Unia Europejska

Tubylewicz: Szwecja potrzebuje lustra

Dziennik „Dagens Nyheter” ujawnił, że szwedzka policja korzysta ze stworzonego na bazie przynależności etnicznej rejestru Romów. Szwecja jest w szoku.

Rok 2013 obfituje w Szwecji w niepokojące wydarzenia, takie jak zamieszki na imigranckich przedmieściach Sztokholmu czy kontrowersyjny program „Reva”, w ramach którego  poszukujący nielegalnych imigrantów policjanci legitymowali w metrze ludzi o ciemnym kolorze skóry. Jednak naprawdę nikt nie spodziewał się tego, co 23 września ujawnił dziennik „Dagens Nyheter”. „Jesteśmy świadkami narodowej katastrofy” – skonstatowała pisarka i publicystka Lawen Mohtadi.

23 września Szwedzi przeczytali, że policjanci w Skåne korzystają ze stworzonego na bazie przynależności etnicznej rejestru Romów, w którym znalazło się 4029 osób. Jedną czwartą stanowią dzieci – jest na przykład pięćdziesiąt dwoje maluchów w wieku dwóch lat. Wylądowały w policyjnym rejestrze wyłącznie ze względu na swoje pochodzenie. Czy dlatego, że ktoś uznał, iż istnieje duże prawdopodobieństwo, że w przyszłości będą przestępcami?

Czy można w tym momencie nie wspomnieć o wstydliwej historii szwedzkich programów eugenicznych i o tym, że naukowcy działającego w Uppsali w latach 1922–1956 Instytutu Biologii Rasowej byli przekonani, że „Cyganie mają wrodzoną skłonność do kryminalności”?

– Tak robił z nami Hitler – skomentował działania policji znajdujący się w spisie Szwed romskiego pochodzenia.

Policyjna lista pokazuje rodzinne powiązania, płeć oraz wiek znajdujących się na niej osób, a różnice są dla ułatwienia oznaczane kolorami. Właśnie ten szczegół wstrząsnął cenionym w Szwecji rumuńskim pisarzem Mircea Cărtărescu, który uznał użycie oznaczeń barwnych za inspirację rodem z nazistowskich obozów zagłady. „Znam i kocham Szwecję jako jedną z najbardziej zaawansowanych demokracji świata (…) z tego powodu jest mi trudno pojąć, dlaczego szwedzka policja zastosowała względem członków społeczeństwa należących do mniejszości romskiej środki, które można nazwać faszystowskimi” – napisał w szwedzkim dzienniku.

Zaskoczeni publikacją w „Dagens Nyheter” szefowie policji zapewniali, że opisana w reportażu Niklasa Orreniusa baza danych jest odosobnionym przypadkiem i właściwie jej się nie używa. Kolejne publikacje ujawniły jednak, że komisariaty w Skåne mają jeszcze jedno podobne „drzewo genealogiczne” zawierające dane o 997 Romach, w tym również o dzieciach. Ponadto obie bazy były w ostatnich latach używane i aktualizowane, a także rozsyłane mailem do komisariatów policji w innych regionach kraju.

Informacja o tworzeniu etnicznych rejestrów ludności przez policję jest bulwersująca nie ze względu to, że łamie prawo o ochronie danych osobowych (które zresztą jest w Szwecji bardziej liberalne niż w innych krajach), ale dlatego, że rejestracja Romów oraz innych grup etnicznych ma jednoznaczną historię. Także szwedzcy Romowie, przez lata wykluczani ze społeczeństwa, podlegali oficjalnym spisom. Jeden z nich został w majestacie prawa przeprowadzony w roku 1943, kiedy w innych krajach Europy znajdujący się na innych listach Romowie mordowani byli w obozach zagłady. Ostatni oficjalny spis Romów został przeprowadzony przez szwedzką policję w roku 1954, czyli w rozkwicie szwedzkiego programu eugenicznego, w ramach którego przymusowo sterylizowano członków społeczeństwa uznanych za „mało wartościowych”, w tym wielu Romów (w latach 1935–1975 przymusowej sterylizacji poddano w Szwecji 63 tysiące osób).

„To, że polityka eugeniczna się skompromitowała, nie oznacza, że wymarły schematy myślowe. Jest prawdopodobne, że struktury mentalne i polityczne, które umożliwiły przymusową sterylizację „niepełnowartościowych”, w przyszłości mogą przyjąć formę priorytetów w służbie zdrowia albo przy stosowaniu diagnostyki płodu czy manipulacji genetycznych”, napisał w Higienistach Maciej Zaremba Bielawski. Słowa te wydają się niepokojąco aktualne, choć przekonanie o istnieniu ludzi „niepełnowartościowych” przybrało tym razem formę profilowania przestępców przez policję.

„Nie spałam dziś w nocy. Dlaczego? Ponieważ wczoraj wieczorem położyłam się spać w kraju, który najwyraźniej nie różni się tak bardzo od Węgier”, napisała po publikacjach „Dagens Nyheter” romska publicystka Rosa Taikon.

Szwecja jest w szoku. Minister sprawiedliwości Beatrice Ask powiedziała w radiu, że przeprasza wszystkich Romów za szwedzką policję i potwierdziła, że dopilnuje, by przeprowadzono dogłębne dochodzenie w sprawie prowadzonych przez policjantów etnicznych rejestrów.

