowi kryzysowemu, prowadzonemu przez sekretarza stanu – Michala Palkoviča. Wśród słowackich komentatorów pojawił się żart o przejmowaniu przez premiera wszystkich ministerstw po kolei i utworzeniu jednoosobowego rządu.
Słowacki rząd bez ministrów
Kolejna burza nadeszła już po dwóch miesiącach. Spółka Reko Recycling s.r.o. zdobyła dotację Ministerstwa Środowiska w wysokości 1,4 mln euro. Kontrowersje wzbudził fakt, że jeden z jej akcjonariuszy, Samuel Vlčan, pełnił jednocześnie funkcję ministra rolnictwa. Vlčan początkowo odmawiał ustąpienia ze stanowiska, ale ugiął się pod naciskiem społecznym i politycznym. Podkreślał przy tym, że nie złamał prawa ani żadnych zasad etycznych, więc nie zamierza rezygnować z pozyskanej dotacji.
Rykoszetem dostało się też ministrowi ochrony środowiska – Jánowi Budajowi, którego wielu wskazywało jako współwinnego zaistniałego chaosu. Budaj wezwał Vlčana do oddania dotacji, twierdząc, że nie wiedział o jego udziałach w Reko Recycling. Potem tłumaczył, że to nie on osobiście przyznawał środki i nie ma powodu, by obarczać go odpowiedzialnością.
czytaj także
Oburzenie sprawą najgłośniej wyrażał Robert Fico, przewodniczący socjaldemokratycznej partii SMER, któremu poparcie rośnie wprost proporcjonalnie do chaosu w obecnym rządzie. Najwidoczniej zapomniał, że jego rządy skończyły się licznymi zarzutami prokuratorskimi, w tym dotyczącymi niewłaściwie przyznanych wielomilionowych dotacji ze środków UE.
Sprawa Vlčana wyszła na jaw, gdy prezydentka była na uroczystościach koronacyjnych w Wielkiej Brytanii, więc Heger miał czas na przemyślenie swojego działania. Ale zamiast wziąć odpowiedzialność za skandal, poszedł do słowackiej telewizji państwowej, skąd apelował do Čaputovej, by pozwoliła rządowi dotrwać do września. Minister spraw zagranicznych Rastislav Káčer nazwał to strasznym partactwem i poprosił prezydentkę o odebranie mu mandatu.
W ten sposób rząd Eduarda Hegera został bez 4 ministrów. Po powrocie Čaputovej z Londynu premier zaproponował, by powołała swoich ludzi na wolne stanowiska. Zapomniał, że takie działanie byłoby niezgodne z konstytucją. Jego gabinet jest tymczasowy i nie można go uzupełniać o nowych członków. Prezydentka najwyraźniej też doszła do wniosku, że dość tego partactwa i zapowiedziała powołanie rządu fachowców.
Čaputová podaje nazwiska ministrów
Zuzana Čaputová natychmiast wskazała następcę Hegera. Ma nim zostać Ľudovít Ódor, wiceprezes Słowackiego Banku Narodowego. Ódor był doradcą ministra finansów Ivana Mikloša w drugim rządzie Mikuláša Dzurindy i współautorem ustawy wprowadzającej podatek liniowy. Brał też udział w przeprowadzaniu reformy emerytalnej czy w procesie wprowadzania euro. Następnie, w rządzie Ivety Radičovej, ponownie pełnił funkcję doradcy Mikloša. To wówczas Słowacja przyjęła ustawę konstytucyjną, która zakazuje rządowi zadłużania się.
Čaputová to doskonały przykład sukcesu kobiety w polityce. Czyżby?
czytaj także
W ostatnich latach Ódor często krytykował decyzje polityków, które – jak przekonywał – nie miały nic wspólnego ze zdrowym rozsądkiem, a ich jedynym celem było zdobycie punktów politycznych. Czysto populistycznych projektów ustaw jest w słowackim parlamencie na pęczki. Trudno o lepszy przykład niż ten autorstwa Igora Matoviča, który w czasach szalejącej inflacji chciał dać każdemu, kto odda głos w najbliższych wyborach parlamentarnych, po 500 euro.
Ministrami w rządzie Ódora mają być fachowcy, z których wielu ma doświadczenie polityczne. Ministrem finansów zostanie Michal Horváth, główny ekonomista Narodowego Banku Słowacji. Na czele Ministerstwa Spraw Zagranicznych stanie Miroslav Wlachovský, wieloletni doradca w resorcie dyplomacji i ambasador Słowacji. Ministrem spraw wewnętrznych będzie były minister sprawiedliwości w rządzie Jána Čarnogurskiego i minister obrony w drugim rządzie Mikuláša Dzurindy, Ivan Šimko. Ministerstwo Obrony poprowadzi Martin Sklenár, doświadczony ekspert wojskowy i dotychczasowy doradca ministra obrony. Jana Dubovcová, rzeczniczka praw człowieka, będzie pełnić funkcję ministry sprawiedliwości.
Nowy rząd zostanie powołany po 15 maja i będzie miał 30 dni na przedstawienie swojego exposé i zdobycie wotum zaufania. Jeśli go nie zyska, przejdzie w tryb tymczasowy. Nazwiska kolejnych ministrów mają się pojawić w najbliższych dniach. Na ten moment wiadomo, że żaden z nich nie będzie kandydować w najbliższych wyborach parlamentarnych. Te mają się odbyć zgodnie z planem, 30 września.
czytaj także
Dlaczego dopiero teraz?
Pobojowisko, jakie zostawia po sobie Heger, to obraz jego politycznej niekompetencji. Nie był w stanie przekonać parlamentarzystów, by zorganizować wybory w jak najszybszym możliwym terminie. W sytuacjach krytycznych, zamiast działać i brać odpowiedzialność za swoich ministrów, wolał chować głowę w piasek i czekać, aż sytuacja sama się rozwiąże lub ktoś go wyręczy.
Decyzja o powołaniu rządu fachowców zapadła zbyt późno. Jest rozwiązaniem wynikającym raczej z konieczności niż zdrowego rozsądku. Prezydentka zwlekała, ponieważ tym ruchem odbiera władzę partiom politycznym, które zyskały ją w wyniku wyborów parlamentarnych, i bierze na siebie ogromną odpowiedzialność.
Z wypowiedzi niektórych posłów wynika, że nie zagłosują za wotum zaufania dla rządu, którego członków prezydentka wybrała bez konsultacji z nimi.
czytaj także
Są też tacy, którzy próbują handlować swoim poparciem. SMER i HLAS chcą w zamian wcześniejszych wyborów – Fico zarzucił Čaputovej, że wrześniowy termin został jej podyktowany przez amerykańską ambasadę, tak samo jak nazwiska nowych ministrów. Z kolei Igor Matovič w zamian za głos za wotum zaufania rości sobie prawo do nominowania członków gabinetu.
Skład nowego rządu i jego działania z pewnością będą jednym z głównych tematów kampanii poprzedzającej przedterminowe wybory parlamentarne i późniejszej kampanii prezydenckiej. Przeciwnicy Čaputovej nie przepuszczą okazji, by obwinić ją za wszelkie potknięcia ministrów, co odbije się na jej popularności. To, jak sobie poradzą, zadecyduje o tym, czy obecna prezydentka wygra kolejne wybory. O ile zdecyduje się kandydować.