Mafia kalabryjska ’ndrangheta: pod koniec stycznia w stan oskarżenia postawiono we Włoszech 325 jej członków. Proces przebiega w nadzwyczajnych warunkach, w specjalnej, podziemnej, opancerzonej hali. Karabinierzy i policja patrolują teren przez całą dobę, a helikoptery wojskowe non stop latają nad tym bunkrem. Werdykty mają zapaść w ciągu dwóch lat. Korespondencja Jamiego Mackaya.
Lamezia Terme to niewielkie, niewyróżniające się niczym miasteczko w Kalabrii, regionie na samym południu Włoch. Z racji położenia geograficznego niektórzy nazywają tę część kraju „podeszwą”. Na jego gospodarkę w dużej mierze składają się lekki przemysł, logistyka i przewóz produktów rolnych takich jak pszenica i pomidory, transportowane na północ, skąd trafiają do dużych miast w całej Europie.
Pod koniec stycznia Lamezia nagle znalazła się w centrum zainteresowania wielkich włoskich mediów. To z powodu oficjalnego wszczęcia przez miejscową prokuraturę jednego z największych w ciągu ostatnich trzydziestu lat procesów przeciwko mafii.
Przez kolejne dwa lata przez ławę oskarżonych przewinie się trzysta dwadzieścia pięć osób podejrzanych o związki z miejscową organizacją mafijną o nazwie ’ndrangheta. Zostanie im przedstawionych wiele różnych zarzutów, w tym zabójstwa, usiłowania zabójstwa, wymuszenia, powiązania z mafią i zorganizowaną przestępczością, ujawnianie tajemnic państwowych oraz nadużycia władzy.
Oto kobiety, które rzuciły na kolana najpotężniejszą mafię świata
czytaj także
Miejsce ogarnięte chaosem
Niektórym wydaje się, że ’ndrangheta to lokalna mafia. Tak jednak nie jest. Obecnie ta kalabryjska organizacja przestępcza jest rozleglejsza, bardziej niebezpieczna i wpływowa niż sławniejsza od niej sycylijska cosa nostra czy neapolitańska camorra.
’Ndrangheta działa nie tylko w całych Włoszech, ale i poza nimi. Zajmuje się nawet przemytem ludzi i ludzkich organów wzdłuż wybrzeża Morza Adriatyckiego. Przez Adriatyk przerzuca także narkotyki, zwłaszcza kokainę.
Włoska ekomafia zatruwa wodę, ziemię, powietrze, podrabia żywność i przemyca zwierzęta
czytaj także
’Ndrangheta zassała wielkie sumy przeznaczone na duże projekty infrastrukturalne, szczególnie na Expo w Mediolanie w 2015 roku, a także zrabowała miliony euro z projektów finansowanych z unijnego Funduszu Rozwoju Regionalnego.
Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak aktywnie organizacja ta działa na arenie międzynarodowej. W 2018 roku, na przykład, dziennikarskie śledztwa wiążą ludzi ’ndranghety ze sprawą zamordowania słowackiego dziennikarza śledczego Jána Kuciaka, który pracował nad sprawą porozumienia zawartego pomiędzy skorumpowanym rządem Słowacji a mafijnym szefostwem w Kalabrii (porozumienie miało na celu kradzież dopłat rolnych, na czym zyskać miały obie strony).
Rodzina Kuciaka wyznaje: „Syna zabiły brudne pieniądze, nie wierzymy w sprawiedliwość”
czytaj także
Podobne porozumienia istnieją w innych europejskich krajach. Nie da się oszacować całkowitych przychodów ’ndranghety. W niedawno opublikowanym raporcie podano jednak, że jej roczne dochody sięgają 53 miliardów euro – dla porównania to więcej niż dochody sieci McDonalds oraz około 3–4 proc. PKB Włoch.
Hydra idzie do więzienia
Wszczęcie oficjalnego postępowania sądowego zajęło włoskim władzom kilka lat. Materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę zawiera nagrania z 24 tysięcy podsłuchów i tysiące godzin nagrań wideo.
Na ławie oskarżonych znalazło się kilka osób łączących się przez Zoom z Niemiec, Szwajcarii i Bułgarii. Wielu oskarżonych to niskiego szczebla mafijni „żołnierze”, ale nie zabrakło także ważnych graczy, takich jak Luigi Mancuso, domniemany szef jednego z najważniejszych klanów oraz wpływowy polityk z miejscowości Vibo Valentia.