Szwedzki dyplomata Thomas Hammarberg, który przez wiele lat był Komisarzem Praw Człowieka Rady Europy, uważa, że w związku z tym, iż skandaliczne działania policji były nie tylko nielegalne, ale także rasistowskie, nie wystarczy, że winni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności prawnej. Domaga się powołania przez rząd Szwecji specjalnej komisji do zbadania sprawy, w której skład wejdą reprezentanci mniejszości romskiej. Maciej Zaremba napisał, że polityczna poprawność nie obejmuje w Szwecji wszystkich mniejszości – jeśli pielęgniarka powie swoim kolegom w szpitalu: „Ależ jestem zmęczona pętającymi się po oddziale Cyganami”, nikt na to nie zareaguje negatywnie (Zaremba niedawno opublikował obszerną serię artykułów o szwedzkiej służbie zdrowia). Uprzedzenia względem Romów „nie są uważane za przesądy” – pisze. „Albo jeszcze gorzej, uznaje się je za niemal rytualne potwierdzenie sumiennej szwedzkości. Cygan staje się negatywem, projekcją tego wszystkiego, czym nie chcemy być…”

Zatem jaka jesteś, Szwecjo? Otwarta, tolerancyjna i szanująca prawa wszystkich mniejszości czy może ukrycie rasistowska i pełna hipokryzji? Pytanie to zadaje sobie dziś z pewnością wielu Szwedów, którzy wyedukowani zostali w szkołach podkreślających wyjątkowość i skuteczność szwedzkiej demokracji. Dziś jak nigdy Szwecja potrzebuje krytycznej autoanalizy, lustra, które nie powtórzy miłym głosem, że „jest najpiękniejsza na świecie”.

Przez sześć lat zajmowałam się dyplomacją kulturalną i z zainteresowaniem śledziłam niezwykle skuteczną promocję „narodowej marki Szwecji” w wykonaniu Instytutu Szwedzkiego i szwedzkich ambasad. Przekazywana światu informacja jest jednoznaczna: to najbardziej równouprawniony kraj świata, kraj korzystających z urlopów ojcowskich mężczyzn, kraj Wallenberga, Astrid Lindgren i dbałości o środowisko naturalne. Tymczasem niemieckie Instytuty Goethego angażują się w projekty poświęcone rozrachunkom z nazistowską przeszłością, Instytuty Kultury Rumuńskiej nie stronią od informowania o zbrodniach komunizmu, a sztokholmska filia zorganizowała nawet dyskusję o faszyzmie w Rumunii. Także polscy dyplomaci zajmują się trudnymi tematami, takimi jak Marzec ‘68 i historia antysemityzmu w Polsce. Szwedzcy politycy i dyplomaci lubią natomiast przedstawiać swój kraj jako tak humanitarny i tolerancyjny, że sam siebie może traktować jako sumienie świata, albo chociaż Europy.

Po publikacjach „Dagens Nyheter” ironicznym staje się fakt, że jeszcze w kwietniu tego roku szwedzki minister ds. integracji Erik Ullenhag opublikował artykuł w tonie pouczającym, w którym zarzucał europejskim rządom brak zainteresowania sytuacją Romów i podkreślał, że szwedzki rząd robi, co może, by ją polepszyć. „Nie dziwi fakt, że Romowie z innych europejskich krajów czują się zmuszeni do żebrania na ulicach Sztokholmu, jeśli weźmie się pod uwagę ich sytuację w rodzinnych krajach”, pisał. Wygląda jednak na to, że dzięki publikacjom „Dagens Nyheter” Szwecja wreszcie dostrzeże belkę we własnym oku.

PS. W kolejnym artykule „Dagens Nyheter” na temat sytuacji Romów w Szwecji (z 27 września) pojawiła się informacja, że Romowie aż do roku 1996 byli także rejestrowani przez urzędników miejskich Sztokholmu. W specjalnym rejestrze oznaczani byli jako „C”, „pół C” i „nie C” (oznaczenie to tyczyło się przykładowo osób, które żyły w związku małżeńskim z Romem). Urzędnicy odwiedzali ich w domach, by następnie opisywać w dokumentach, jak oceniają ich życie prywatne, charakter i postępy w szkole dzieci. Ta oraz inne informacje o traktowaniu Romów w Szwecji znajdą się w przygotowywanym na zamówienie rządu raporcie, który zostanie zaprezentowany w styczniu 2014. Minister ds. integracji Erik Ullenhag w komentarzu na temat raportu powiedział: – Kiedy to czytam, jest mi wstyd za Szwecję.

Katarzyna Tubylewicz – publicystka i tłumaczka, od trzynastu lat mieszka w Szwecji; w latach 2006–2012 była dyrektorką Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Strona internetowa autorki: www.katarzynatubylewicz.pl.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Katarzyna Tubylewicz
Katarzyna Tubylewicz
Pisarka, publicystka
Pisarka, kulturoznawczyni i tłumaczka literatury szwedzkiej. Autorka m.in. reportaży o współczesnej Szwecji „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami”, „Moraliści. Jak Szwedzi uczą się na błędach i inne historie”, nie-przewodnika „Sztokholm. Miasto, które tętni ciszą” oraz powieści „Własne miejsca”, „Rówieśniczki”, „Ostatnia powieść Marcela” i „Bardzo zimna wiosna”. Pomysłodawczyni i współautorka antologii rozmów o czytelnictwie „Szwecja czyta. Polska czyta”. Ze szwedzkiego na polski przełożyła m.in. cztery powieści Majgull Axelsson, głośną trylogię Jonasa Gardella o AIDS w Szwecji „Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek”, nominowany do nagrody Kapuścińskiego reportaż Niklasa Orreniusa „Strzały w Kopenhadze” i „Niebo w kolorze siarki” Kjella Westö. W  latach 2006–2012 była dyrektorką Instytutu Polskiego w Sztokholmie. Od wielu lat praktykuje ashtangę jogę.
Zamknij