Mancuso to bynajmniej nie romantyczny rozbójnik pokroju Robin Hooda, odbierający bogatym, aby rozdać biednym. To on rozkazał przeprowadzić ataki na lewicowych burmistrzów i związkowców, skazał uchodźców na niewolniczą pracę, a na wybrzeżu i w lasach zorganizował nielegalne składowiska chemicznych odpadów. Cokolwiek można by zarzucić włoskiemu państwu – na przykład karierowiczostwo sędziów czy przepełnienie więzień – żaden demokrata nie jest w stanie bronić czynów ludzi tego pokroju.
Mimo to można mieć wątpliwości co do skuteczności samego procesu. Prokuratura sama podgrzewa atmosferę, twierdząc na przykład, że „w końcu ujawni sekrety ’ndranghety”. Niestety, jest to mało prawdopodobne. Choć to naprawdę niezwykłe, że postępowanie w ogóle zostało wszczęte podczas kryzysu pandemicznego COVID-19, to jednak należy się spodziewać, że jego wynik, jeśli mielibyśmy sądzić po dotychczasowych wyrokach, ograniczy się zapewne do częściowego i jedynie tymczasowego uderzenia w tę organizację jako całość.
Stosunkowo niedawno, bo w latach 2011–2012, podczas innego dużego procesu nazywanego Crimine-Infinito, udało się skazać ponad 150 członków ’ndranghety. Media i sędziowie ogłosili wielkie zwycięstwo, ale skala jej przestępczości wcale nie spadła. Wygląda na to, że historia ma się powtórzyć.
Co prawda ludzie tacy jak Mancuso zostali przyparci do muru, ale inne frakcje w ramach ’ndranghety nadal jawnie działają. Klan Piromallich na przykład, który teraz znajduje się na szczycie mafijnej hierarchii, kontroluje większość handlu towarami przechodzącymi przez Gioia Tauro – jeden z największych w Europie portów dla kontenerowców. Żaden z szefów klanu nie znalazł się na ławie oskarżonych. Klan De Stefano, który kontroluje obszary wokół stolicy regionu Kalabria, w międzyczasie rozszerzył swoje działania, przejmując część interesu Mancuso, który znalazł się w opałach.
Południe samo nie wstanie z kolan
Prawda jest taka, że żaden wyobrażalny proces sądowy nie będzie w stanie uporać się z instytucją tak wielką jak ’ndrangheta. Kalabryjska mafia nie jest jednolitym tworem. To hydra. Kiedy ucina się jedną z jej głów, inna zawsze zajmuje jej miejsce. Według ostatnich szacunków organizacja ta posiada aż 10 tysięcy członków, a w jej działalność w jakimś stopniu i formie zaangażowane jest 27 proc. ludności regionu Kalabria.
Przeciwstawienie się tak gęstej sieci współpracy będzie wymagało ponownego przemyślenia samej natury włoskiego państwa. Od momentu zjednoczenia Włoch w 1861 roku północne miasta, takie jak Mediolan i Turyn, łupiły południe kraju, wywożąc stamtąd na modłę niemal kolonialną złoto i żywność i wykorzystując tanią siłę roboczą. Powstanie ugrupowań mafijnych było początkowo odpowiedzią na ten stan rzeczy. One nie znikną, dopóki rząd w Rzymie nie poczyni aktywnych kroków – w formie inwestycji lub nawet odszkodowań – mających na celu zrównoważenie utrzymywanych przez dziesięciolecia politycznych i gospodarczych nierówności.
Obserwatorzy często mówią o Kalabrii jak o upadłym państwie. W rzeczywistości jednak jest to region, w którym jest mnóstwo niedofinansowanych stowarzyszeń młodzieżowych, organizacji społeczeństwa obywatelskiego, organizacji pozarządowych i spółdzielni rolniczych, próbujących stworzyć długoterminową alternatywę dla mafii.
Nagłośnione wielkie procesy sądowe są istotne dla aparatu państwowego, chcącego zachować choćby pozory tego, że stoi na straży sprawiedliwości. Jednak to nie państwo z centralą w Rzymie, lecz właśnie te mniejsze, oddolne organizacje i stowarzyszenia pierwsze docierają do ludzi, chwytają za serca i przemawiają do ich umysłów, to one na co dzień zwalczają przestępczość w regionach i to one – przy odpowiednim wsparciu – mogą zaoferować przedstawicielom lokalnych społeczności zrównoważone i odporne na wstrząsy sposoby uczciwego zarabiania na życie.
Kalabryjscy sędziowie zapewne ogłoszą swój sukces w toczącym się procesie – i to jest dobra wiadomość. Pozostaje jednak pytanie, jak to wszystko mogłoby wyglądać, gdyby włoskie państwo podjęło bardziej radykalne działania i dało ludziom realną, bezpośrednią możliwość przeciwstawienia się tym, którzy ich terroryzują i wyzyskują.
Z angielskiego przełożyła Katarzyna Byłów.